czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 6

Spędziłaś u Zbyszka całe popołudnie. Nie spodziewałaś się, że to spotkanie będzie miało taki właśnie przebieg. Myślałaś, że Zibi znów Ci powie prosto w twarz, że jesteś oszustką. Teraz nie potrzebne Ci były takie wpadki, bo chciałaś za wszelką cenę odzyskać zaufanie atakującego. Cieszyłaś się, że Bartman zgodził się pójść z Tobą na wesele Jacka. Opowiedziałaś mu, jak to z wami było. Był Ci wdzięczny za szczerość. Jako, że ta noga mu doskwierała i bolała Go, gdy się poruszał, to zrobiłaś mu porządny, ciepły obiad. Jadł aż mu się uszy trzęsły. Spędziliście miło czas. Około 19 postanowiłaś już wrócić do siebie, bo powoli zaczynało się ściemniać, a nie lubiłaś prowadzić, gdy było ciemno. Robiłaś to tylko wtedy, kiedy musiałaś. Pożegnałaś się z siatkarzem i obiecałaś przyjść jutro, zrobić mu zakupy i ugotować znów coś ciepłego. Jego uśmiech był dla Ciebie najlepszym podziękowaniem na chwilę obecną.

Gdy weszłaś do swojego mieszkania, to od razu wyciągnęłaś komórkę z torebki. Napisałaś do Jacka krótkiego SMSa: Nie wierzę, że to piszę, ale Zbyszek zgodził się pójść ze mną na Twój ślub. Na odpowiedź nie czekałaś długo. Zaśmiałaś się cicho pod nosem, czytając wiadomość od Kulczyckiego: Zuch dziewczyna! Wiedziałem, ze się zgodzi. Głupi by był jakby odmówił. Teraz wasza kolej. Czekamy z Monią na zaproszenie haha :D
 - Debil – pokręciłaś głową. Dokładnie to samo mu napisałaś i odłożyłaś komórkę na szafkę. Mimo wszystko byłaś zadowolone z tego, jak ten dzień się potoczył. Początkowy strach przed spotkaniem z atakującym okazał się bezpodstawny i pozostało Ci się cieszyć, że Wasze relacje są dobre.
Zmęczona całym dniem skierowałaś swoje kroki do łazienki. Ściągnęłaś z siebie wszystko i weszłaś do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła przyjemnie moczyć Twoje zmęczone ciało. Uśmiechnęłaś się pod nosem, bo uwielbiałaś tak stać pod prysznicem. Nic się wtedy nie liczyło. Choć była to zwykła czynność, czyli umycie się, to Tobie sprawiało ogromną przyjemność. Tak jakby na chwilę odrywałaś się od rzeczywistości, delektując się gorącą wodą i ulubionym żelem o zapachu truskawkowym.
Wyszłaś z łazienki owinięta samym ręcznikiem. Gdy znalazłaś się w kuchni, to usłyszałaś dźwięk swojej komórki. Podeszłaś do szafki, na której ją zostawiłaś i wzięłaś urządzenie do ręki. Dzwoniła Twoja rodzicielka, więc odebrałaś połączenie.
 - Cześć, mamo – zaczęłaś, uśmiechając się lekko. Wróciłaś do kuchni, gdzie usiadłaś na krześle.
 - Cześć, Majeczko – usłyszałaś jej ciepły głos. – Co tam u Ciebie słychać?
 - Tak jak zwykle – wzruszyłaś ramionami. – Praca, dom, praca, dom.
 - A nie dasz rady odwiedzić w końcu rodzinę? Odkąd zaczęły się przygotowania do sezonu, to nawet zadzwonić nie raczysz.. – Twoja mama jak zwykle w takich chwilach przybrała surowy ton. Przeważnie chce na Tobie wymusić w ten sposób obietnice odwiedzenia rodzinnych stron w najbliższym czasie.
 - Jak tylko znajdę czas, to przyjadę. Wiesz, że do Szczecina jest kawałek drogi…
 - Bo zachciało Ci się do jakiegoś Bełchatowa wyjeżdżać – ponownie słyszałaś wyrzuty. Westchnęłaś zrezygnowana. Nie chciałaś się z nią kłócić kolejny raz o to samo. – Ale nie po to dzwonię.
 - Nie dzwonisz żeby dowiedzieć się co słychać u Twojej pierworodnej córki i znów ochrzanić mnie za to, że wyjechałam? – mruknęłaś ironicznie. Nie widziałaś swojej matki w tym momencie, ale znałaś ją doskonale i wiedziałaś, że właśnie przewraca oczami.
 - To drugie nie ma sensu, bo i tak tu nie wrócisz – odparła. – Chciałam Ci powiedzieć, że Jacek bierze ślub z tą swoją nową narzeczoną. Chyba powinnaś wiedzieć…
 - Wiem, mamo – zaśmiałaś się. – Był u mnie wczoraj i dostałam nawet zaproszenie. Przecież wiesz, ze jesteśmy w dobrych kontaktach.
