czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 17

Oczywiście Twoja sielanka nie mogła trwać długo. Jak już uporządkowałaś relacje z bratem i w miarę jako tako uspokoiłaś rodziców, że sytuacja wcale nie wygląda tak jak myślą, to pojawiły się inne problemy. Dla Ciebie chyba nawet większe. Nie wiadomo czemu Zbyszek zaczął Cię unikać. Nawet na Ciebie nie patrzył, a Wasze rozmowy ciężko było nazwać w ogóle konwersacją. Nie wiedziałaś co zrobiłaś źle, ale gołym okiem było widać, że jest na Ciebie zły, albo ma jakiś żal do Ciebie. Próbowałaś Go spytać, ale nie dawał Ci na to szansy. Szybko opuszczał Twój gabinet, zanim zdążyłaś zacząć jakikolwiek temat. Widziałaś tylko jakby współczujący wzrok Kłosa. Do tego Ola również z Tobą nie rozmawiała. Do wesela Jacka został tydzień, a Twoja osoba towarzysząca, a zarazem miłość życia traktowała Cię jak powietrze. Byłaś załamana, ale starałaś nie dać po sobie nic poznać. Zwykle wracając do mieszkania wydobywałaś swoje smutki na zewnątrz w postaci płaczu, ale odkąd miałaś lokatora, to było to niemożliwe. Nie chciałaś okazywać wewnętrznego bólu przy kimkolwiek, nawet jeśli to był Twój brat. Zastanawiałaś się też, kiedy on wraca do Szczecina. Nie poruszał tego tematu, tylko całymi dniami się obijał. Zagadywałaś o studia, ale wciąż się wymigiwał, mówiąc, że kolega póki co wpisuje go na wszystkie listy.
 - Halo? – powiedziałaś, odbierając połączenie od swojej rodzicielki.
 - Cześć, Majeczko. I jak tam sytuacja u Ciebie? – zapytała.
 - Tak jak zwykle. Leci – wzruszyłaś ramionami, mówiąc obojętnie. Akurat weszłaś do mieszkania, ale Marka nie zastałaś w środku. Ciekawiło Cię, gdzie on się włóczył, gdy Ty byłaś w pracy.
 - A Marek powiedział, kiedy wreszcie wróci? Tydzień już Ci siedzi na głowie.
 - Nic nie mówił. Twierdzi, że na uczelni ma wszystko załatwione i żeby się nie martwić – westchnęłaś. