piątek, 27 maja 2016

Rozdział 11

Wasz hotel znajdował się blisko warszawskiej Starówki, więc tam skierowali się Twoi przewodnicy. Mimo później pory, to można było na niej spotkać trochę ludzi. Plac Zamkowy wręcz tętnił życiem. Podobało Ci się to miejsce. W ogóle podobała Ci się stolica. Zawsze twierdziłaś, że to naprawdę kawał dobrej roboty tak odbudować ruiny miasta po wojnie.
 - A tutaj sobie z Olką chodziłem na wagary – wyszczerzył się Karol.
 - Nie masz się czym chwalić – zaśmiał się Wrona.
 - Bo Ty niby nigdy z lekcji nie uciekałeś, cwaniaku?
 - No to przecież, że ja wzorowy uczeń! – środkowy się oburzył.
 - Chyba tylko przy rodzicach.
 - Wasza historia mnie urzekła – Zibi pokręcił głową. Spojrzałaś na Niego z uśmiechem. Wyglądał wspaniale w tym nocnym świetle ulicznych lamp. Stał z rękoma w kieszeniach spodni i patrzył na pozostałą dwójkę siatkarzy z politowaniem.
 - Idźcie z tym do Trudnych Spraw – dodałaś swoje trzy grosze.
 - W sumie zawsze chciałem być aktorem – Karol się zamyślił, pocierając palcami swój podbródek i patrząc w górę.
 - Ale aktor nie chce być Tobą – stwierdził Wrona, za co został zgromiony przez kolegę spojrzeniem. Po chwili Kłos zrobił dziwną minę. Pomieszanie przerażenia ze zdziwieniem. – O cholera! Na śmierć zapomniałem!
 - O czym? – zdziwił się Andrzej.
 - Zapomniałem! Musisz iść ze mną!
Karol mówił spanikowany i pociągnął kolegę. Szybkim krokiem oddalili się od Was. Widziałaś jak Kłos coś zawzięcie drugiemu środkowemu tłumaczy, przy tym bardzo gestykulując. Wszyscy byliście jego zachowaniem zdziwieni. Zarówno Andrzej, jak i Ty, i Zbyszek.
 - Chyba Nas olali – stwierdziłaś po chwili ciszy.
 - Oni wiesz… potrzebują chwili dla siebie – zaśmiał się. Zerknęłaś do góry, patrząc na twarz Zbyszka.
 - A My co robimy? – spytałaś trochę nieśmiało.
 - Może przejdziemy się jeszcze? – zaproponował. Przytaknęłaś z uśmiechem. Wolnym krokiem ruszyliście przed siebie.

Między Wami przez jakiś czas panowała cisza, jednak nie była ona wcale krępująca. Strasznie korciło Cię żeby złapać Ją za rękę, dlatego dla bezpieczeństwa trzymałeś ręce w kieszeniach. Byłeś zadowolony takim obrotem sprawy. Czułeś, że Karol wcale o niczym nie zapomniał, tylko zrobił to specjalnie żebyście zostali sami. Z jednej strony chciałeś go zabić, ale z drugiej byłeś mu wdzięczny. Nogi same poniosły Was przed fontannę, która mieniła się na różne kolory. Zawsze Ją lubiłeś. To było magiczne miejsce.
 - Pamiętam to miejsce – stwierdziła szatynka, przyglądając się wodzie, która co jakiś czas ‘’wyskakiwała’’ w górę.
 - A ja pamiętam jak do tej fontanny wpadłaś – wyszczerzyłeś się w Jej stronę, a Ona zmrużyła oczy, marszcząc przy tym uroczo nos.
 - Nie powiem z czyją pomocą – mruknęła, udając obrażoną. Pokręciłeś głową, przymykając oczy. Mimowolnie w Twojej głowie pojawiło się owo wspomnienie.

Stoisz z Nią przed fontanną. Oboje z zachwytem przypatrujecie się temu wodnemu spektaklowi. Stoisz za Nią, obejmując Ją w pasie. Ona ufnie wtula się w Twój tors. Opierasz głowę na czubku Jej głowy. Delektujesz się Jej cudownym zapachem. Uwielbiasz takie chwile jak ta. Nie musicie nic mówić. Cieszycie się w ciszy swoją obecnością. Nigdy nie byłeś romantykiem, ale ani Tobie, ani Jej to nie przeszkadzało. Jako, że nie mogłeś się powstrzymać, gdy przyszedł Ci do głowy pewien pomysł, to natychmiast wziąłeś Ją na ręce.
 - Co Ty robisz?! – zdziwiła się Twoim nagłym zachowaniem.
 - Kocham Cię – powiedziałeś i dałeś Jej przelotnego całusa. Nie wiedziała o co Ci chodzi. Podszedłeś do fontanny i delikatnie Ją do niej wrzuciłeś, nie chcąc żeby stała się Jej przy tym krzywda, bo fontanna nie była przecież głęboka.
 - Bartman, Ty idioto! – krzyknęła zdenerwowana. Nie mogłeś powstrzymać śmiechu. Ludzie musieli mieć Cię za kosmitę, bo śmiałeś się, jakbyś dostał jakiegoś ataku. Twojej ukochanej natomiast wcale do śmiechu nie było.
 - Jeszcze mi za to za zapłacisz – fuknęła, wychodząc z wody. Kapało z Niej z każdej strony.
 - Uroczo wyglądasz, skarbie – rzuciłeś, ignorując Jej słowa.
 - A Ty za to jak totalny psychol – mruknęła obrażona.

 - Ale przyznaj, to było zabawne – stwierdził z łobuzerskim uśmiechem.
 - Z mojej perspektywy nie bardzo – odparłaś.
 - Co powiesz na powtórkę z rozrywki? – spojrzał na Ciebie z cwaniackim błyskiem w oku. Wiedziałaś co kombinował i bardzo Ci się to nie podobało.
 - Nawet nie próbuj… - rzuciłaś i zaczęłaś uciekać, bo Zbyszek zrobił już krok w Twoją stronę. Musieliście wyglądać jak dzieci, albo para niedorozwiniętych debili, bo ganialiście się wokół fontanny, gdy na zegarku była prawie północ. Musiałaś przyznać, że to bieganie było w sumie zabawne. Wiedziałaś, że takie nie będzie jeśli faktycznie wrzuci Cię do tej fontanny. Na chwilę straciłaś koncentrację, myśląc ‘’co by było gdyby’’ i wtedy poczułaś Jego ramiona oplatające Cię w pasie i unoszące delikatnie do góry.
 - Zibi, proszę, nie – kręciłaś głową, wyrywając się Mu. W odpowiedzi usłyszałaś tylko śmiech.
 - Jestem lepszy. Złapałem Cię – stwierdził z wyczuwalną dumą w głosie.
 - Masz dłuższe nogi, to dlatego – oburzyłaś się. – Jest zimno! Bądź rozsądny!
 - Poproś, to Cię puszczę – zaśmiał się.
 - Zbyszek, proszę – jęknęłaś, widząc, że stoicie tuż przy brzegu fontanny.
 - Takie trudne? – spytał, stawiając Cię ponownie na ziemi i odwracając w swoją stronę. Nie puścił Cię jednak całkiem, bo wciąż trzymał Cię w pasie. Byliście bardzo blisko siebie. Serce zaczęło Ci bić jak oszalałe. Bałaś się, że przez to nabawisz się jakiejś arytmii. Nieśmiało spojrzałaś w górę i natrafiłaś na przenikające Cię piękne, zielone tęczówki. Nie wiesz jak długo staliście w tej pozycji, tak po prostu patrząc sobie w oczy. To była magiczna chwila, zdecydowanie. Myślałaś, że śnisz, gdy siatkarz powoli zbliżał twarz do Twojej. Nie mogłaś uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Wasze twarze niemal się już stykały, a Wasze oczy wciąż były w siebie wpatrzone. Byliście niczym zahipnotyzowani. To był ten moment. To była chwila…

 - Ares! – krzyknął jakiś głos i po chwili straciliście równowagę, bo jakiś duży pies przebiegł między Waszymi nogami. I magiczna bańka prysła…

___________________

Nie zabijajcie za końcówkę :D Nie wiem jak Wam, ale mi ten rozdział jak do tej pory podoba się najbardziej ;)
A od jutra zaczynamy ostatnią batalie o Rio! Chłopaki, wierzę w Was <3
Pozdrawiam ;*

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 10

Pół nocy nie mogłaś zasnąć. Przewracałaś się z boku na bok. Szukałaś idealnej pozycji żeby wreszcie oddać się w ramiona Morfeusza, lecz na próżno. Pewien przystojny i wysoki brunet zawładnął Twoimi myślami na tyle, że nie mogłaś spać. Ciągle wspominałaś ten drobny gest, który wywołał w Tobie tyle pozytywnych uczuć. Było Ci bardzo miło z myślą, że Zbyszek się o Ciebie martwi. Bo jak inaczej mogłaś określić Jego pożegnanie? Oczywiście od razu po powrocie do mieszkania wysłałaś mu wiadomość z informacją, że dotarłaś do celu. Odpisał, że teraz może spokojnie iść spać i życzył Ci miłej nocy. Niestety to wywołało w Tobie tyle dziwnej euforii, że nie mogłaś zmrużyć oka. Czułaś się trochę jak zakochana nastolatka, która przeżywa swoją pierwszą miłość. Rzeczywistość była jednak inna. Byłaś już dorosłą kobietą. Miałaś te 25 lat, więc powinnaś zachowywać się dojrzale i odpowiedzialnie. Serce jednak dyktowało Ci co innego. Dlatego właśnie popełniałaś w życiu tyle błędów. W tym ten jeden – najważniejszy błąd. Żałowałaś go każdego dnia. Nie mogłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Widziałaś w nim osobę, która zniszczyła Twoje życie. Sama je sobie zniszczyłaś. Kiedy już wszystkie jego elementy były idealnie poukładane, to postanowiłaś tą układankę zburzyć. Poddałaś się emocjom, bo Twoje serce wyrywało się do zielonookiego bruneta z cyfrą 9 na plecach. Nie żałowałaś, że to zrobiłaś, że poddałaś się temu uczuciu. Żałowałaś tego, że byłaś zwykłym tchórzem i nie potrafiłaś przyznać się do prawdy. Jednak teraz los daje Ci drugą szansę, abyś wszystko mogła naprawić. Dlatego musiałaś być rozważna. Nie mogłaś zbytnio ulegać emocjom. Chciałaś odzyskać to szczęście, które miałaś przy Zbyszku. Wierzyłaś, że z czasem Wasze stosunki wrócą na miłosne tory. Bałaś się jedynie, że ten czas będzie trwał zbyt długo…

Dźwięk budzika nieznośnie dudnił Ci w głowie. Leniwie podniosłaś powieki i sięgnęłaś po telefon. Wyłączyłaś alarm i westchnęłaś. Nie wyspałaś się ani trochę. Czułaś, że jesteś bardziej zmęczona, niż zregenerowana. Niechętnie wstałaś z łóżka. Prysznic odrobinę Cię pobudził, na tyle abyś mogła jakoś funkcjonować o tej 6 rano. W szlafroku zawędrowałaś do kuchni. Zaparzyłaś sobie kawę, która miała Cię obudzić do końca. Po skonsumowaniu śniadania odłożyłaś naczynia do zmywarki i poszłaś się ubrać. Postawiłaś na coś wygodnego, bo czekały Cię ponad 3 godziny w autobusie. Ubrałaś się (link), a następnie zrobiłaś delikatny makijaż. Nie lubiłaś się mocno malować. Dopakowałaś kosmetyczkę i włożyłaś ją do małej walizeczki. Mieliście wrócić następnego dnia, więc spakowałaś trochę rzeczy.
Punktualnie o 7 zjawiłaś się pod Energią, gdzie było już większość siatkarzy i członków sztabu szkoleniowego. Przywitałaś się ze wszystkimi. W tym momencie podjechał również autokar Skry i wszyscy zaczęli wpakowywać swoje bagaże do bagażnika umiejscowionego na środku pojazdu. Nagle zauważyłaś, że ktoś bierze Twoją walizkę i wkłada ją za Ciebie. Oczywiście od razu poznałaś tego osobnika i uśmiechnęłaś się ciepło.
 - Dzięki – powiedziałaś.
 - Drobiazg – puścił Ci oczko. Razem, ale w ciszy skierowaliście się do wejścia autobusu. Przepuścił Cię w drzwiach. Zajęłaś miejsce na środku, które zwykle zajmowałaś. Od razu włożyłaś słuchawki w uszy i oparłaś głowę o szybę. Uznałaś, że skoro nie mogłaś spać w nocy, to może choć teraz będzie Ci to dane. Takim oto sposobem przespałaś praktycznie całą drogę do stolicy.

Usiadłeś w miejscu, w którym miałeś idealny widok na śpiącą Majkę. Oczywiście, gdy Kłos o to do Ciebie zagadał, to zaprzeczyłeś, twierdząc, że ot tak sobie tam usiadłeś. Akurat kogo, jak kogo, ale jego nie musiałeś oszukiwać, bo i tak Ci nie uwierzył. Usadowił się za Tobą. Denerwowało Cię jego gadanie nad Twoich uchem, więc zrobiłeś to, co Maja – włożyłeś słuchawki w uszy i poszedłeś spać. Kiedy się obudziłeś, to byliście już w Warszawie. Większość siatkarzy także drzemała. Usiadłeś sobie trochę bokiem i wpatrywałeś w Maję. Uśmiechnąłeś się pod nosem. Lubiłeś patrzeć, gdy śpi. Pamiętałeś jeszcze, kiedy nie raz spała wtulona w Twój bok w Twoim mieszkaniu w Rzeszowie. Gdy budziłeś się wcześniej, to obserwowałeś jak uśmiecha się przez sen. Wiedziałeś, że była wtedy szczęśliwa. Gdy chciałeś wyjść z łóżka, to podświadomie bardziej się w Ciebie wtulała. Tak jakby bała się, że znikniesz. Głaskałeś ją wtedy po głowie i czule całowałeś w czoło. Lubiłeś też budzić ją delikatnym pocałunkiem. Zawsze powtarzała wtedy, że czuje się przy Tobie jak w niebie. Mimo wszystko lubiłeś wracać do tych wspomnieć, bo ta drobna szatynka sprawiała, że byłeś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jeszcze żadna kobieta nie zawładnęła Twoim sercem tak bardzo, jak właśnie Dębiec. Sam nie wiedziałeś, co Ona miała w sobie takiego, co sprawia, że tak za Nią szalejesz. Dla innych była zwykłą, szarą myszką, niezbyt wyróżniającą się z tłumu. A dla Ciebie? Dla Ciebie była kobietą życia i wiedziałeś, że mógłbyś zrobić dla Niej wszystko. Póki co chciałeś jednak na nowo Jej zaufać tak, jak dawniej. Autokar się zatrzymał. Siatkarze powoli zaczęli opuszczać swoje miejsca, a Ona dalej spała. Podszedłeś do Niej i delikatnie Ją szturchnąłeś. Otworzyła oczy i wyprostowała. Słuchawki wypadły Jej z uszu. Chyba jeszcze nie do końca ogarniała, co się dzieje.
 - Pobudka śpiąca królewno – zaśmiałaś się. – Jesteśmy na miejscu.
 - Dzięki – odparła i odwzajemniła Twój uśmiech. Puściłeś Jej tylko oczko i ruszyłeś do wyjścia. Postanowiłeś, że wyciągniesz Jej walizkę, bo Ona się przez to stado siatkarzy nie przeciśnie szybko.
 - Zbychu, jaki Ty kulturalny – zaśmiał się Karol, widząc, że stoisz z dwoma bagażami.
 - Cicho bądź – uśmiechnąłeś się tylko.