 - No niby wiem, ale nie sądziłam, że Cię zaprosi.  I pomyśleć, że moglibyście być teraz małżeństwem. Kto wie, może właśnie spodziewałabym się wnuka? – zaczęła rozmyślać.
 - Mamo, przestań – jęknęłaś. Miałaś dość gadania swojej rodzicielki na temat Twój i Jacka. – Kiedy zrozumiesz, że między nami wszystko się wypaliło?
 - Jakbyś na ten staż  nie wyjechała, tylko zajęła się Jackiem to nie znalazłby sobie innej – rzuciła oskarżycielskim tonem.
 - Wałkujemy ten temat po raz setny – westchnęłaś.
 - Bo Ci się zachciało robić karierę w jakimś Rzeszowie – burknęła. – Ale dobrze, skończmy ten temat. Pójdziesz na to wesele?
 - Pójdę. Jacek z Moniką chcą żebym przyszła, więc nie będę im robić przykrości.
 - Ale tak nie pasuje iść samej…
 - A czemu niby mam iść sama? – oburzyłaś się. Jeśli Twoja mama dzwoniła tylko po to żeby Cię zdenerwować, to jej się to powoli udawało.
 - To z kim pójdziesz? – zdziwiła się.
 - Zaskoczę cię, ale to, że nie jestem z Jackiem nie oznacza, że nie znam innych mężczyzn – warknęłaś. – Pójdę ze Zbyszkiem. Już się nawet zgodził.
 - Jakim Zbyszkiem?
 - Bartmanem. Pracujemy razem.
 - Z siatkarzem pójdziesz?! Jak Zośce powiem..
 - Mamo! – upomniałaś ją. Zośka to sąsiadka Twoich rodziców. Była bardzo wścibską kobietą i miała córkę rok młodszą od Ciebie, którą chwaliła się całemu światu wręcz. Tak ją wychwalała, że śmiałaś twierdzić, że ta jej Ania to chodzący ideał. Twoja mama niby się z nią zadawała, ale uwielbiała jej dopiekać. Dlatego wiedziałaś, że choć Tobie suszy głowę, że wyjechałaś to na pewno nie mogła się Zośce nachwalić jaka to jesteś samodzielna i Cię doceniają w Polsce. Zapewne i tak przegrywałaś z idealną Anią, ale Tobie to nie przeszkadzało tak, jak Twojej matce.
 - No co, mamo – oburzyła się. – Ania kilka dni temu przedstawiła Zośce swojego nowego chłopaka. Jest od niej starszy kilka lat, ale bardzo przystojny. Jest architektem i ma własną firmę. Wiesz ile ja się o nim nasłuchałam?! A potem oczywiście wypomniała mi, że Ty jesteś sama, a Twój niedoszły mąż się żeni.
 - Mogłabyś wreszcie przestać z nią rywalizować? – westchnęłaś. – Niech się chwali tą Anką ile chce. Co cię to obchodzi?
 - Obchodzi, bo daje mi do zrozumienia, że ja Ciebie gorzej wychowałam.
 - Taka stara, a taka głu…
 - Nie kończ – przerwała mi zła.
 - Bo tak się zachowujesz, mamo!
 - Ja wiem swoje i już. A teraz kończę, bo ojciec wrócił z pracy i muszę mu obiad odgrzać. Pa, Majeczko!
 - Pozdrów tatę. Cześć – rzuciłaś i się rozłączyłaś. Pokręciłaś głową. Twoja mama ciągle Cię bawiła. Ta jej ciągła rywalizacja z sąsiadką bardziej Cię śmieszyła. Nie przejmowałaś się tym, bo nie było sensu. Z Anią znałaś się, ale niezbyt dobrze. Ona po szkole średniej wyjechała do Warszawy na studia i od tamtej pory nawet rzadko się widywałyście. Jako małe dzieci bawiłyście się często razem, ale w szkole każda znalazła własne koleżanki i wspólne zabawy się skończyły. Nigdy nie byłyście jakoś ze sobą związane, więc wam to nie przeszkadzało. Natomiast Wasze mamy chyba nie potrafiły bez siebie żyć, bo prawie codziennie się spotykały. Obgadywały przy tym pół osiedla i jedna chwaliła się drugiej o nowych osiągnięciach jej dzieci, bądź ich samych. Komedia po prostu.
Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z komody czystą bieliznę. Nałożyłaś na siebie koronkowy zestaw. Następnie ubrałaś piżamę, a raczej coś co Ci za nią służyło. Były to krótkie, dresowe szorty i za duży, męski T-shirt. Nie była to byle jaka koszulka, gdyż należała do Bartmana. Zostawił ją kiedyś u Ciebie, kiedy oboje zaspaliście i spieszył się na trening. Zostawiłaś ją sobie i masz do teraz. Choć była prana wiele razy, to wciąż odnosiłaś wrażenie, że czujesz zapach Zbyszka. Gdy wąchałaś ten czarny kawałek materiału czułaś się jak jakaś idiotka. Z tych kilku miesięcy, w których odkryłaś co to prawdziwa miłość pozostała Ci tylko Jego część garderoby i nie zanosiło się żeby miało się to zmienić.

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał cię z letargu. Sięgnęłaś po komórkę, która leżała na szafce nocnej. Uśmiechnęłaś się szeroko, widząc kto jest nadawcą. O wilku mowa, można by rzec. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś, ale noga nie doskwiera mi już tak bardzo i gdy chodzę to mnie prawie nie boli. Jesteś wspaniała, Maja ;* - brzmiała treść SMS’a. Poczułaś stado motylów w brzuchu. Odpisałaś, że się cieszysz, ale nic specjalnego przecież nie zrobiłaś. Uznał, że jesteś za skromna. Pisaliście ze sobą aż do północy, kiedy wreszcie zorientowałaś się, że najwyższa pora iść spać, bo rano musisz iść do pracy.

______________________

Jeden taki bardziej luźny rozdział ;) Pozostawiam do Waszej oceny.
Pozdrawiam ;*

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ



6 komentarzy:

  1. Podoba mi się ^^ Fajny taki prosty i luźny rozdział. Maja i Zbyszek zbliżają się do siebie małymi kroczkami. Może wyjdzie z tego coś dobrego i beda razem. Ale czuje , że na tym weselu coś się stanie. ....

    Pozdrawiam, Toś :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Maja i Zbyszek wreszcie zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać. W ich relacji potrzebna jest cierpliwość, by mogli zyskać pewność, że znów mogą sobie ufać, bo w pewnym sensie to właśnie brak zaufania ciągle stoi im na przeszkodzie.
    Ależ mnie irytują takie mamuśki jak rodzicielka Mai, wiecznie niezadowolone z własnych dzieci i porównujące je do innych. Wygląda na to, że nie najlepiej się ze sobą dogadują, co w dużej mierze uwarunkowane jest ciągłym krytykanctwem matki i chorą rywalizacją z sąsiadką.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby znowu byli razem. widać, że ciągnie ich do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem podejrzliwa i mnie bardzo zaintrygował fragment o tym, że Maja nie lubi prowadzić samochodu po zmroku. Czy to jakieś demony przeszłości czy po prostu rzecz, której nie lubi? Ale cieszy, że spędziła ze Zbyszkiem czas, tak po prostu przy rozmowie. I do tego te smsowanie. Myślę, że to zmierza w dobrym kierunku :D
    Zapraszam na nowy rozdział na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym powiedzieć,a raczej napisać,że adres "pomóż tej miłości" jest po prostu piękny.
    Majka i Zbyszek muszą pokonać jeszcze długą drogę,ale myślę,że zmierzają w dobrym kierunku
    Zapraszam na nowość na http://kruszymy-sie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń