Spędziłaś u Zbyszka całe popołudnie. Nie spodziewałaś
się, że to spotkanie będzie miało taki właśnie przebieg. Myślałaś, że Zibi znów
Ci powie prosto w twarz, że jesteś oszustką. Teraz nie potrzebne Ci były takie
wpadki, bo chciałaś za wszelką cenę odzyskać zaufanie atakującego. Cieszyłaś
się, że Bartman zgodził się pójść z Tobą na wesele Jacka. Opowiedziałaś mu, jak
to z wami było. Był Ci wdzięczny za szczerość. Jako, że ta noga mu doskwierała
i bolała Go, gdy się poruszał, to zrobiłaś mu porządny, ciepły obiad. Jadł aż
mu się uszy trzęsły. Spędziliście miło czas. Około 19 postanowiłaś już wrócić
do siebie, bo powoli zaczynało się ściemniać, a nie lubiłaś prowadzić, gdy było
ciemno. Robiłaś to tylko wtedy, kiedy musiałaś. Pożegnałaś się z siatkarzem i
obiecałaś przyjść jutro, zrobić mu zakupy i ugotować znów coś ciepłego. Jego
uśmiech był dla Ciebie najlepszym podziękowaniem na chwilę obecną.
Gdy weszłaś do swojego mieszkania, to od razu wyciągnęłaś
komórkę z torebki. Napisałaś do Jacka krótkiego SMSa: Nie wierzę, że to piszę, ale Zbyszek zgodził się pójść ze mną na Twój
ślub. Na odpowiedź nie czekałaś długo. Zaśmiałaś się cicho pod nosem,
czytając wiadomość od Kulczyckiego: Zuch
dziewczyna! Wiedziałem, ze się zgodzi. Głupi by był jakby odmówił. Teraz wasza kolej. Czekamy z Monią na zaproszenie haha :D
- Debil –
pokręciłaś głową. Dokładnie to samo mu napisałaś i odłożyłaś komórkę na szafkę.
Mimo wszystko byłaś zadowolone z tego, jak ten dzień się potoczył. Początkowy
strach przed spotkaniem z atakującym okazał się bezpodstawny i pozostało Ci się
cieszyć, że Wasze relacje są dobre.
Zmęczona całym dniem skierowałaś swoje kroki do łazienki. Ściągnęłaś z siebie wszystko i weszłaś do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła przyjemnie moczyć Twoje zmęczone ciało. Uśmiechnęłaś się pod nosem, bo uwielbiałaś tak stać pod prysznicem. Nic się wtedy nie liczyło. Choć była to zwykła czynność, czyli umycie się, to Tobie sprawiało ogromną przyjemność. Tak jakby na chwilę odrywałaś się od rzeczywistości, delektując się gorącą wodą i ulubionym żelem o zapachu truskawkowym.
Zmęczona całym dniem skierowałaś swoje kroki do łazienki. Ściągnęłaś z siebie wszystko i weszłaś do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła przyjemnie moczyć Twoje zmęczone ciało. Uśmiechnęłaś się pod nosem, bo uwielbiałaś tak stać pod prysznicem. Nic się wtedy nie liczyło. Choć była to zwykła czynność, czyli umycie się, to Tobie sprawiało ogromną przyjemność. Tak jakby na chwilę odrywałaś się od rzeczywistości, delektując się gorącą wodą i ulubionym żelem o zapachu truskawkowym.
Wyszłaś z łazienki owinięta samym ręcznikiem. Gdy
znalazłaś się w kuchni, to usłyszałaś dźwięk swojej komórki. Podeszłaś do
szafki, na której ją zostawiłaś i wzięłaś urządzenie do ręki. Dzwoniła Twoja
rodzicielka, więc odebrałaś połączenie.
- Cześć, mamo –
zaczęłaś, uśmiechając się lekko. Wróciłaś do kuchni, gdzie usiadłaś na krześle.
- Cześć, Majeczko – usłyszałaś jej ciepły
głos. – Co tam u Ciebie słychać?
- Tak jak zwykle –
wzruszyłaś ramionami. – Praca, dom, praca, dom.
- A nie dasz rady odwiedzić w końcu rodzinę?
Odkąd zaczęły się przygotowania do sezonu, to nawet zadzwonić nie raczysz..
– Twoja mama jak zwykle w takich chwilach przybrała surowy ton. Przeważnie chce
na Tobie wymusić w ten sposób obietnice odwiedzenia rodzinnych stron w
najbliższym czasie.
- Jak tylko znajdę
czas, to przyjadę. Wiesz, że do Szczecina jest kawałek drogi…
- Bo zachciało Ci się do jakiegoś Bełchatowa
wyjeżdżać – ponownie słyszałaś wyrzuty. Westchnęłaś zrezygnowana. Nie
chciałaś się z nią kłócić kolejny raz o to samo. – Ale nie po to dzwonię.
- Nie dzwonisz żeby dowiedzieć się co słychać
u Twojej pierworodnej córki i znów ochrzanić mnie za to, że wyjechałam? –
mruknęłaś ironicznie. Nie widziałaś swojej matki w tym momencie, ale znałaś ją
doskonale i wiedziałaś, że właśnie przewraca oczami.
- To drugie nie ma sensu, bo i tak tu nie
wrócisz – odparła. – Chciałam Ci
powiedzieć, że Jacek bierze ślub z tą swoją nową narzeczoną. Chyba powinnaś
wiedzieć…
- Wiem, mamo –
zaśmiałaś się. – Był u mnie wczoraj i dostałam nawet zaproszenie. Przecież
wiesz, ze jesteśmy w dobrych kontaktach.
- No niby wiem, ale nie sądziłam, że Cię
zaprosi. I pomyśleć, że moglibyście być
teraz małżeństwem. Kto wie, może właśnie spodziewałabym się wnuka? –
zaczęła rozmyślać.
- Mamo, przestań –
jęknęłaś. Miałaś dość gadania swojej rodzicielki na temat Twój i Jacka. – Kiedy
zrozumiesz, że między nami wszystko się wypaliło?
- Jakbyś na ten staż nie wyjechała, tylko zajęła się Jackiem to
nie znalazłby sobie innej – rzuciła oskarżycielskim tonem.
- Wałkujemy ten
temat po raz setny – westchnęłaś.
- Bo Ci się zachciało robić karierę w jakimś Rzeszowie – burknęła. – Ale
dobrze, skończmy ten temat. Pójdziesz na to wesele?
- Pójdę. Jacek z
Moniką chcą żebym przyszła, więc nie będę im robić przykrości.
- Ale tak nie pasuje iść samej…
- A czemu niby mam
iść sama? – oburzyłaś się. Jeśli Twoja mama dzwoniła tylko po to żeby Cię
zdenerwować, to jej się to powoli udawało.
- To z kim pójdziesz? – zdziwiła się.
- Zaskoczę cię,
ale to, że nie jestem z Jackiem nie oznacza, że nie znam innych mężczyzn –
warknęłaś. – Pójdę ze Zbyszkiem. Już się nawet zgodził.
- Jakim Zbyszkiem?
- Bartmanem.
Pracujemy razem.
- Z siatkarzem pójdziesz?! Jak Zośce powiem..
- Mamo! – upomniałaś
ją. Zośka to sąsiadka Twoich rodziców. Była bardzo wścibską kobietą i miała
córkę rok młodszą od Ciebie, którą chwaliła się całemu światu wręcz. Tak ją
wychwalała, że śmiałaś twierdzić, że ta jej Ania to chodzący ideał. Twoja mama
niby się z nią zadawała, ale uwielbiała jej dopiekać. Dlatego wiedziałaś, że
choć Tobie suszy głowę, że wyjechałaś to na pewno nie mogła się Zośce nachwalić
jaka to jesteś samodzielna i Cię doceniają w Polsce. Zapewne i tak przegrywałaś
z idealną Anią, ale Tobie to nie przeszkadzało tak, jak Twojej matce.
- No co, mamo – oburzyła się. – Ania kilka dni temu przedstawiła Zośce
swojego nowego chłopaka. Jest od niej starszy kilka lat, ale bardzo przystojny. Jest architektem i ma własną firmę. Wiesz ile ja się o nim nasłuchałam?! A
potem oczywiście wypomniała mi, że Ty jesteś sama, a Twój niedoszły mąż się
żeni.
- Mogłabyś
wreszcie przestać z nią rywalizować? – westchnęłaś. – Niech się chwali tą Anką
ile chce. Co cię to obchodzi?
- Obchodzi, bo daje mi do zrozumienia, że ja Ciebie
gorzej wychowałam.
- Taka stara, a
taka głu…
- Nie kończ – przerwała mi zła.
- Bo tak się
zachowujesz, mamo!
- Ja wiem swoje i już. A teraz kończę, bo
ojciec wrócił z pracy i muszę mu obiad odgrzać. Pa, Majeczko!
- Pozdrów tatę.