Pierwszym Waszym przystankiem był hotel, w którym się zameldowaliście. Mogliście też się odświeżyć po podróży i zostawić swoje rzeczy. Po około godzinie znów wszyscy weszliście do autobusu i ruszyliście na warszawski Torwar. Siatkarze odbyli tylko godzinny rozruch. Było jednak widać, że są przygotowani do meczu. Warszawa nie była takim prostym terenem i zdarzało się nie jednej drużynie polec. Wierzyłaś jednak, że Skrzaty dadzą radę pokonać Politechnikę. Pod wodzą Falascy znów wracali na szczyt.
Tak jak obstawiałaś, mecz skończył się zwycięsko dla gości. O dziwo poszło lepiej, niż się spodziewali. Szybkie 3:0, więc już na 20 byliście w hotelu. Zjadłaś kolację w towarzystwie Zbyszka, Karola i Andrzeja. Zdziwiło Cię, że zajęli Ci miejsce, ale nie ukrywałaś, że Ci to odpowiadało.
 - Co powiecie na spacer po Warszawie? – rzucił Karol. Spojrzeliście na Niego zaciekawieni.
 - Jestem za, stęskniłem się za stolicą – przytaknął mu Wrona.
 - Ale Wy też idziecie żebyśmy nie wyszli na gejów – Kłos wymierzył w Was widelcem. Zaśmiałaś się, kręcąc głową.
 - Nie wiem, czy moja psychika nie ucierpi na spacerze z Wami – przyznałaś.
 - Już i tak ucierpiała podczas pracy, więc postanowione, idziesz z Nami – wyszczerzył się.
 - To ja też pójdę, nie będę tu sam siedział i się nudził – uśmiechnął się Zibi. Na Jego odpowiedzi najbardziej Ci zależało. Myśląc o tym spacerze wspominałaś mecz Resovii na wyjeździe, gdy Zbyszek również wziął Cię na nocny spacer po stolicy. Jednak były dwie zasadnicze różnice. Wtedy nie było z Wami nikogo innego, no i przede wszystkim byliście wtedy Razem. Mimo to i tak się cieszyłaś na taką jakby powtórkę z rozrywki.

Będąc w swoim pokoju zastanawiałaś się, czy się przebrać. Miałaś na sobie koszulkę Resovii i czerwoną spódniczkę, która bardzo fajnie z tym wyglądała, gdy koszulkę włożyło się do środka. Uznałaś, że założysz na to sweterek i kurtkę, i powinno być Ci ciepło. Zaczął się listopad, więc wieczory były zimne. Uznałaś jednak, że daleko nie pójdziecie. Po chwili usłyszałaś pukanie, więc wzięłaś torebkę i wyszłaś z pokoju. Na korytarzu czekali już na Ciebie siatkarze.

_______________________

Na Memoriale 3 miejsce, co mnie osobiście cieszy, bo jak pokazuje historia tego turnieju, to kiedy go wygrywamy nie idzie nam na wielkiej imprezie w sezonie. Tak jak np w tamtym roku. Wygrany Memoriał i 3 miejsce w PŚ, które nie dało nam awansu i porażka w ćwierćfinale ME... Więc teraz czekamy na najważniejszy póki co turniej, czyli #misjaTokio!
Pozdrawiam ;*

