środa, 20 lipca 2016

Rozdział 14

Rano wstałaś punktualnie o 6. Nie byłaś zbytnio wyspana, ale jak mus, to mus. Wstać musiałaś. Robiłaś wszystko bardzo cicho żeby nie obudzić swojego gościa. Marek miał jednak tak twardy sen, że nawet gdybyś zaczęła robić remont, to by się nie obudził. Na szybko wyprasowałaś bluzkę (link), którą ubrałaś do jasnych jeansów i botków (link). Wrzuciłaś kluczyki i telefon do torebki i ubierając kurtkę, wyszłaś z mieszkania. Nie chciałaś, żeby argentyński przyjmujący na Ciebie czekał. Przybyłaś do miejsca pracy punktualnie. Ponad pół godziny poświęciłaś siatkarzowi. Cieszyło Cię, że nie odczuwa już takiego bólu, jak jakiś czas temu. Oznaczało to, że Twoja praca nie idzie na marne. Odczuwałaś satysfakcje z wykonywanej pracy. Odkąd dowiedziałaś się, czym jest fizjoterapia to wiedziałaś, że chcesz iść w tym kierunku. Męczyłaś się 3 lata na profilu z rozszerzoną biologią w liceum, tylko po to żeby dobrze zdać rozszerzona maturę i dostać się na wymarzone studia. Jako, że interesowałaś się bardzo siatkówką, to chciałaś być fizjoterapeutką własnie w jakimś klubie siatkarskim. Jednak parę lat temu pozostawało to dla Ciebie w strefie marzeń. Nie sądziłaś, że zostaniesz tak doceniona i otrzymasz staż u Mistrzów Polski na Podkarpaciu. Oznaczało to wyjazd na drugi koniec Polski, ale byłaś zdeterminowana by spełnić marzenie. Byłaś dobra w tym, co robiłaś. Było to chyba jedyną rzeczą, z której byłaś w swoim życiu tak zadowolona. Przynajmniej tyle udało Ci się osiągnąć. Sfera osobista to niestety pasmo porażek.
Po treningu jak zwykle ustawiła Ci się niemała kolejeczka przed drzwiami. Poświęcałaś każdemu chwilę czasu by rozmasować ich obolałe mięśnie, czy wykonać drobne zabiegi. Kiedy zielonooki atakujący wszedł do Twojego małego królestwa w Energii, to Twoje serce jak zwykle zaczęło bić w przyspieszonym rytmie. Zbyszek jednak nie wyglądał za dobrze. Miałaś wrażenie, że nie spał pół nocy, bo przypominał chodzącego trupa.
 - Hej – przywitałaś się z Nim promiennym uśmiechem. Siatkarz natomiast posłał Ci dziwne spojrzenie. Aż poczułaś chłód, który nagle zaczął bić z Jego tęczówek. Czyżby nie poszło mu na treningu, że miał taki zły humor?
 - Cześć – mruknął oschle. – Plecy mi napierdalają.
Położył się na kozetce, wcześniej ściągając koszulkę. Zdziwiona Jego tonem przez chwilę nie umiałaś się ruszyć. Szybko się jednak otrząsnęłaś i podeszłaś do Niego.
 - Zobaczę, co da się z tym zrobić – przyznałaś i przystąpiłaś do masażu. Pod wpływem Twojego dotyku Jego ciało się dziwnie napięło. Czułaś to. Nie mogłaś pojąć co mu się stało. Po chwili skończyłaś i spytałaś, czy teraz już jest lepiej.
 - Powiedzmy – mruknął i wstał. Założył koszulkę i dukając krótkie ‘pa’ opuścił gabinet. Nie wiedziałaś, co o tym myśleć. Nie miałaś też na to czasu, bo zaraz przyszedł Kłos, którym musiałaś się zająć. Gdy miał wychodzić, to postanowiłaś go zapytać o zachowanie Bartmana.
 - Nie wiesz, czemu Zibi jest taki dziwny? – zapytałaś.
 - Sam chciałbym to wiedzieć – wzruszył ramionami. – Trzymaj się, Majka.
Uśmiechnęłaś się delikatnie na pożegnanie. Teraz już nie miałaś żadnego pomysłu. Skoro nawet Karol nie wiedział, o co chodziło Zbyszkowi, to mogło to być coś poważnego. Albo Zbyszek po prostu wstał lewą nogą. Teorii mogło być pełno, a prawda tylko jedna. Chciałaś się dowiedzieć, ale uznałaś, że nie powinnaś się Mu narzucać. Jak będzie chciał, to sam opowie. Mimo to, martwiłaś się dalej.

W drodze powrotnej do mieszkania dostałaś wiadomość od brata, że trochę mu się zaczęło nudzić, więc skoczył do kina. Dodał żebyś się nie martwiła, bo ma aplikację, dzięki której łatwo trafi i się nie zgubi. Miałaś nadzieję, że tak właśnie będzie. Nie chciałaś żeby się zgubił. Bełchatów nie był taki mały, jaki się wydawał. Wstąpiłaś do Tesco, aby zrobić zakupy, bo Twoja lodówka nie była zbyt dobrze zaopatrzona, a miałaś jednak gościa na jakiś czas. W sumie dotarło do Ciebie, że nawet nie wiesz, ile Twój brat chce u Ciebie zostać. To przypomniało Ci również o telefonie do rodzicielki. Postanowiłaś do niej zadzwonić zaraz po powrocie i wypakowaniu zakupów. Wtaszczyłaś jakoś ciężkie torby na swoje piętro i położyłaś je na stole w kuchni. Zajęły one cały blat, bo trochę tego nakupiłaś. Poza żywnością kupiłaś też jakieś środki czystości, które Ci się kończyły, a skoro już byłaś na większych zakupach, to skorzystałaś z okazji. Wypakowałaś wszystko i poszłaś do salonu. Skrzywiłaś się, widząc, że i tu Marek po sobie nie posprzątał. Na stoliku stała otwarta butelka Tymbarku jabłkowo-brzoskwiniowego, pusty talerz z okruszkami po kanapkach i puste opakowanie po ciastkach. Posprzątałaś to i pościeliłaś tymczasowe miejsce spania brata. Usiadłaś zmęczona na kanapie i wyciągnęłaś komórkę z kieszeni. Wybrałaś w kontaktach numer do swojej mamy. Odebrała po kilku sygnałach. Już na wstępie po jej głosie wyczułaś, że coś jest nie w porządku.
 - Fajna niespodzianka, ale mogliście mi powiedzieć – powiedziałaś, nie pytając póki co o humor rodzicielki.
 - Jaka niespodzianka? – zapytała zdziwiona, co zbiło Cię z tropu.
 - No Marek do mnie wczoraj wieczorem przyjechał – wyjaśniłaś.
 - Jest u Ciebie?! Jezu, jaka ulga!
 - Zaraz, zaraz. To Ty nic nie wiesz? – otworzyłaś szerzej oczy. Byłaś bardzo zdziwiona.
 - Nie wiem. Nic o nim nie wiem. Ten chłopak mnie do grobu wpędzi. To co on ostatnio wyprawia, to przychodzi ludzkie pojęcie – czułaś w Jej głosie żal. Teraz miałaś już pewność, że Marek znowu coś wykombinował i zaczęłaś się bać, co tym razem to było. Wiedziałaś, że jego wizyta nie była z tęsknoty za Tobą.
 - Czemu Ty mi nic nie mówiłaś, że są jakieś kłopoty z nim? – spytałaś z wyrzutem.
 - Nie chciałam Cię martwić. Ale cały jest u Ciebie, prawda?
 - Cały, cały. Tylko wcisnął mi kit, że przyjechał z tęsknoty i Ty o tym oczywiście wiesz, a tu się jednak okazuje co innego.
 - Wczoraj znowu się trochę posprzeczaliśmy z nim z ojcem i krzyknął, że on z nami nie zamierza dłużej mieszkać. Spakował jakieś rzeczy do plecaka i wyszedł. Od zmysłów odchodziliśmy.
 - To czemu do mnie nie zadzwoniłaś od razu?
 - Nie pomyślałam, że mógłby pojechać aż do Bełchatowa. Sądziłam, że raczej u jakiegoś kolegi się zatrzyma.
 - A wyjaśnisz mi, o co ta kłótnia była i co on w ogóle robi ostatnio, że tak się przejmujesz?
 - Bo jakieś 2 tygodnie temu nagle wybuchł na mnie, że mu w pokoju posprzątałam. Ja po prostu nie mogłam patrzeć na ten jego bałagan, a on taki krzyk. No to tata od razu uznał, że to podejrzane i mu pogrzebał w pokoju, choć mu mówiłam, że zwariował. No i to co znalazł, to po prostu… myślałam, że zawału dostanę.
 - Co znalazł? – spytałaś z lekkim strachem.
 - Torebeczkę z białym proszkiem. Nie trudno się domyślić, co to.
W tym momencie wbiło Cię w oparcie kanapy. Marek i narkotyki? Nie mogłaś w to uwierzyć. Od zawsze był łobuzem i co chwilę wpadał w jakieś kłopoty, ale czegoś takiego się po nim nie spodziewałaś. Miałaś wrażenie, że Twój brat postradał rozum.
 - Jak to wytłumaczył? – zapytałam po chwili.
 - Najpierw zrobił awanturę, że grzebiemy mu w pokoju, a potem zaczął tłumaczyć, że to nie jego, ale kolega go poprosił o przechowanie, bo ma problemy z tego powodu w domu. Nie uwierzyliśmy.
 - Nie dziwię się – westchnęłaś. – W co on się wpakował.
 - Majuś, ja już nie wiem co robić – przyznała płaczliwym głosem. – Przecież on sobie przez to życie zniszczy!
 - Mamo, ja nie wiem co powiedzieć – wydukałaś w szoku. – Wzięłam sobie dzień wolnego, bo więcej się nie dało teraz i postaram się mu przemówić do rozumu.
 - Nie wiem, czy to coś da – westchnęła zrezygnowana. – On ostatnio zachowuje się jak nie on.
 - Pewnie przez prochy. Cholera, czemu on sięgnął po to gówno?!
 - Mnie się pytasz? Codziennie pytam taty, gdzie zrobiliśmy błąd. Przecież zawsze Wam mówiliśmy, że wszelkie takie używki, to zło i jeśli ktoś by Wam proponował, to macie odmawiać.
 - Wiem, mamuś, wiem. Boję się, że może on miał jakieś problemy i dlatego sięgnął.
 - On ma dopiero 19 lat. Jest za młody żeby sobie już życie niszczyć w taki sposób.
 - Postaram się mu przemówić do rozumu. Ale póki co dajcie mi zadziałać samej. Pewnie tata będzie chciał przyjechać jak się dowie, więc powstrzymaj go, bo się jeszcze Marek wkurzy. Znasz ich.
 - Dobrze. Będę trzymać kciuki żeby choć Tobie się udało, bo nam już ręce opadły. Do tego martwię się, że przez to tata sobie zaszkodzi…
 - Co? Jak to? – przestraszyłam się.
 - Martwię się o niego, bo ostatnio się źle czuje. Raz na jakiś czas odczuwa ból w klatce piersiowej, a wiesz, że on ma chore serce.
 - Bierze leki regularnie, prawda?
 - Pilnuję go i wysyłam do kardiologa, ale się denerwuje na mnie, ze wymyślam. A przecież ja mam oczy i widzę, że się gorzej czuje!

 - Mamo, ja kończę. Zadzwonię jutro. Trzymajcie się i ucałuj tatę – pożegnałaś się i rozłączyłaś szybko. Nie dałaś rady dłużej ciągnąć tej rozmowy. Schowałaś twarz w dłonie, opierając łokcie na kolanach. Co chwilę coś spadało na Twoją głowę. Nie dość, że Twój młodszy brat zaczął ćpać, to jeszcze Twój kochany tata gorzej się czuł. Jego serce było genetycznie obciążone, bo Twoi dziadkowie chorowali na nie, a babcia nawet zmarła na skutek zawału. Bałaś się o Niego. Nie chciałaś stracić ojca przez głupotę swojego brata. Co mu strzeliło do głowy? Byłaś załamana i bezsilna. Co chwilę coś złego się działo w Twoim życiu, ale teraz to jest tego stanowczo za dużo na raz.

____________________

Uwielbiam komplikować sytuację, wiem, ale myślę że teraz przynajmniej to opowiadanie robi się ciekawsze ;) Wybaczcie za tak długą nieobecność, ale najpierw sesja, potem wyskoczył mi wyjazd jak i mecze w Krakowie i po prostu nie miałam głowy. Laptopa bardzo rzadko uzywałam w ciągu ostatniego miesiąca. Nadrobię zaległości u Was i mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli na mnie :/
Pozdrawiam ;*