piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 7

Twoja krótka rehabilitacja i przerwa w grze minęła Ci zaskakująco szybko. Po tygodniu noga Ci już nie doskwierała w ogóle. Mogłeś robić wszystko to, co przed tą drobną kontuzją. Wiedziałeś, że dużą zasługę w tym miała Maja i jej umiejętności. Widywałeś się z Nią często, bo uznała, że musi się Tobą zaopiekować, skoro nie możesz sam wszystkiego robić. Kazała Ci leżeć, niczym małemu dziecku, które jest chore. Jej pomoc była Ci na rękę, bo mogłeś z Nią przebywać więcej, niż te chwile na hali. Niby się wahałeś, czy nie robisz źle, chcąc drugi raz wejść do tej samej rzeki, ale przecież nie robiłeś nic złego. Owszem, wciąż w głowie miałeś to, że Cię oszukała, ale nad uczuciami nie mogłeś zapanować. Twoje serce strasznie się ku tej drobnej szatynce wyrywało i nic na to nie mogłeś poradzić. Wiedziałeś jednak, że minie sporo czasu jeszcze zanim ponownie obdarzysz Ją pełnym zaufaniem.
Właśnie trwał ostatni dzień Twojego przymusowego wolnego. Dostałeś pozwolenie, aby następnego dnia stawić się na treningu. Zapewne Miguel najpierw będzie chciał Cię oszczędzać, ale i tak pokażesz mu, że nic Ci nie dolega. Najbardziej nie mogłeś doczekać się meczu. Brakowało Ci tych emocji, adrenaliny, po prostu siatkówki. Od kiedy za dzieciaka połknąłeś tego bakcyla, to nie mogłeś wytrzymać dłuższego czasu bez niebiesko-żółtej piłki i kawałka siatki. 
Majka, jak codziennie ostatnio, królowała w Twojej kuchni. Dawno już nie jadłeś takich pysznych, domowych obiadów. Sam nie byłeś mistrzem w tej dziedzinie i ograniczałeś się do kilku niezbyt skomplikowanych dań, robiąc je na zmianę. Cicho wszedłeś do kuchni i oparłeś się o framugę, ręce chowając do kieszeni swoich dresów. Z lekkim uśmiechem obserwowałeś poczynania swojej ukochanej. Skupiona dodawała kolejne składniki na patelnię. Pachniało w całym mieszkaniu. Uwielbiałeś patrzeć jak się uśmiecha, tak jak teraz, gdy spróbowała dania, które najwyraźniej było już idealnie przyprawione. Odwróciła się wreszcie w stronę drzwi i podskoczyła zaskoczona Twoim widokiem. Zaśmiałeś się, widząc Jej reakcję, kiedy złapała się za serce.
 - Taki straszny jestem? – pokręciłeś głową rozbawiony.
 - Przestraszyłeś mnie – odetchnęła. – Nie słyszałam kiedy wszedłeś.
 - Byłaś za bardzo skupiona na gotowaniu. Pewnie gdyby ktoś wszedł do mieszkania też byś nie zauważyła – stwierdziłem.
 - Albo po prostu zrobiłeś to specjalnie żeby mnie wystraszyć – zmrużyła oczy, kładąc sobie ręce na biodrach. Wyglądała wtedy według Ciebie niezwykle uroczo.
 - A gdybyś dostała zawału? Myślisz, że chciałbym mieć ludzkie życie na sumieniu? – wyszczerzyłeś się. Ona jedynie przewróciła oczami, ale widziałeś, że mimowolnie się delikatnie uśmiecha. W tym momencie wydawało Ci się, że jest szczęśliwa. Ty również byłeś, bo była blisko. Jak widać niewiele Wam trzeba to szczęścia. Niewiele, a może tak wiele? Twoje rozmyślania na ten temat przerwał Jej głos, informujący, że nałożyła Ci Twoją porcję obiadu.

Jak zwykle ostatnio zjedliście w miłej atmosferze. Czułaś się naprawdę dobrze w Jego towarzystwie. Już prawie zapomniałaś o incydencie sprzed tygodnia. Wierzyłaś, że jesteście naprawdę na dobrej drodze aby naprawić Wasze relacje. W sumie można by określić, że już są naprawione. Jednak nadal byliście na etapie dobrych znajomych. Z każdym dniem jednak przestawało Ci to wystarczać. Gdy wracałaś do pustego mieszkania to zawsze czułaś to dziwne nieswoje uczucie, że to nie to czego chciałaś, ale nie mogłaś przecież na nic więcej liczyć. Było Ci również przykro, że z tym wszystkim byłaś sama. Przez sprawę ze Zbyszkiem przez to pół roku zamknęłaś się na ludzi. Nie dopuszczałaś do siebie nikogo bliżej. Owszem, miałaś znajomych, ale nie paliłaś się do jakiś przyjaźni. I to również zaczęło Cię męczyć. Chciałabyś mieć choćby jedną, ale za to dobrą przyjaciółkę, której mogłabyś się zwierzyć, wyżalić lub poradzić w ważnych dla Ciebie kwestiach. Wtem właśnie los chyba zesłał Ci taką osobę. Odebrałaś telefon, zdziwiona, że to ktoś kogo nie masz w kontaktach.
 - Halo? – zaczęłaś rozmowę.
 - Hej. Tu Ola, ta od Kłosa – przedstawiła się rozmówczyni. – Pamiętasz jak ostatnio spotkałyśmy się u Bartmana i gadałyśmy o wspólnych zakupach?
 - No tak, pamiętam – uśmiechnęłaś się lekko.
 - To ja właśnie w tej sprawie. Muszę kupić sobie sukienkę na pewną okazję i potrzebuję dobrego, kobiecego oka, więc Karol odpada. Potowarzyszysz mi na zakupach?
 - Jasne, czemu nie – przytaknęłaś. – Też w sumie muszę się rozglądnąć za sukienką.
 - To świetnie! – ucieszyła się. – Kiedy Ci pasuje?
 - Może w weekend? – zaproponowałaś.
 - Sobota?
 - Mi pasuje.
 - To jesteśmy umówione – słychać było, że Ola jest zadowolona. – Zgadamy się bliżej soboty jeszcze.
 - Jasne, będę czekać – przyznałaś. Pożegnałyście się, więc odłożyłaś komórkę na stolik. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Byłaś trochę zaskoczona telefonem od Oli. Poznałyście się już jakiś czas temu, bo w końcu jej chłopak był siatkarzem Skry. Uważałaś ją za miłą i bardzo przyjazną osobę. Zdziwiło Cię, że do właśnie do Ciebie zadzwoniła z propozycją wspólnych zakupów. Niby faktycznie o tym rozmawiałyście w ostatnim czasie, kiedy to byłaś u Zibiego i akurat ona wraz z Karolem postanowili odwiedzić kontuzjowanego kolegę. W tamtym momencie poczułaś się trochę dziwnie. Chciałaś nawet wrócić do siebie, bo swoją pracę już skończyłaś, ale wszyscy Cię zatrzymali. Fajnie spędziliście popołudnie przy rozmowie i wspólnym śmiechu. Pomyślałaś po tym telefonie i tamtym spotkaniu, że może to właśnie blondynka okaże się dobrą kompanką do rozmów i przyjaciółką? Wydaje Ci się być bardzo ciepłą osobą.