piątek, 13 maja 2016

Rozdział 9

 - Karol? – zdziwiłeś się, otwierając drzwi od swojego mieszkania. – Ty w sobotę u mnie?
 - Można ująć, że zostałem słomianym wdowcem – skrzywił się. – Przygarniesz mnie? Mam piwko!
 - Jak masz piwo, to mogę Cię przygarnąć – zaśmiałeś się i wpuściłeś przyjaciela do środka. Środkowy skierował się do salonu, a Ty do kuchni aby przynieść 2 kufle na ten złocisty napój z białą pianką. Rozlaliście zawartość puszek do nich.
 - To gdzie ta Twoja Ola wyfrunęła? – zagadałeś, biorąc łyka piwa.
 - Na zakupy. Olała moje towarzystwo dla kogoś innego – udawał załamanego. Pokręciłeś głową z lekkim śmiechem.
 - Kobieta w galerii to cały dzień wolnego, powinieneś się cieszyć – stwierdziłeś.
 - Cieszę, ale mam też ciekawą informację dla Ciebie – przyznał. Spojrzałeś na niego z zaciekawieniem.
 - Jaką?
 - Towarzyszy jej Maja. Twoja Maja.
 - Maja? Od kiedy one się kumplują? – zdziwiłeś się.
 - Nie wiem, ale jak one dwie się dogadają, to mamy przejebane stary – zaśmiał się.
 - A co ja mam do tego? – uśmiechnąłeś się. – Ciekawe jaką Majka kupi sukienkę.
 - Skąd wiesz co ona kupuje?
Zorientowałeś się w tym momencie, że Twój przyjaciel jeszcze nic nie wie o weselu, na które idziesz z byłą dziewczyną. O weselu Jej niedoszłego męża. Dzień świra, czyż nie? Brzmiało to dosyć dziwnie i zapewne każdy by się zdziwił. Opowiedziałeś więc Kłosowi o sytuacji, w której Cię zaprosiła. Uśmiechnąłeś się pod nosem, przypominając sobie Jej nieśmiały wzrok. Z jednej strony Cię zaskoczyła, ale z drugiej bez wahania się zgodziłeś. Dopiero po czasie zacząłeś myśleć, że to będzie dziwna sytuacja. W końcu tam będzie Jej były narzeczony, którego z Tobą zdradziła, nic Ci o tym nie mówiąc i jego cała rodzina, która zapewne zna Maję doskonale. Wiedziałeś, że będziesz czuć się tam dziwnie, tak obco. Ale z drugiej strony Majce też będzie głupio. Zgodziła się tylko ze względu na sympatię do młodej pary. Nie wiedziałeś jakie będziesz miał odczucia, widząc tego, którego przez pół roku zdążyłeś znienawidzić. Codziennie sobie powtarzałeś, że to on Ci Ją zabrał, lecz prawda okazała się być inna. Czy dasz radę sobie z tym poradzić? Chyba ogarnęły Tobą wątpliwości.
 - Tylko żebyś nie padł, jak się Majka wystroi – zaśmiał się Kłos, wyrywając Cię z Twoich rozmyślań.
 - Mam inne obawy – westchnąłeś i upiłeś na raz pół kufla.
 - Boisz się spotkać tego Jej byłego? – zapytał dla pewności.
 - Też. Wiesz, do niedawna myślałem, że są razem, że mi Ją zabrał. A teraz? Idę na jego wesele z, na szczęście, inną kobietą. Zdecydowanie dziwna sytuacja…
 - Wy oboje w ogóle dziwni jesteście – przewrócił oczami.
 - Czemu?
 - Bo się kochacie i robicie problemy? – spytał, ale bardziej twierdzącym tonem, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
 - Dobrze wiesz jak jest…
 - No i? – przerwał Ci. – Zibi, ja wiem co Ona Ci zrobiła, ale swoje już odpokutowała. Myślisz, że Jej było łatwo? Cierpiała tak samo jak Ty.
 - A czy to moja wina? – oburzyłeś się. Karol zachowywał się tak, jakbyś to Ty kazał Jej Ciebie oszukać. Przynajmniej tak to w tamtym momencie odebrałeś.
 - Jejku, źle mnie zrozumiałeś – wywrócił oczami. – Chodzi mi o to, że Ona już chyba swoje odpokutowała. Widać, że Jej na Tobie zależy. Gdyby tak nie było, to opiekowałaby się Tobą przez ten tydzień, jak miałeś kontuzję? Poza tym cała drużyna już zauważyła, jak Wy na siebie patrzycie.
 - No w sumie coś w tym jest – przyznałeś po chwili namysłu. – Ale ja dalej mam jakieś opory.
 - Zależy Ci na Niej?
 - Zależy. Kocham Ją nadal, a nawet chyba mocniej, niż gdy byliśmy razem – westchnąłeś. Oparłeś głowę o oparcie kanapy i zamknąłeś oczy. Automatycznie w myślach pokazała Ci się Maja, uśmiechając się w ten swój wyjątkowy sposób. Wyjątkowy dla Ciebie. Wpadłeś po uszy, Bartman.

Znalezienie butów i dodatków było już o wiele prostsze, niż znalezienie sukienki. Koło 21 byłyście już w Bełchatowie. Zawiozłaś blondynkę pod jej blok i podziękowałaś za pomoc. Byłaś jej bardzo wdzięczna. Nie dość, że Ci pomogła znaleźć wymarzoną sukienkę, to jeszcze zostanie Twoją wizażystką, abyś wyglądała pięknie za te 3 tygodnie. W dodatku wysłuchała Cię i w pewnym sensie poczułaś dzięki temu ulgę. Coś chyba jednak jest w tym, że człowiek lepiej się czuje, gdy się komuś wygada.
 - Nie ma sprawy – zaśmiała się. – Drobiazg. Ale pamiętaj! Masz uważać na paznokcie. Muszą być ładne i długie, bo inaczej ja nic z nimi nie wskóram.
 - Tak jest, kapitanie – zasalutowałaś jej ze śmiechem.
 - Oho, mojego Karola gdzieś wywiało, bo auta nie ma – stwierdziła, patrząc w kierunku pustego miejsca parkingowego. – O wilku mowa.
Kiedy blondynka to mówiła, to rozdzwonił się jej telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie środkowego. Odebrała natychmiast i westchnęła, słysząc co jej ukochany ma do powiedzenia.
 - Yhym, zaraz przyjadę – odparła i się rozłączyła. Pokręciła głową, chowając telefon do torebki.
 - Coś się stało? – zmartwiłaś się.
 - Nie, ale Karol nie ma mózgu.
Parsknęłaś śmiechem, słysząc jak miło Ola wypowiada się o swoim ukochanym.
 - No a nie? Kto inny pojechałby do kumpla samochodem, wiedząc, że będzie pił? I oczywiście jak trwoga, to do Olki!
 - Podrzucić Cię? – uśmiechnęłaś się.
 - Nie no, nie chcę Cię… albo tak – wyszczerzyła się. Spojrzałaś zdziwiona jej nagłą zmianą zdania.
 - Okej, to gdzie jechać?
 - Doskonale znasz ten adres – uśmiechnęła się szeroko, więc od razu wiedziałaś u jakiego kolegi jest Kłos. Westchnęłaś, bo nieświadomie się w to wpakowałaś. Chciałaś się zobaczyć ze Zbyszkiem. Uwielbiałaś Jego towarzystwo i cieszyłaś się na każdą chwilę rozmowy z Nim. Jednak jakaś część Ciebie mówiła, że nie powinnaś tak często się z Nim widywać, bo powoli wbijasz sobie sama szpilki w serce. Widzisz Go, ale nie możesz mieć, mimo, że bardzo chcesz. Miłość jest cholernie skomplikowana.

Wypiliście po 2 piwa, więc niewiele. Nie mogliście sobie pozwolić na więcej, bo następnego dnia czekał na was mecz wyjazdowy. Twój przyjaciel zadzwonił po swoją dziewczynę, która chyba nie była zadowolona, że musi jechać po swojego ukochanego, bo ten nie pomyślał, że nie będzie mógł wrócić swoim samochodem z racji wypitego alkoholu. Czasami zastanawiasz się, gdzie on ma głowę? Z drugiej strony wiedziałeś, że przynajmniej się trochę pośmiejesz, kiedy Ola nie będzie szczędzić swojemu chłopakowi przy Tobie, a on się będzie tłumaczył. Lubiłeś patrzeć na takie sytuacje.
Usłyszałeś dzwonek do drzwi, więc poszedłeś otworzyć. Nie patrzyłeś przez wizjer, bo wiedziałeś kto jest Twoim gościem. Mimo to widok, który zastałeś Cię zaskoczył. Poczułeś znów to ciepło rozlewające się po całym Twoim ciele i mimowolnie się uśmiechnąłeś.
 - Cześć, dziewczyny – zacząłeś. Odpowiedziały Ci z uśmiechem i weszły do środka.
 - Gdzie ta moja lama? – zapytała blondynka na wstępie.
 - Oleńko moja kochana! Jak miło Cię widzieć! – w korytarzu znalazł się środkowy. Przytulił swoją dziewczynę i cmoknął się siarczyście w policzek. Ona natomiast spiorunowała go wzrokiem, na co się cicho zaśmiałeś. Zauważyłeś kątem oka, że Maję też to rozbawiło. Wydawało Ci się jednak, że jest jakaś dziwnie spięta. Ciekawiło Cię dlaczego. Spojrzałeś na Nią i uśmiechnąłeś się ciepło.
 - Dlaczego ja jedyna w tym związku potrafię używać swojego mózgu? – zaczęła blondynka, chwytając się pod boki.
 - No bo ja to piwo to tak spontanicznie kupiłem i no wiesz.. – Kłos nieudolnie się tłumaczył, nerwowo drapiąc po karku.
 - Jasne, już ja znam te Twoje spontanicznie – prychnęła. – A co byś zrobił, gdybym była bardziej zła i nie przyjechała?
 - Poszedłbym z buta, wymuszając na Tobie wyrzuty sumienia – wyszczerzył się.
 - Jaki pewny siebie – zmrużyła oczy. – Kluczyki.
Wyciagnęła dłoń przed siebie, a siatkarz wyciągnął owy przedmiot z tylnej kieszeni swoich jeansów.
 - Dziękuję. Teraz sobie wracasz z buta, kochanie – usmiechnęła się uroczo i odwróciła napięcie.
 - Co? Ale Oluś!
 - Na razie, Zibi! Pa Maja! – pożegnała się z Tobą.
 - Pa, Olka. Miło było Cię widzieć – zaśmiałeś się. Szatynka również pożegnała się z blondynką, będąc rozbawioną.
 - Ola czekaj! – krzyknął spanikowany siatkarz, gdy dziwczyna wyszła z mieszkania. W pośpiechu ubrał swoje buty. Wybiegł za ukochaną jak poparzony.
 - Pa, Karol – zaśmiałeś się, zamykając za nim drzwi.
Teraz zostałeś z Nią sam na sam. Nie wiadomo czemu wydawała Ci się być jakoś dziwnie speszona. Przecież nie pierwszy raz była u Ciebie w ostatnim czasie. A może tylko Ci się wydawało? Jesteś przewrażliwiony, Bartman.
 - Też się zbieram. Właściwie miałam Ole tu tylko podrzucić, ale uznałam, że się chociaż przywitam – oznajmiła, unosząc w góre prawy kącik ust.
 - Może zostaniesz na chwilę? Zrobię herbatę – zaproponowałeś.
 - Lepiej nie – pokręciła głową. – Jutro rano jedziemy do Warszawy i lepiej żebyś się wyspał.
 - No niby tak – podrapałeś się po karku. Miała rację, ale i tak chciałeś z Nią spędzić chwilę czasu. Nie chciałeś Jej jednak zatrzymywać na siłę.
 - To do jutra, Zbyszek – powiedziała to, patrząc Ci w oczy. Wywołała tym przyspieszony rytm Twojego serca. Nie mogłeś uwierzyć, że jakaś dziewczyna aż tak na Ciebie działa, wywołując taki stan.
 - Jedź ostrożnie i napisz jak będziesz w domu – poprosiłeś i pocałowałeś delikatnie jej policzek. Była noc i choć Bełchatów to spokojne miasto o tej porze, to wolałeś mieć pewność, że dotarła do domu cała. Martwiłeś się o Nią, ale było to przecież zrozumiałe.

___________________

Nie wiem jak Wy, ale ja chcę wakacje juz teraz! Strasznie zmęczona ostatnio jestem...
Pozdrawiam ;*

piątek, 6 maja 2016

Rozdział 8

Umówiłaś się z Olą na sobotnie popołudnie. Punktualnie o 16 zameldowałaś się pod jej osiedlem. Miałyście jechać Twoim samochodem do Łodzi, bo Ty tak zaproponowałaś. Blondynka z uśmiechem wsiadła do pojazdu, witając się z Tobą ciepło.
 - Hej, hej – zaczęła, a następnie zapięła pas.
 - Cześć – odparłaś, odwzajemniając uśmiech. Półgodzinna podróż do stolicy województwa łódzkiego minęła Wam w miłej atmosferze. Początkowo byłaś trochę spięta, ale Ola okazała się być doskonałą kompanką do rozmowy. Rozluźniłaś się i śmiałaś razem z nią. Zakupy zapowiadały się ciekawie. Jednak w Manufakturze okazało się, że obie jesteście wymagające co do strojów. Mało co wam wpadało w oko. Jeśli już jakaś sukienka się wam spodobała, to po przymierzeniu czułyście się albo niekomfortowo, albo brzydko. O ile Ola po 2 godzinach sobie już coś znalazła, to Ty nadal miałaś dylemat. Przeszłyście prawie całe centrum handlowe, a Ty nie znalazłaś tej jednej wyjątkowej sukienki. Sama nie wiedziałaś jaką chcesz, ale wiedziałaś jedno – musisz w niej wyglądać zjawiskowo. Pewnie pierwszy raz w życiu, ale musisz. Chciałaś spodobać się Zbyszkowi żeby znów zwrócił na Ciebie uwagę. Być może byłaś naiwna, sądząc, że jakiś strój sprawi, że ze znajomych znów przeniesiecie się na wyższy poziom. Skoro już raz z tej góry spadłaś, to ciężko było na nią wrócić, będąc tak potłuczonym. Może to syzyfowa praca, ale próbowałaś. Za dobre chęci nie każą, a mogą przecież nagrodzić, czyż nie?
 - Pięknie wyglądasz w tej sukience – przyznałaś koleżance, gdy zatrzymałyście się w kawiarni na coś do picia.
 - Dziękuję – uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że Karolowi też się spodoba. Obiecał, że na rocznicę zabierze mnie na kolację, wiec chcę ładnie wyglądać.
 - Uwierz mi, facet padnie, gdy Cię w tym zobaczy – przyznałaś, a następnie upiłaś łyk aromatycznej kawy, którą delektowało się Twoje podniebienie.
 - Taką mam nadzieję – zaśmiała się. – A tak właściwie, to jeszcze w ogóle nie powiedziałaś na co Ty szukasz tą sukienkę?
 - Na wesele – odpowiedziałaś.
 - Teraz wesele? Czy szukasz z wyprzedzeniem, bo przezorny zawsze ubezpieczony? – zdziwiła się.
 - Za 3 tygodnie. Też się zdziwiłam, ale rodzice na nich naciskają – wzruszyłaś ramionami. – Więc teraz się muszę martwić o sukienkę.
 - No i strasznie wybredna jesteś – pokręciła głową.
 - Bo szukam czegoś wyjątkowego. Taka wielka galeria i nic nie ma – westchnęłaś zrezygnowana.
 - Wyjątkowego powiadasz – zainteresowała się. – Przyznaj się, kogo chcesz oczarować?
 - Co? – zaskoczyła Cię. Ale w końcu to kobieta, a kobieta zawsze się domyśli o co tej drugiej chodzi.
 - Nie ściemniaj. Przystojny? Po co pytam, na pewno przystojny skoro Ci się spodobał. Jaki gust do ubrań, to i do facetów – wyszczerzyła się, a Ty roześmiana pokręciłaś głową.
 - No tak, w sumie chciałabym na kimś zrobić wrażenie – odparłaś nieśmiało.
 - To trafiłaś do odpowiedniej osoby – klasnęła w dłonie. – Kochana, zrobię Cię na bóstwo!
 - Serio? Pomogłabyś mi się na to wesele przygotować?
 - No jasne! A zdradzisz mi kim jest ten szczęściarz?
 - Raczej pechowiec – mruknęłaś, podpierając głowę na ręce.
 - Pechowiec? Przecież fajna z Ciebie dziewczyna.
 - W sumie chyba Ci mogę powiedzieć… - zaczęłaś się przełamywać. Czułaś, że może rozmowa z blondynką choć trochę Ci pomoże. Może doradzi Ci coś z jej punktu widzenia.
 - Zamieniam się w słuch – przyznała, patrząc na Ciebie wyczekująco.
 - To Zbyszek.
 - Bartman? Tak jakoś czułam od tego ostatniego spotkania, że coś macie się ku sobie, a od Karola wiem, ze Wy to się chyba znacie z Rzeszowa, co nie?
 - No tak. Ale możesz Karolowi nic nie mówić? Bo oni się kumplują i wiesz…
