piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 7

Twoja krótka rehabilitacja i przerwa w grze minęła Ci zaskakująco szybko. Po tygodniu noga Ci już nie doskwierała w ogóle. Mogłeś robić wszystko to, co przed tą drobną kontuzją. Wiedziałeś, że dużą zasługę w tym miała Maja i jej umiejętności. Widywałeś się z Nią często, bo uznała, że musi się Tobą zaopiekować, skoro nie możesz sam wszystkiego robić. Kazała Ci leżeć, niczym małemu dziecku, które jest chore. Jej pomoc była Ci na rękę, bo mogłeś z Nią przebywać więcej, niż te chwile na hali. Niby się wahałeś, czy nie robisz źle, chcąc drugi raz wejść do tej samej rzeki, ale przecież nie robiłeś nic złego. Owszem, wciąż w głowie miałeś to, że Cię oszukała, ale nad uczuciami nie mogłeś zapanować. Twoje serce strasznie się ku tej drobnej szatynce wyrywało i nic na to nie mogłeś poradzić. Wiedziałeś jednak, że minie sporo czasu jeszcze zanim ponownie obdarzysz Ją pełnym zaufaniem.
Właśnie trwał ostatni dzień Twojego przymusowego wolnego. Dostałeś pozwolenie, aby następnego dnia stawić się na treningu. Zapewne Miguel najpierw będzie chciał Cię oszczędzać, ale i tak pokażesz mu, że nic Ci nie dolega. Najbardziej nie mogłeś doczekać się meczu. Brakowało Ci tych emocji, adrenaliny, po prostu siatkówki. Od kiedy za dzieciaka połknąłeś tego bakcyla, to nie mogłeś wytrzymać dłuższego czasu bez niebiesko-żółtej piłki i kawałka siatki. 
Majka, jak codziennie ostatnio, królowała w Twojej kuchni. Dawno już nie jadłeś takich pysznych, domowych obiadów. Sam nie byłeś mistrzem w tej dziedzinie i ograniczałeś się do kilku niezbyt skomplikowanych dań, robiąc je na zmianę. Cicho wszedłeś do kuchni i oparłeś się o framugę, ręce chowając do kieszeni swoich dresów. Z lekkim uśmiechem obserwowałeś poczynania swojej ukochanej. Skupiona dodawała kolejne składniki na patelnię. Pachniało w całym mieszkaniu. Uwielbiałeś patrzeć jak się uśmiecha, tak jak teraz, gdy spróbowała dania, które najwyraźniej było już idealnie przyprawione. Odwróciła się wreszcie w stronę drzwi i podskoczyła zaskoczona Twoim widokiem. Zaśmiałeś się, widząc Jej reakcję, kiedy złapała się za serce.
 - Taki straszny jestem? – pokręciłeś głową rozbawiony.
 - Przestraszyłeś mnie – odetchnęła. – Nie słyszałam kiedy wszedłeś.
 - Byłaś za bardzo skupiona na gotowaniu. Pewnie gdyby ktoś wszedł do mieszkania też byś nie zauważyła – stwierdziłem.
 - Albo po prostu zrobiłeś to specjalnie żeby mnie wystraszyć – zmrużyła oczy, kładąc sobie ręce na biodrach. Wyglądała wtedy według Ciebie niezwykle uroczo.
 - A gdybyś dostała zawału? Myślisz, że chciałbym mieć ludzkie życie na sumieniu? – wyszczerzyłeś się. Ona jedynie przewróciła oczami, ale widziałeś, że mimowolnie się delikatnie uśmiecha. W tym momencie wydawało Ci się, że jest szczęśliwa. Ty również byłeś, bo była blisko. Jak widać niewiele Wam trzeba to szczęścia. Niewiele, a może tak wiele? Twoje rozmyślania na ten temat przerwał Jej głos, informujący, że nałożyła Ci Twoją porcję obiadu.

Jak zwykle ostatnio zjedliście w miłej atmosferze. Czułaś się naprawdę dobrze w Jego towarzystwie. Już prawie zapomniałaś o incydencie sprzed tygodnia. Wierzyłaś, że jesteście naprawdę na dobrej drodze aby naprawić Wasze relacje. W sumie można by określić, że już są naprawione. Jednak nadal byliście na etapie dobrych znajomych. Z każdym dniem jednak przestawało Ci to wystarczać. Gdy wracałaś do pustego mieszkania to zawsze czułaś to dziwne nieswoje uczucie, że to nie to czego chciałaś, ale nie mogłaś przecież na nic więcej liczyć. Było Ci również przykro, że z tym wszystkim byłaś sama. Przez sprawę ze Zbyszkiem przez to pół roku zamknęłaś się na ludzi. Nie dopuszczałaś do siebie nikogo bliżej. Owszem, miałaś znajomych, ale nie paliłaś się do jakiś przyjaźni. I to również zaczęło Cię męczyć. Chciałabyś mieć choćby jedną, ale za to dobrą przyjaciółkę, której mogłabyś się zwierzyć, wyżalić lub poradzić w ważnych dla Ciebie kwestiach. Wtem właśnie los chyba zesłał Ci taką osobę. Odebrałaś telefon, zdziwiona, że to ktoś kogo nie masz w kontaktach.
 - Halo? – zaczęłaś rozmowę.
 - Hej. Tu Ola, ta od Kłosa – przedstawiła się rozmówczyni. – Pamiętasz jak ostatnio spotkałyśmy się u Bartmana i gadałyśmy o wspólnych zakupach?
 - No tak, pamiętam – uśmiechnęłaś się lekko.
 - To ja właśnie w tej sprawie. Muszę kupić sobie sukienkę na pewną okazję i potrzebuję dobrego, kobiecego oka, więc Karol odpada. Potowarzyszysz mi na zakupach?
 - Jasne, czemu nie – przytaknęłaś. – Też w sumie muszę się rozglądnąć za sukienką.
 - To świetnie! – ucieszyła się. – Kiedy Ci pasuje?
 - Może w weekend? – zaproponowałaś.
 - Sobota?
 - Mi pasuje.
 - To jesteśmy umówione – słychać było, że Ola jest zadowolona. – Zgadamy się bliżej soboty jeszcze.
 - Jasne, będę czekać – przyznałaś. Pożegnałyście się, więc odłożyłaś komórkę na stolik. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Byłaś trochę zaskoczona telefonem od Oli. Poznałyście się już jakiś czas temu, bo w końcu jej chłopak był siatkarzem Skry. Uważałaś ją za miłą i bardzo przyjazną osobę. Zdziwiło Cię, że do właśnie do Ciebie zadzwoniła z propozycją wspólnych zakupów. Niby faktycznie o tym rozmawiałyście w ostatnim czasie, kiedy to byłaś u Zibiego i akurat ona wraz z Karolem postanowili odwiedzić kontuzjowanego kolegę. W tamtym momencie poczułaś się trochę dziwnie. Chciałaś nawet wrócić do siebie, bo swoją pracę już skończyłaś, ale wszyscy Cię zatrzymali. Fajnie spędziliście popołudnie przy rozmowie i wspólnym śmiechu. Pomyślałaś po tym telefonie i tamtym spotkaniu, że może to właśnie blondynka okaże się dobrą kompanką do rozmów i przyjaciółką? Wydaje Ci się być bardzo ciepłą osobą.