Cześć – rzuciłaś i się rozłączyłaś. Pokręciłaś głową. Twoja mama ciągle Cię
bawiła. Ta jej ciągła rywalizacja z sąsiadką bardziej Cię śmieszyła. Nie
przejmowałaś się tym, bo nie było sensu. Z Anią znałaś się, ale niezbyt dobrze.
Ona po szkole średniej wyjechała do Warszawy na studia i od tamtej pory nawet
rzadko się widywałyście. Jako małe dzieci bawiłyście się często razem, ale w szkole
każda znalazła własne koleżanki i wspólne zabawy się skończyły. Nigdy nie
byłyście jakoś ze sobą związane, więc wam to nie przeszkadzało. Natomiast Wasze
mamy chyba nie potrafiły bez siebie żyć, bo prawie codziennie się spotykały.
Obgadywały przy tym pół osiedla i jedna chwaliła się drugiej o nowych
osiągnięciach jej dzieci, bądź ich samych. Komedia po prostu.
Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z komody czystą
bieliznę. Nałożyłaś na siebie koronkowy zestaw. Następnie ubrałaś piżamę, a
raczej coś co Ci za nią służyło. Były to krótkie, dresowe szorty i za duży,
męski T-shirt. Nie była to byle jaka koszulka, gdyż należała do Bartmana.
Zostawił ją kiedyś u Ciebie, kiedy oboje zaspaliście i spieszył się na trening.
Zostawiłaś ją sobie i masz do teraz. Choć była prana wiele razy, to wciąż
odnosiłaś wrażenie, że czujesz zapach Zbyszka. Gdy wąchałaś ten czarny kawałek
materiału czułaś się jak jakaś idiotka. Z tych kilku miesięcy, w których
odkryłaś co to prawdziwa miłość pozostała Ci tylko Jego część garderoby i nie
zanosiło się żeby miało się to zmienić.
Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał cię z letargu.
Sięgnęłaś po komórkę, która leżała na szafce nocnej. Uśmiechnęłaś się szeroko,
widząc kto jest nadawcą. O wilku mowa, można by rzec. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś, ale noga nie doskwiera mi już tak bardzo i
gdy chodzę to mnie prawie nie boli. Jesteś wspaniała, Maja ;* - brzmiała
treść SMS’a. Poczułaś stado motylów w brzuchu. Odpisałaś, że się cieszysz, ale
nic specjalnego przecież nie zrobiłaś. Uznał, że jesteś za skromna. Pisaliście
ze sobą aż do północy, kiedy wreszcie zorientowałaś się, że najwyższa pora iść
spać, bo rano musisz iść do pracy.
______________________
Jeden taki bardziej luźny rozdział ;) Pozostawiam do Waszej oceny.
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Podoba mi się ^^ Fajny taki prosty i luźny rozdział. Maja i Zbyszek zbliżają się do siebie małymi kroczkami. Może wyjdzie z tego coś dobrego i beda razem. Ale czuje , że na tym weselu coś się stanie. ....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Toś :* :*
U mnie VII :*
UsuńFajnie, że Maja i Zbyszek wreszcie zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać. W ich relacji potrzebna jest cierpliwość, by mogli zyskać pewność, że znów mogą sobie ufać, bo w pewnym sensie to właśnie brak zaufania ciągle stoi im na przeszkodzie.
OdpowiedzUsuńAleż mnie irytują takie mamuśki jak rodzicielka Mai, wiecznie niezadowolone z własnych dzieci i porównujące je do innych. Wygląda na to, że nie najlepiej się ze sobą dogadują, co w dużej mierze uwarunkowane jest ciągłym krytykanctwem matki i chorą rywalizacją z sąsiadką.
Pozdrawiam :*
Oby znowu byli razem. widać, że ciągnie ich do siebie.
OdpowiedzUsuńJa jestem podejrzliwa i mnie bardzo zaintrygował fragment o tym, że Maja nie lubi prowadzić samochodu po zmroku. Czy to jakieś demony przeszłości czy po prostu rzecz, której nie lubi? Ale cieszy, że spędziła ze Zbyszkiem czas, tak po prostu przy rozmowie. I do tego te smsowanie. Myślę, że to zmierza w dobrym kierunku :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)
Chciałabym powiedzieć,a raczej napisać,że adres "pomóż tej miłości" jest po prostu piękny.
OdpowiedzUsuńMajka i Zbyszek muszą pokonać jeszcze długą drogę,ale myślę,że zmierzają w dobrym kierunku
Zapraszam na nowość na http://kruszymy-sie.blogspot.com/