 - Wiadomo, masz to jak w banku. Karol to papla, głupia bym musiała być, gdybym mu powiedziała – wywróciła oczami. – To co, w Rzeszowie tak między Wami zaiskrzyło?
 - Można tak to ująć – stwierdziłaś i w skrócie opowiedziałaś Oli całą historię. Słuchała w skupieniu, a na końcu wydawała się być mega zdziwiona. Byłaś gotowa teraz na niezbyt przyjemne epitety pod swoim adresem. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
 - Rany, nieźle poplątana historia – przyznała. – Ale dalej się kochacie. To widać gołym okiem.
 - Nie wiem, co On czuje, ale wiem, że na Jego miejscu nie chciałabym mnie znać – westchnęłaś. – Zachowałam się okropnie.
 - Każdy popełnia błędy – spojrzała na Ciebie ze współczuciem. – Ale los dał Wam szansę go naprawić. Gdybym wtedy Cię znała, to pewnie nawrzeszczałabym na Ciebie, że powinnaś mu się przyznać, że masz narzeczonego, a nie uciekać. Czemu właściwie zrobiłaś tak, a nie inaczej?
 - W sumie nie wiem. Ze strachu chyba. Miałam straszne wyrzuty sumienia i chyba w ten sposób chciałam się ukarać, bo bez Niego strasznie ciężko mi było.
 - I przy okazji ukarałaś też Jego. Na pewno za Tobą tęsknił tak samo, jak Ty za Nim.
 - Powiedział mi, że nie potrafi mnie znienawidzić, więc mam jakąś tam małą nadzieję – przyznałaś nieśmiało.
 - Wiesz co? Czuję, że to wesele będzie idealną okazją żebyście się na nowo do siebie zbliżyli. A ja Ci pomogę się do niego przygotować.
 - Bardzo Ci dziękuję – uśmiechnęłaś się ciepło.
 - Nie ma sprawy – machnęła ręką. – Dopijaj kawę i lecimy dalej. Trzeba znaleźć to cudo, które zwali Bartmana z nóg!
Zaśmiałyście się obie. Teraz czułaś, że los postawił Ci na drodze osobę, która rzeczywiście zasługuje na miano Twojej przyjaciółki. Byłaś wdzięczna Oli, że tak normalnie zareagowała, słysząc Waszą historię. W dodatku chce Ci pomóc odzyskać siatkarza. Być może w chwili zwątpienia Tobą wstrząśnie żeby dodać Ci energii do działania. Póki co plan był prosty – chciałaś pięknie wyglądać na weselu Jacka, żeby spodobać się Zibiemu.
Przez kolejną godzinę obeszłyście jeszcze kilka sklepów. Byłaś już całkowicie zrezygnowana, bo nic nie przykuło Waszej uwagi na tyle żeby to kupić. Kiedy miałaś już przyznać na głos, że to bez sensu i chcesz wracać do Bełchatowa zauważyłaś Ją. Przystanęłaś w miejscu, a Twoje oczy przypominały pięciozłotówki. Ola zauważyła Twój dziwny stan i próbowała zlokalizować punkt, na którym utkwił Twój wzrok i po chwili go odnalazła.
 - Myślisz o tym samym, co ja? – spytała zdziwiona.
 - To ta! – uśmiechnęłaś się i jak na skrzydłach pognałaś do odpowiedniego sklepu. Miałaś niezwykłe szczęście, bo sukienka z wystawy (link) była ostatnią w dodatku w Twoim rozmiarze. Chyba wreszcie los się do Ciebie uśmiechnął. Ola wręcz wepchnęła Cię do przymierzalni i co kilka sekund pytała, czy już jesteś gotowa. Założyłaś strój delikatnie na siebie, jakby bojąc się, że ją zniszczysz. Czułaś się w niej bardzo wygodnie i tak… pięknie. Sukienka idealnie podkreślała Twoje kobiece kształty. Wiedziałaś, że znalazłaś to czego chciałaś. Wpatrywałaś się w odbicie niczym zahipnotyzowana.
 - Mam dość! Wchodzę! – usłyszałaś zniecierpliwioną blondynkę, która odsłoniła zasłonkę od Twojej kabiny. Od razu otworzyła szeroko oczy, a Ty z nieśmiałym uśmiechem odwróciłaś się w Jej stronę.
 - O kurwa… - wyrwało się jej. Pierwszy raz słyszałaś z jej ust przekleństwo. – Ona jest stworzona dla Ciebie!
 - Tak myślisz?
 - Majka, wyglądasz w niej jak księżniczka!
 - Nie wiem, czy aż tak, ale bardzo mi się ona podoba – przyznałaś, ponownie wpatrując się w swoje odbicie. Ola położyła Ci ręce na ramionach.
 - Widzisz tę laskę w lustrze? – głową wskazała na Twoje odbicie. – Ona na nowo zawróci w głowie Zbigniewowi Bartmanowi. Uwierz mi.

Uśmiechnęłaś się pod nosem. Chciałaś żeby słowa blondynki się sprawdziły.

__________________

Wybaczcie, że tak późno, ale nie miałam dziś kompletnie czasu.
Pozdrawiam ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