Następnego dnia niestety zaspałaś do pracy. Wstałaś o tej porze, o której zwykle wychodziłaś już z mieszkania. Wystrzeliłaś jak proca z łóżka, zastanawiając się jakim cudem mogłaś zapomnieć ustawić budzik. Szybko się umyłaś i narzuciłaś na siebie przygotowane poprzedniego wieczora ubranie (link). Wzięłaś telefon oraz kluczyki, które leżały na szafce w korytarzu i wybiegłaś wręcz z mieszkania, wcześniej oczywiście zamykając drzwi na klucz. Chciałaś jak najszybciej dostać się na halę, ale oczywiście wszystko było przeciwko Tobie. Nie dość, że korki, to jeszcze co chwilę czerwone światło na skrzyżowaniach. Złośliwość tego świata strasznie Cię denerwowała. W końcu jednak dotarłaś na miejsce swojej pracy. Pół godziny po czasie. Błagałaś w myślach żeby nikt na Ciebie nie czekał, jednak się pomyliłaś. Przed drzwiami zastałaś Conte i Włodarczyka.
 - Cześć. Bardzo was przepraszam, ale zaspałam – skrzywiłaś się. – Długo czekacie?
 - Hej. No trochę, ale nic się nie stało – zaśmiał się Wojtek. Na szczęście nic poważnego im nie dolegało, więc szybko załatwiłaś z nimi wszystko. Mogłaś odetchnąć z ulgą, bo zdążyli na trening. W tym momencie mogłaś wreszcie zjeść śniadanie i wypić kawę. Poszłaś do bufetu, który znajdował się na terenie hali. Zamówiłaś sobie coś do jedzenia i swój ulubiony gorący napój, który zawsze stawia Cię na nogi rano. Potem jak zwykle wróciłaś do wykonywania swoich obowiązków. Zapowiadał się nudny dzień papierkowej roboty. Po treningu odwiedziło Cię kilku siatkarzy, w tym Zbyszek, który na razie musi być pod większą obserwacją z racji przebytej kontuzji. Na Jego widok w swoim gabinecie jak zwykle serce Ci przyspieszyło. Starałaś się jednak zachowywać normalnie. Przywitałaś się z nim z uśmiechem, który odwzajemnił, nie wiedząc jak tym gestem powywracał wszystkie Twoje organy w środku. Rozmasowałaś Jego zmęczone mięśnie, dokładniej skupiając swoją uwagę na Jego nodze.
 - Doskwierała Ci ostatnio ta noga jeszcze? – spytałaś, wycierając ręce.
 - Nic, a nic. Masz talent – uśmiechnął się.
 - Raczej Ty go masz, bo umiesz zawsze szybko się z wszystkiego wylizać – przyznałaś.
 - Nie mam wyboru, umarłbym z nudów bez siatkówki.
 - Czyli można uznać, że jesteś w sumie pracoholikiem – zaśmiałaś się.
 - W pewnym sensie tak – dołączył do Ciebie. Cieszyła Cie taka luźna atmosfera między Wami. – Zbierasz się już do domu?
 - Jeszcze nie, bo nie skończyłam wszystkiego wypełniać – skrzywiłaś się.
 - No tak, słyszałem, że nasza najlepsza fizjoterapeutka zaspała do pracy – poruszył zabawnie brwiami.
 - Najlepsza, bo jedyna? Ale no fakt, zaspałam. Jeszcze jak na złość korki były na drodze – mruknęłaś, przypominając sobie jaka wkurzona byłaś podczas jazdy.
 - Najlepsza tak w ogóle – puścił Ci oczko. – To w takim razie nie przeszkadzam, żebyś nie musiała tu siedzieć do późna. Do zobaczenia jutro.

Cmoknął Cię w policzek i opuścił Twój gabinet. Przymknęłaś oczy i uśmiechnęłaś się sama do siebie. Miło było znów poczuć Jego słodkie wargi na swojej skórze, nawet jeśli to był tylko policzek. Zawsze coś. 

______________________

ZAKSA nowym Mistrzem Polski - choć nie przepadam za tą drużyną, to muszę przyznać, że należało im się to Mistrzostwo najbardziej ze wszystkich drużyn, bo grali najrówniej. Skoro sezon skończony, to zaraz rusza transfery. Jak myślicie, będą jakieś nowe gwiazdy w PlusLidze?
Pozdrawiam ;*

czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 6

Spędziłaś u Zbyszka całe popołudnie. Nie spodziewałaś się, że to spotkanie będzie miało taki właśnie przebieg. Myślałaś, że Zibi znów Ci powie prosto w twarz, że jesteś oszustką. Teraz nie potrzebne Ci były takie wpadki, bo chciałaś za wszelką cenę odzyskać zaufanie atakującego. Cieszyłaś się, że Bartman zgodził się pójść z Tobą na wesele Jacka. Opowiedziałaś mu, jak to z wami było. Był Ci wdzięczny za szczerość. Jako, że ta noga mu doskwierała i bolała Go, gdy się poruszał, to zrobiłaś mu porządny, ciepły obiad. Jadł aż mu się uszy trzęsły. Spędziliście miło czas. Około 19 postanowiłaś już wrócić do siebie, bo powoli zaczynało się ściemniać, a nie lubiłaś prowadzić, gdy było ciemno. Robiłaś to tylko wtedy, kiedy musiałaś. Pożegnałaś się z siatkarzem i obiecałaś przyjść jutro, zrobić mu zakupy i ugotować znów coś ciepłego. Jego uśmiech był dla Ciebie najlepszym podziękowaniem na chwilę obecną.

Gdy weszłaś do swojego mieszkania, to od razu wyciągnęłaś komórkę z torebki. Napisałaś do Jacka krótkiego SMSa: Nie wierzę, że to piszę, ale Zbyszek zgodził się pójść ze mną na Twój ślub. Na odpowiedź nie czekałaś długo. Zaśmiałaś się cicho pod nosem, czytając wiadomość od Kulczyckiego: Zuch dziewczyna! Wiedziałem, ze się zgodzi. Głupi by był jakby odmówił. Teraz wasza kolej. Czekamy z Monią na zaproszenie haha :D
 - Debil – pokręciłaś głową. Dokładnie to samo mu napisałaś i odłożyłaś komórkę na szafkę. Mimo wszystko byłaś zadowolone z tego, jak ten dzień się potoczył. Początkowy strach przed spotkaniem z atakującym okazał się bezpodstawny i pozostało Ci się cieszyć, że Wasze relacje są dobre.
Zmęczona całym dniem skierowałaś swoje kroki do łazienki. Ściągnęłaś z siebie wszystko i weszłaś do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła przyjemnie moczyć Twoje zmęczone ciało. Uśmiechnęłaś się pod nosem, bo uwielbiałaś tak stać pod prysznicem. Nic się wtedy nie liczyło. Choć była to zwykła czynność, czyli umycie się, to Tobie sprawiało ogromną przyjemność. Tak jakby na chwilę odrywałaś się od rzeczywistości, delektując się gorącą wodą i ulubionym żelem o zapachu truskawkowym.
Wyszłaś z łazienki owinięta samym ręcznikiem. Gdy znalazłaś się w kuchni, to usłyszałaś dźwięk swojej komórki. Podeszłaś do szafki, na której ją zostawiłaś i wzięłaś urządzenie do ręki. Dzwoniła Twoja rodzicielka, więc odebrałaś połączenie.
 - Cześć, mamo – zaczęłaś, uśmiechając się lekko. Wróciłaś do kuchni, gdzie usiadłaś na krześle.
 - Cześć, Majeczko – usłyszałaś jej ciepły głos. – Co tam u Ciebie słychać?
 - Tak jak zwykle – wzruszyłaś ramionami. – Praca, dom, praca, dom.
 - A nie dasz rady odwiedzić w końcu rodzinę? Odkąd zaczęły się przygotowania do sezonu, to nawet zadzwonić nie raczysz.. – Twoja mama jak zwykle w takich chwilach przybrała surowy ton. Przeważnie chce na Tobie wymusić w ten sposób obietnice odwiedzenia rodzinnych stron w najbliższym czasie.
 - Jak tylko znajdę czas, to przyjadę. Wiesz, że do Szczecina jest kawałek drogi…
 - Bo zachciało Ci się do jakiegoś Bełchatowa wyjeżdżać – ponownie słyszałaś wyrzuty. Westchnęłaś zrezygnowana. Nie chciałaś się z nią kłócić kolejny raz o to samo. – Ale nie po to dzwonię.
 - Nie dzwonisz żeby dowiedzieć się co słychać u Twojej pierworodnej córki i znów ochrzanić mnie za to, że wyjechałam? – mruknęłaś ironicznie. Nie widziałaś swojej matki w tym momencie, ale znałaś ją doskonale i wiedziałaś, że właśnie przewraca oczami.
 - To drugie nie ma sensu, bo i tak tu nie wrócisz – odparła. – Chciałam Ci powiedzieć, że Jacek bierze ślub z tą swoją nową narzeczoną. Chyba powinnaś wiedzieć…
 - Wiem, mamo – zaśmiałaś się. – Był u mnie wczoraj i dostałam nawet zaproszenie. Przecież wiesz, ze jesteśmy w dobrych kontaktach.
 - No niby wiem, ale nie sądziłam, że Cię zaprosi.  I pomyśleć, że moglibyście być teraz małżeństwem. Kto wie, może właśnie spodziewałabym się wnuka? – zaczęła rozmyślać.
 - Mamo, przestań – jęknęłaś. Miałaś dość gadania swojej rodzicielki na temat Twój i Jacka. – Kiedy zrozumiesz, że między nami wszystko się wypaliło?
 - Jakbyś na ten staż  nie wyjechała, tylko zajęła się Jackiem to nie znalazłby sobie innej – rzuciła oskarżycielskim tonem.
 - Wałkujemy ten temat po raz setny – westchnęłaś.
 - Bo Ci się zachciało robić karierę w jakimś Rzeszowie – burknęła. – Ale dobrze, skończmy ten temat. Pójdziesz na to wesele?
 - Pójdę. Jacek z Moniką chcą żebym przyszła, więc nie będę im robić przykrości.
 - Ale tak nie pasuje iść samej…
 - A czemu niby mam iść sama? – oburzyłaś się. Jeśli Twoja mama dzwoniła tylko po to żeby Cię zdenerwować, to jej się to powoli udawało.
 - To z kim pójdziesz? – zdziwiła się.
 - Zaskoczę cię, ale to, że nie jestem z Jackiem nie oznacza, że nie znam innych mężczyzn – warknęłaś. – Pójdę ze Zbyszkiem. Już się nawet zgodził.
 - Jakim Zbyszkiem?
 - Bartmanem. Pracujemy razem.
 - Z siatkarzem pójdziesz?! Jak Zośce powiem..
 - Mamo! – upomniałaś ją. Zośka to sąsiadka Twoich rodziców. Była bardzo wścibską kobietą i miała córkę rok młodszą od Ciebie, którą chwaliła się całemu światu wręcz. Tak ją wychwalała, że śmiałaś twierdzić, że ta jej Ania to chodzący ideał. Twoja mama niby się z nią zadawała, ale uwielbiała jej dopiekać. Dlatego wiedziałaś, że choć Tobie suszy głowę, że wyjechałaś to na pewno nie mogła się Zośce nachwalić jaka to jesteś samodzielna i Cię doceniają w Polsce. Zapewne i tak przegrywałaś z idealną Anią, ale Tobie to nie przeszkadzało tak, jak Twojej matce.
 - No co, mamo – oburzyła się. – Ania kilka dni temu przedstawiła Zośce swojego nowego chłopaka. Jest od niej starszy kilka lat, ale bardzo przystojny. Jest architektem i ma własną firmę. Wiesz ile ja się o nim nasłuchałam?! A potem oczywiście wypomniała mi, że Ty jesteś sama, a Twój niedoszły mąż się żeni.
 - Mogłabyś wreszcie przestać z nią rywalizować? – westchnęłaś. – Niech się chwali tą Anką ile chce. Co cię to obchodzi?
 - Obchodzi, bo daje mi do zrozumienia, że ja Ciebie gorzej wychowałam.
 - Taka stara, a taka głu…
 - Nie kończ – przerwała mi zła.
 - Bo tak się zachowujesz, mamo!
 - Ja wiem swoje i już. A teraz kończę, bo ojciec wrócił z pracy i muszę mu obiad odgrzać. Pa, Majeczko!
 - Pozdrów tatę. Cześć – rzuciłaś i się rozłączyłaś. Pokręciłaś głową. Twoja mama ciągle Cię bawiła. Ta jej ciągła rywalizacja z sąsiadką bardziej Cię śmieszyła. Nie przejmowałaś się tym, bo nie było sensu. Z Anią znałaś się, ale niezbyt dobrze. Ona po szkole średniej wyjechała do Warszawy na studia i od tamtej pory nawet rzadko się widywałyście. Jako małe dzieci bawiłyście się często razem, ale w szkole każda znalazła własne koleżanki i wspólne zabawy się skończyły. Nigdy nie byłyście jakoś ze sobą związane, więc wam to nie przeszkadzało. Natomiast Wasze mamy chyba nie potrafiły bez siebie żyć, bo prawie codziennie się spotykały. Obgadywały przy tym pół osiedla i jedna chwaliła się drugiej o nowych osiągnięciach jej dzieci, bądź ich samych. Komedia po prostu.
Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z komody czystą bieliznę. Nałożyłaś na siebie koronkowy zestaw. Następnie ubrałaś piżamę, a raczej coś co Ci za nią służyło. Były to krótkie, dresowe szorty i za duży, męski T-shirt. Nie była to byle jaka koszulka, gdyż należała do Bartmana. Zostawił ją kiedyś u Ciebie, kiedy oboje zaspaliście i spieszył się na trening. Zostawiłaś ją sobie i masz do teraz. Choć była prana wiele razy, to wciąż odnosiłaś wrażenie, że czujesz zapach Zbyszka. Gdy wąchałaś ten czarny kawałek materiału czułaś się jak jakaś idiotka. Z tych kilku miesięcy, w których odkryłaś co to prawdziwa miłość pozostała Ci tylko Jego część garderoby i nie zanosiło się żeby miało się to zmienić.

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał cię z letargu. Sięgnęłaś po komórkę, która leżała na szafce nocnej. Uśmiechnęłaś się szeroko, widząc kto jest nadawcą. O wilku mowa, można by rzec. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś, ale noga nie doskwiera mi już tak bardzo i gdy chodzę to mnie prawie nie boli. Jesteś wspaniała, Maja ;* - brzmiała treść SMS’a. Poczułaś stado motylów w brzuchu. Odpisałaś, że się cieszysz, ale nic specjalnego przecież nie zrobiłaś. Uznał, że jesteś za skromna. Pisaliście ze sobą aż do północy, kiedy wreszcie zorientowałaś się, że najwyższa pora iść spać, bo rano musisz iść do pracy.

______________________

Jeden taki bardziej luźny rozdział ;) Pozostawiam do Waszej oceny.
Pozdrawiam ;*

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ



piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 5

Te kilka ulic, które dzieliło bełchatowską Energię z mieszkaniem atakującego pokonałaś bardzo wolno. Kierowcy jadący za Tobą musieli być wściekli, bo nie mieli zbyt wielu okazji, aby Cię wyprzedzić, a Ty wlekłaś się tak, jakbyś bała się poruszać tym pojazdem. Bałaś się, to fakt, ale czego innego. Dojechanie na miejsce było nieuniknione. Westchnęłaś głęboko i wzięłaś z siedzenia obok dużą torbę. Zamknęłaś dokładnie wszystkie zamki odpowiednim przyciskiem na kluczyku. Schowałaś go do torebki i powoli skierowałaś się do odpowiedniej klatki. Akurat ktoś wychodził, więc weszłaś do bloku bez użycia domofonu. Siatkarz mieszkał na pierwszym piętrze, więc nie miałaś do pokonania zbyt wielu schodów. Gdy stanęłaś pod odpowiednimi drzwiami, to poczułaś, jak zestresowana jesteś i jak bardzo się boisz tej konfrontacji.  Niepewnie, przełykając głośno ślinę, nacisnęłaś dzwonek do drzwi. Po dłuższej chwili usłyszałaś dźwięk przekręcającego się zamka w drzwiach. Z powodu kontuzji rozumiałaś, że Zbyszkowi trochę zajęło dojście do drzwi. Otworzył je na oścież.
 - Hej, wejdź – uśmiechnął się lekko, wpuszczając Cię do środka. Przywitałaś się. Byłaś zdziwiona Jego zachowaniem. Spodziewałaś się raczej ust ułożonych w prostą kreskę i lodowatego spojrzenia, które gdyby tylko umiało, to by Cię zabiło.
Bartman pomógł Ci ściągnąć kurtkę, a następnie zaprosił do salonu.
 - Napijesz się czegoś? – zapytał. Pokręciłaś przecząco głową.
 - Nie, dziękuję – odparłaś. – Tutaj masz maść od Wojtka.
Podałaś Mu odpowiednią tubkę, wcześniej wyjmując ją z torby. Podziękował Ci i odłożył ją na komodę.
 - Gdzie mogę rozłożyć matę? – spytałaś.
 - Gdzie tylko chcesz i gdzie Ci będzie wygodniej – odparł. Skinęłaś więc głową i przykucnęłaś. Nie miałaś tutaj swojej kozetki, a kanapa nie nadawała się do rozłożenia na niej maty. Pozostała Ci zatem podłoga. Po chwili wszystko było gotowe, więc poprosiłaś Bartmana żeby się wygodnie na niej położył. Czułaś nieco gęstą atmosferę, która między wami panowała. I tak było lepiej, niż myślałaś, że będzie. Nałożyłaś specjalny żel i rozpoczęłaś masaż kontuzjowanej nogi.

 - Powiedz jak będzie bolało – poleciła, przystępując do swojej pracy. Przytaknąłeś i w milczeniu przypatrywałeś się, jak w skupieniu wykonuje swoje obowiązki. Miała fach w ręku, bo zawsze masaż, jak i inne zabiegi wykonywała bardzo precyzyjnie. Nadawała się do tej roboty jak mało kto, więc nic dziwnego, że docenili Ją w Skrze. Kiedy była taka zajęta i skupiona nie zauważyła nawet jak się Jej dokładnie przyglądasz. Zauważyłeś, że ma podkrążone i chyba lekko opuchnięte oczy. Nie miałeś pewności, bo miała mocniejszy, niż zwykle makijaż. Bałeś się, że w nocy płakała przez Ciebie, a podkładem, pudrem czy innymi kosmetykami chciała to ukryć przed światem. Jako, że już zapewne była kilka godzin na nogach, to makijaż zaczął schodzić i tylko dlatego to zauważyłeś. Mogłeś spokojnie Ją obserwować, kiedy Jej delikatne dłonie przez kilkanaście minut zajmowały się Twoją nogą. Nie miała pojęcia jak działa na Ciebie Jej dotyk. Nic się nie zmieniło przez ten czas kiedy nie mieliście kontaktu. Nadal Ją kochałeś. Dla Ciebie była najpiękniejsza na świecie. Nie ukrywałeś przed sobą, że jest dla Ciebie wciąż ważna, jednak wciąż trzymałeś dystans. W dodatku bardzo ciekawiło Cię, co było powodem wczorajszej wizyty Jej byłego narzeczonego. Czekałeś więc na odpowiedni moment żeby móc Ją zapytać i przeprosić za swoje zachowanie.
 - Na dziś koniec. Jak teraz ta noga? – zapytała, wyprostowując się.
 - Dużo lepiej. Świetna jesteś – przyznałeś szczerze, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.
 - Wykonuję po prostu to, co do mnie należy – wzruszyła ramionami. Zaczęła sprzątać swoje rzeczy, więc Jej pomogłeś. – Będę się zbierać. Wpadnę za 2 dni na kolejny masaż, a gdyby coś się działo to daj znać od razu.
 - Jasne. Majka, czekaj chwilę – chwyciłeś Ją za rękę, gdy chciała wstać. Spojrzała na Ciebie zdziwiona i chyba trochę nawet przestraszona. No pięknie, Bartman, Ona się Ciebie boi – przemknęło Ci przez myśl. – Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Poniosło mnie. Nie powinienem tak na Ciebie naskoczyć.
 - Nie dziwię Ci się, bo przecież za bardzo nadużyłam Twojego zaufania – westchnęła, spuszczając wzrok. – Mam kontakt z Jackiem. Przepraszam, że Ci o tym nie powiedziałam. Wczoraj był przejazdem, bo chciał mi coś dać.
 - Co takiego? – zapytałeś, zamiast ugryźć się w język. – Wybacz, chyba jestem zbyt ciekawski.
 - Nic nie szkodzi – uśmiechnęła się lekko. – Dał mi zaproszenie na swój ślub.
Zaskoczyła Cię. I to bardzo. Jej były miał się ożenić i jeszcze Ją zapraszał na ślub?
 - Pójdziesz?
 - Utrzymujemy przyjazne stosunki, więc nie chcę jemu i Monice robić przykrości – wyjaśniła. – Cieszę się, że układa sobie życie. Jest mu teraz dużo lepiej, niż ze mną.
 - Trochę szybko mu poszło – mruknąłeś. Zdziwiło Cię, że ten facet tak szybko pozbierał się po rozstaniu z tak fantastyczną dziewczyną, jaką bez wątpienia była Maja.
 - Właściwie to on jest z Moniką odkąd wyjechałam na staż do Rzeszowa. Wtedy oboje nie byliśmy ze sobą szczerzy, dlatego rozstaliśmy się pokojowo, że tak to ujmę i teraz utrzymujemy kontakt.
 - Czyli po powrocie z Rzeszowa wspólnie podjęliście decyzję o rozstaniu? – spytałeś niepewnie. W głowie zaczęła Ci się rodzić hipoteza, że gdyby nie to, że ten Jacek poznał jakąś inną laskę, to Majka chciałaby do niego wrócić.
 - To ja zaczęłam ten temat. Bałam się jego reakcji, ale on  mnie wtedy zaskoczył, bo powiedział, że się cieszy, bo też chciał mi powiedzieć to samo. Nawet nie wiesz jaki kamień mi spadł wtedy z serca – pokręciła głową. – On sobie ułożył życie z Moniką, a ja wyjechałam tutaj i dostałam propozycję ze Skry. A teraz mam to zaproszenie na ślub i chyba pójdę tylko do kościoła.
 - Czemu? Wesela to zawsze fajne imprezy.
 - Głupio mi tam będzie tak samej. Poza tym jego rodzina mnie zna doskonale i jeszcze jakieś głupie plotki mogą się stworzyć, a to ma być dzień Jacka i Moniki i nie chcę im go psuć.
 - Ale głupio gadasz – pokręciłeś głową. – Skoro Cię zaprosili to znaczy, że chcą żebyś była. I nie musisz iść sama, bo nikt Ci nie zabrania kogoś zaprosić.
 - Właściwie to tak sobie myślałam – zaczęła się bawić palcami i wpatrywać się w swoje paznokcie u rąk. Uniosłem zaciekawiony jedną brew. – Chciałam Ciebie zaprosić, ale wczoraj się tak wkurzyłeś, że pewnie nie chcesz ze mną pójść.
 - Chętnie pójdę – odparłeś natychmiast z uśmiechem na twarzy. Spojrzała na Ciebie zaskoczona. W sumie sam też byłeś zdziwiony swoją reakcją. Jeszcze wczoraj byłeś na Nią wściekły. Wystarczyła szczera rozmowa żebyś zgodził się towarzyszyć Jej na weselu byłego narzeczonego. Czyż to nie brzmi dziwnie?
 - Naprawdę? – spytała, będąc w szoku. Kiwnąłeś głową.
 - No jasne. Skoro nie chcesz robić im przykrości to powinnaś iść, a ja Ci chętnie potowarzyszę. Kiedy to wesele?
 - Za miesiąc – odparła. – Dziękuję Ci. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Uśmiechnąłeś się, widząc, że wreszcie pierwszy raz od wejścia się szczerze uśmiechała. Widziałeś w Jej oczach, że była szczęśliwa i sam dzięki temu poczułeś się lepiej. Od wczoraj dręczyły Cię wyrzuty sumienia, bo w sumie Majka nie zrobiła nic złego. Gdyby się pocałowali, to miałbyś znak, że jest z Tobą nieszczera. Widziałeś natomiast, że Ją ta sprawa gryzła. Gdy zobaczyłeś Ją w drzwiach, to wyglądała na bardzo zestresowaną. Kiedyś tak między wami nie było i jedna sprzeczka nie sprawiała, że od razu się Ciebie bała. Musiałeś poprawić wasze kontakty. Zaczynałeś coraz bardziej chcieć Maję znów tylko dla siebie. Wiedziałeś jednak, że zanim się przełamiesz i ponownie Jej zaufasz minie sporo czasu. Musiałeś mieć 100% pewności, że jest z Tobą już całkowicie szczera i wciąż Jej zależy. To wesele było idealnym sposobem na zdobycie niektórych takich dowodów. W końcu żenić miał się Jej były.


_______________________

I w tym momencie zaczynają się rozdziały, które napisałam niedawno. Dostałam wtedy takie turbo doładowanie, że machnęłam kilka na raz, więc siedzę i je dopracowuję żeby miały jako tako jakiś wygląd :P
Tak trochę zmienię temat, bo nie wiem czy tylko mnie dziwi brak powołania do kadry dla Damiana Wojtaszka? Świetnie spisał się w Berlinie i razem z Zatorskim dobrze się dopełniają, więc sądziłam, że to będzie para libero na najbliższy sezon, a tu Antiga zaskoczył... nie ukrywam, przykro mi się zrobiło, bo osobiście sądzę, że Wojtaszek naprawdę ma talent i powinien w reprezentacji grać. Gacek jest doświadczony i bardzo dobry, ale nie ukrywajmy, jego czas chyba w kadrze już minął i tak jak Igła powinien ustąpić miejsca młodszym, ale nie ja tu wybieram, więc tak sobie ponarzekać chciałam ;)
Pozdrawiam ;*

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 4

Siedziałeś w swoim mieszkaniu, ale strasznie Cię nosiło. Byłeś wściekły. Gdy zobaczyłeś, jak Majka przytula się z Jej eks to pomyślałeś, że są nadal w bardzo zażyłych stosunkach. Jakiś czas temu jednak próbowała wmówić Ci coś zupełnie innego. Z drugiej jednak strony mogłeś Jej choćby wysłuchać. Wyjątkowo w końcu chciała Ci coś wyjaśnić, a nie sobie uciec. Nie wiedziałeś, co ze sobą zrobić. Próbowałeś usiąść i odpocząć, bo strasznie bolała Cię ta noga, ale nie mogłeś usiedzieć na miejscu. Postanowiłeś zadzwonić do kumpla żeby przyszedł z czteropakiem. Myślałeś, że choć tak jakoś odreagujesz. Karol zjawił się w Twoim mieszkaniu kilkanaście minut później.
 - Co się dzieje, Zbychu? – zapytał od progu.
 - Znowu mnie okłamała – syknąłeś, a następnie popijając piwo, opowiadałeś środkowemu sytuację sprzed kilku godzin. Brunet wysłuchał Cię w skupieniu.
 - Wiesz, że to Ty zjebałeś? – spytał, gdy skończyłeś mówić. Spojrzałeś na niego zdezorientowany. – Kretynie, trzeba było Jej wysłuchać! Gdyby dalej była z tym swoim byłym, to siedziałaby w Bełchatowie, kawał drogi od niego? Myśl logicznie.
Faktycznie, przyznałeś w myślach koledze rację. Mimo wszystko czułeś swego rodzaju wyrzuty sumienia. Jednak nie miałeś zamiaru jechać teraz do Niej.
 - No i co ja mam teraz zrobić? – westchnąłeś.
 - Przeprosić Ją.
 - Że co? – zamrugałeś kilka razy.
 - To, co słyszysz – odparł pewnie brunet.
 - No chyba Cię pojebało – pokręciłeś głową. – Od razu wyjdzie, że jestem zazdrosny, czy coś..
 - Bo jesteś!
 - Ale Ona nie musi o tym wiedzieć – warknąłeś.
 - Swoim zachowaniem już Jej to udowodniłeś, kretynie – kumpel pokręcił głową. Westchnąłeś. Karol miał rację, musiałeś to przyznać – niestety niechętnie.
 - Ale nie przeproszę Jej, nie mam za co – powiedziałeś po chwili.
 - To chociaż pozwól się Jej wytłumaczyć.
 - Nie wiem, czy będzie na razie chciała – podrapałeś się po karku.
 - Nie zobaczysz, dopóki czegoś nie zrobisz.

Usiadłaś na kanapie w swoim salonie i schowałaś twarz w dłoniach. Nie chciałaś żeby tak wyszło. Wszystko wymykało Ci się spod kontroli. Kiedy myślałaś, że wszystko zmierza ku dobremu, bo Twoje stosunki ze Zbyszkiem się ociepliły, to znowu znalazłaś się w punkcie wyjścia. Nie miałaś pojęcia, że Zibi wszystko widzi. Znowu miał Cię za oszustkę. Pewnie pomyślał, że wciąż macie się ku sobie. Szkoda, że nie wie jaka jest prawda. Nie chciał Cię nawet wysłuchać, ale nie dziwiłaś mu się. W końcu sama zrobiłabyś identycznie. Niestety to Ty byłaś w tym gorszym położeniu. Musiałaś odnaleźć sposób, dzięki któremu ponownie Ci zaufa. Niestety do tego droga była cholernie długa i zapewne kręta. Po jednym kroku w przód, cofasz się o dwa. Tak daleko nie zajdziesz. Nie wiedziałaś tylko, co masz teraz zrobić? W dodatku to wesele Jacka… Obiecałaś przyjść. Samemu nie wypada i będziesz czuła się dziwnie. I tak, tak będzie, bo znasz większość rodziny swojego eks, a Twoja niedoszła teściowa Cię uwielbiała. Myślałaś przez moment, że może Zibi by się zgodził z Tobą pójść. Wyjaśniłabyś mu sytuację. Pewnie czułby się jeszcze gorzej niż Ty. Niestety potem wynikła taka sytuacja, jak wynikła i teraz siedzisz sama w mieszkaniu i gadasz do siebie w myślach.
 Wstałaś rano, myśląc co zrobić by przeżyć ten dzień. Bałaś się nienawistnego spojrzenia jakie zapewne będzie posyłał w Twoją stronę atakujący. Gdy dojechałaś na halę, to przypomniałaś sobie, że przecież On ma problemy z mięśniem i leży w domu. Odetchnęłaś z ulgą. Żwawym krokiem ruszyłaś w kierunku miejsca swojej pracy.
 - Maju, mogę Cię prosić na chwilę? – zapytał trener Falasca. Przytaknęłaś i podeszłaś do niego.
 - O co chodzi? – spytałaś.
 - O Zbyszka. Wiesz, że niestety ma te problemy z nogą – skrzywił się. – Chodzi o to, że pasuje tak co 2 dni zrobić mu jakiś masaż i przypilnować żeby robił te okłady. Sam  tu nie przyjdzie, więc mogłabyś się tym zająć?
 - Ja? – spytałaś mając nadzieję, że jednak się przesłyszałaś.
 - A widzisz tu innego fizjoterapeutę? – zaśmiał się. – Zadzwonię do Niego i uprzedzę, że wpadniesz. Dasz radę dziś? Wojtek ma dla niego maść, a sam nie może Jej zawieźć
 - Oczywiście – odparłaś, choć naprawdę nie miałaś ochoty. W sumie to bardziej się po prostu tego obawiałaś. Ty i On sam na sam to nie jest dobry pomysł, a przynajmniej w tym momencie.


Leżałeś w salonie i znudzony przeskakiwałeś z kanału na kanał na telewizorze. Noga bolała przy prawie każdym większym ruchu, więc czułeś się niczym jakaś kaleka. Męczyło Cię to, bo wolałbyś być razem z kolegami na hali i trenować. Niby ta kontuzja była mała, ale i tak miałeś mieć tydzień w plecy. Chciałeś dojść do wysokiej formy żeby podczas tego sezonu poprzedzającego Mistrzostwa Świata udowodnić trenerowi, że jesteś coś wart. Twoi koledzy niebawem mieli zaczynać Mistrzostwa Europy, na których dla Ciebie zabrakło niestety miejsca. Zdołowało Cię to trochę, ale cóż, zdarza się. Nie byłeś w optymalnej formie, więc odpadłeś. Chciałeś jednak udowodnić, że na Bartmana warto dalej stawiać.
Kiedy oglądałeś kolejny odcinek ‘”Dlaczego ja’’, który opowiadał o jakże poruszającym życiu zwykłych mieszkańców jakiegoś miasteczka, na których nagle spadła masa problemów, to zadzwonił Twój telefon. Przekląłeś swoją głupotę, gdyż komórkę odłożyłeś na drugim końcu stolika, więc musiałeś się bardziej ruszyć żeby Ją dosięgnąć. Naciągnięty mięsień o sobie przypomniał, więc skrzywiłeś się z bólu. Wziąłeś urządzenie do ręki. Na wyświetlaczu Twojego smartfona widniało imię Waszego bełchatowskiego lekarza. Odebrałeś od razu.
 - Cześć, Wojtek – zacząłeś na wstępie.
 - No cześć, Zbyszek. I jak tam noga? – zagadał.
 - Nijak w sumie – mruknąłeś. – Boli jak się ruszam, więc tylko leżę na kanapie.
 - Na razie tak będzie niestety – westchnął. – Mam dla Ciebie maść, powinna pomóc.
 - Mam przyjechać do klubu?
 - Nie, nie. Leż na miejscu – zaśmiał się. – Majka do ciebie wpadnie i przy okazji pomasuje tą Twoją nogę. Po pracy będzie.
Wzdrygnąłeś się lekko na tę informację.
 - Aa, no okej – odparłeś bez emocji. – A tą maść jak mam stosować?
 - Codziennie rano i wieczorem wcieraj przez ten tydzień – wyjaśnił. – Kończę, a Ty odpoczywaj.
 - Nic innego nie robię – mruknąłeś. – Cześć.
Zakończyłeś połączenie i odłożyłeś komórkę na stolik. Nie sądziłeś, że dane Ci będzie zobaczyć się z Mają tak szybko. Nie wiedziałeś za bardzo jak się zachować. Po rozmowie z przyjacielem zacząłeś odczuwać wyrzuty sumienia, że tak Ją potraktowałeś. Skoro powiedziała, że nie jest z tym swoim byłym narzeczonym i wszyscy siatkarze wiedzą, że jest singielką, to chyba jasne, że nie po to spotkali się pod tą halą. Byłeś skończonym kretynem, Bartman i doskonale sobie zdawałeś z tego sprawę.



Chciałaś żeby ten dzień w pracy ciągnął Ci się jak najdłużej, bo denerwowałaś się przed spotkaniem z Bartmanem. Jak na złość miałaś tyle roboty, że nawet się nie spostrzegłaś, kiedy ostatni zawodnik opuścił Twój gabinet. Pozostało Ci spakować wszystko co potrzebne i jechać do Zbyszka. Robiłaś to wolno, zbierając myśli. Nie chciałaś znowu widzieć, jak patrzy na ciebie z chłodem bijącym z oczu. Nie znosiłaś tego. Strasznie Cię to bolało. Myślał, że znowu Go oszukałaś, więc gdybyś zaczęła się tłumaczyć, to miałby pewność, że coś kręcisz. W sumie co On miał sobie pomyśleć? Wiedziałaś doskonale, że ta sytuacja była dziwna. Twój były narzeczony przyjeżdża do Ciebie pod Energię. Chwilę rozmawiacie, on cię przytula i jeszcze całuje w czubek głowy. Z boku mogło wyglądać, że jesteście dla siebie wciąż ważni. Niestety Zibi nie wiedział jakie relacje was łączą. Jackowi układało się dużo lepiej, niż Tobie. Zdecydowanie wasze rozstanie wyszło mu na dobre. Miał kochającą narzeczoną, dziecko w drodze, a za miesiąc mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Monika była idealną kobietą dla niego. Ty nie potrafiłaś pokochać go tak mocno i na zawsze. Owszem, kiedyś łączyło was to piękne uczucie, ale się wypaliło. Twoje serce zaczęło bić do pewnego przystojnego siatkarza, który w tym momencie Cię znów zapewne nienawidził i miał za oszustkę. Zawaliłaś Dębiec, znowu.

__________________

Denne, denne, denne... wiem, ale przypominam, że pisane 2 lata temu! 
Życzę miłego weekendu!
Pozdrawiam ;*

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 3

Dni mijały i w końcu Twój humor uległ polepszeniu. Niby nie wróciłaś do Zbyszka, ale cieszyły Cię wszystkie te drobne rzeczy, który miały miejsce do tej pory. Atakujący zachowywał się względem Ciebie tak, jak wtedy gdy Go poznałaś. Rozmawiał z Tobą normalnie, jak każdy inny. Żartował, uśmiechał się. Na pozór nie było widać, że kiedyś Was coś łączyło. Byliście zwykłymi znajomymi. Bałaś się, że w końcu przestanie Cię to cieszyć i znowu wszystko zniszczysz, chcąc czegoś więcej. Znowu będziesz zdołowana, a Twój uśmiech nie będzie prawdziwy. Wolałaś jednak nie martwić się na zapas i cieszyć chwilą.
Pakujesz swoje rzeczy, ponieważ Twój dzień pracy na dziś się skończył. Ktoś jednak zapukał do Twoich drzwi. Powiedziałaś ‘’Proszę’’ i w Twoim gabinecie stanął Zbyszek. Miał skwaszoną minę, więc wiedziałaś już, że coś się stało.
 - Zibi? – spytałaś.
 - Chyba trochę przesadziłem z siłownią – mruknął. – Noga mnie tak napieprza, że zwariuję.
 - Chyba naciągnąłeś mięsień – powiedziałaś, oglądając Jego nogę. – Ja Ci w tym niewiele pomogę. Musisz iść do Wojtka. Da Ci ibuprofen i pewnie zaleci gorące i zimne okłady. Tydzień bez treningów gwarantowany.
Zaklął cicho pod nosem. Zawsze starał się w towarzystwie kobiet nie nadużywać niecenzuralnych słów. Imponowało Ci to od samego początku, bo niewielu takich było.
 - Na pewno nie da się szybciej? – spytał z nadzieją w oczach, a Ty ze smutkiem pokręciłaś głową.
 - Niestety.
 - No trudno –westchnął.– I tak dzięki.
 - Zibi – zatrzymałaś Go, gdy już miał wychodzić. Odwrócił się i spojrzał na Ciebie zaciekawiony. – Gdybyś potrzebował jakiejś pomocy, to dzwoń. Pewnie dostaniesz zakaz przemęczania się przez ten tydzień.
 - Jasne – uśmiechnął się.
Wyszedł, a Ciebie znowu ogarnęło takie dziwne uczucie. Czułaś taką swego rodzaju satysfakcję, że powoli sama się przełamujesz i chcesz zrobić jakiś krok naprzód. Chcesz ponownie odbudować Jego zaufanie i chcesz żeby na nowo Cię pokochał. Wierzyłaś, że może się to udać.
Chwilę po wyjściu atakującego rozdzwoniła się Twoja komórka. Na ekranie pojawiło się imię Twojego byłego narzeczonego. Odebrałaś zatem połączenie.
 - Cześć, Jacek – uśmiechnęłaś się.
 - Hej – przywitał się. – Wyjdź przed halę, Majka.
 - Co? Jak to przed halę?
 - Normalnie. Czekam tu i mam ważną sprawę.
Tak po prostu się rozłączył, a Ty miałaś mętlik w głowie. Zdziwiło Cię, że Jacek przyjechał do Bełchatowa. W dodatku ciekawiła Cię ta jego ważna sprawa. Szybko ubrałaś kurtkę i opuściłaś pomieszczenie. Na parkingu zauważyłaś znajomą postać. Podeszłaś do chłopaka.
 - Co Cię tutaj sprowadza? – zaczęłaś z uśmiechem.
 - Mam taką sprawę i nie chciałem tego załatwiać przez telefon, czy pocztę – powiedział.
 - Zatem zamieniam się w słuch.
 - Widzisz, bo postanowiliśmy z Moniką wziąć ślub i chcemy Cię na niego zaprosić.
Stałaś przez chwilę w osłupieniu, lecz po chwili mocno go przytuliłaś. Biedak, aż prawie się przewrócił. Zaśmialiście się oboje. 
 - Gratuluję – uśmiechnęłaś się szeroko. Wręczył Ci białą kopertę, z której od razu wyciągnęłaś zaproszenie. Zaczęłaś czytać. – Za miesiąc? Szybko.
 - Wiesz, rodzice naciskali – westchnął. – Monia ma bardzo religijnych rodziców i kiedy okazało się, że jest w ciąży, to sami zaczęli wszystko organizować.
 - Ale nie robisz tego z przymusu, prawda? – spojrzałaś na niego podejrzliwie. Pokręcił przecząco głową.
 - Ależ skąd – odparł. – Bardzo Ją kocham i cieszę się, że będę ojcem.
 - W takim razie podwójne gratulacje – zaśmiałam się. – Kto by pomyślał, że tak to się ułoży.
 - A co tam u Ciebie?
 - Jak zwykle. Jakoś leci – wzruszyłaś ramionami.
 - A sprawy sercowe?
Tutaj zamilkłaś. Od razu zauważył, że coś jest nie tak.
 - Ej, Majuś, co się dzieje? Nadal nie rozmawiałaś z tym siatkarzem?
 - Rozmawiałam, ale to nie jest takie proste. Oszukałam Go i nie dziwię się, że od razu nie wziął mnie w ramiona. Na razie jesteśmy na etapie znajomych. Znowu.
 - Mam nadzieje, że Tobie też się ułoży – przytulił Cię i cmoknął w czubek głowy. – Niestety muszę lecieć, bo jestem tu przejazdem i wieczorem muszę być w Krakowie.
 - Jasne, rozumiem. Jeszcze raz gratulacje i dziękuję za zaproszenie.
 - Przyjdziesz? – spojrzał Ci w oczy.
 - Przyjdę.
 - Weź Go. Chcę Go poznać – uśmiechnął się lekko.
 - Nie wiem, czy się zgodzi - skrzywiłaś się.
 - Jakoś Go przekonasz – puścił ci oczko. – Trzymaj się, Majka.
 - Ty też. Pozdrów Monikę.
Pożegnaliście się i Jacek wsiadł do swojej Toyoty. Pomachałaś mu, gdy odjeżdżał. Skierowałaś się do wejścia, bo musiałaś jeszcze zabrać swoje rzeczy z gabinetu. Zdziwił Cię widok Zbyszka, który stał na schodach. Miał zaciśnięte pięści i nie za ciekawą minę. Pomyślałaś, że musiał Was widzieć i źle sobie wszystko zinterpretował. Chciałaś to wyjaśnić, więc szybko do Niego podeszłaś.
 - Zbyszek – zaczęłaś, ale ci przerwał.
 - To ten Twój były, tak? – zapytał oschle.
 - Tak, to Jacek, ale to naprawdę nie jest tak..
 - Daruj sobie – warknął. – Znowu mnie oszukałaś.
 - Nie, Zibi, daj mi to wyjaśnić. Źle to zinterpretowałeś – prosiłaś.
 - Nie musisz mi niczego wyjaśniać. Przecież jesteśmy tylko znajomymi.

Ostatnie zdanie powiedział bardzo stanowczo. Nie dał Ci już nic powiedzieć, tylko szybkim krokiem udał się do swojego auta. Widziałaś, że bolała Go ta noga od szybkiego chodu, ale On nawet nie myślał, żeby zwolnić. Wołałaś Go jeszcze, ale nie słuchał. Po policzku spłynęła Ci łza… Znowu wszystko zniszczone...


___________________


Wiem, ze mdłe, ale te początkowe rozdziały pisałam 2 lata temu i sądzę, że te co teraz piszę są dużo lepsze, więc trochę cierpliwości i z góry za nią dziękuję <3
Pozdrawiam ;*

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