Następnego dnia niestety zaspałaś do pracy. Wstałaś o tej porze, o której zwykle wychodziłaś już z mieszkania. Wystrzeliłaś jak proca z łóżka, zastanawiając się jakim cudem mogłaś zapomnieć ustawić budzik. Szybko się umyłaś i narzuciłaś na siebie przygotowane poprzedniego wieczora ubranie (link). Wzięłaś telefon oraz kluczyki, które leżały na szafce w korytarzu i wybiegłaś wręcz z mieszkania, wcześniej oczywiście zamykając drzwi na klucz. Chciałaś jak najszybciej dostać się na halę, ale oczywiście wszystko było przeciwko Tobie. Nie dość, że korki, to jeszcze co chwilę czerwone światło na skrzyżowaniach. Złośliwość tego świata strasznie Cię denerwowała. W końcu jednak dotarłaś na miejsce swojej pracy. Pół godziny po czasie. Błagałaś w myślach żeby nikt na Ciebie nie czekał, jednak się pomyliłaś. Przed drzwiami zastałaś Conte i Włodarczyka.
 - Cześć. Bardzo was przepraszam, ale zaspałam – skrzywiłaś się. – Długo czekacie?
 - Hej. No trochę, ale nic się nie stało – zaśmiał się Wojtek. Na szczęście nic poważnego im nie dolegało, więc szybko załatwiłaś z nimi wszystko. Mogłaś odetchnąć z ulgą, bo zdążyli na trening. W tym momencie mogłaś wreszcie zjeść śniadanie i wypić kawę. Poszłaś do bufetu, który znajdował się na terenie hali. Zamówiłaś sobie coś do jedzenia i swój ulubiony gorący napój, który zawsze stawia Cię na nogi rano. Potem jak zwykle wróciłaś do wykonywania swoich obowiązków. Zapowiadał się nudny dzień papierkowej roboty. Po treningu odwiedziło Cię kilku siatkarzy, w tym Zbyszek, który na razie musi być pod większą obserwacją z racji przebytej kontuzji. Na Jego widok w swoim gabinecie jak zwykle serce Ci przyspieszyło. Starałaś się jednak zachowywać normalnie. Przywitałaś się z nim z uśmiechem, który odwzajemnił, nie wiedząc jak tym gestem powywracał wszystkie Twoje organy w środku. Rozmasowałaś Jego zmęczone mięśnie, dokładniej skupiając swoją uwagę na Jego nodze.
 - Doskwierała Ci ostatnio ta noga jeszcze? – spytałaś, wycierając ręce.
 - Nic, a nic. Masz talent – uśmiechnął się.
 - Raczej Ty go masz, bo umiesz zawsze szybko się z wszystkiego wylizać – przyznałaś.
 - Nie mam wyboru, umarłbym z nudów bez siatkówki.
 - Czyli można uznać, że jesteś w sumie pracoholikiem – zaśmiałaś się.
 - W pewnym sensie tak – dołączył do Ciebie. Cieszyła Cie taka luźna atmosfera między Wami. – Zbierasz się już do domu?
 - Jeszcze nie, bo nie skończyłam wszystkiego wypełniać – skrzywiłaś się.
 - No tak, słyszałem, że nasza najlepsza fizjoterapeutka zaspała do pracy – poruszył zabawnie brwiami.
 - Najlepsza, bo jedyna? Ale no fakt, zaspałam. Jeszcze jak na złość korki były na drodze – mruknęłaś, przypominając sobie jaka wkurzona byłaś podczas jazdy.
 - Najlepsza tak w ogóle – puścił Ci oczko. – To w takim razie nie przeszkadzam, żebyś nie musiała tu siedzieć do późna. Do zobaczenia jutro.

Cmoknął Cię w policzek i opuścił Twój gabinet. Przymknęłaś oczy i uśmiechnęłaś się sama do siebie. Miło było znów poczuć Jego słodkie wargi na swojej skórze, nawet jeśli to był tylko policzek. Zawsze coś. 

______________________

ZAKSA nowym Mistrzem Polski - choć nie przepadam za tą drużyną, to muszę przyznać, że należało im się to Mistrzostwo najbardziej ze wszystkich drużyn, bo grali najrówniej. Skoro sezon skończony, to zaraz rusza transfery. Jak myślicie, będą jakieś nowe gwiazdy w PlusLidze?
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Powoli zbliżają się do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie, że wszystko sie między nimi układa ;) Czekam na następny i zapraszam do mnie, gdzie jest nowy rozdział .
    całuje Toś♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda na to, że w relacji Mai i Zbyszka wszystko zmierza w dobrym kierunku, choć nie daję sobie uciąć żadnej kończyny, że nie zamierzasz tutaj jeszcze ostro namieszać :P Widać, że oboje chcieliby czegoś więcej, ale na razie muszą zadowolić się tym co jest i na nowo budować utracone zaufanie.
    A co do transferów, to ja mam jedynie nadzieję, że Resovia dogada się z Alkiem w sprawie przedłużenia kontraktu, bo nie wyobrażam sobie bez niego tej drużyny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pojawiam się ciut spóźniona alr nadrobiłam i stwierdziam, że ta dwójka na prawde jest juz coraz blizej siebie. Nie moge sie doczekac tego wesela bo tam na pewno nastapi jakis moment przełomowy ;)
    Teraz zapraszam na nowy u Eleny, który wreszcie udało mi się sklecić
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero zobaczyłam, że zaczęłaś nowe opowiadanie :o Więc lecę czytać od nowa i przy okazji zapraszam po dlugiej przerwie do Zbyszka i Marcjanny http://marzenia-sa-jak-gwiazdy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to moja niechlubna tradycja, że komentuje Ci dwa rozdziały pod rząd? Przepraszam Cię bardzo, mam nadzieję, że komentarz do każdego rozdziału osobom wynagradza choć trochę moją nieobecność :<
    Podoba mi się ta relacja Zbycha i Mai. Ono

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosz jasna dupa, ja nie wiem co się stało z moim komentarzem :/ Przepraszam za ten ochłap.
      Jeśli chodzi o Zycha i Maję, to oni ewidentnie do siebie garną, ale jednocześnie potrzebują tej rozmowy o przeszłości. Ciekawa jestem w jakich okolicznościach w końcu ona nastąpi :D Chyba już każdy na nią czeka, zarówno bohaterowie jak i czytelnicy :)

      Usuń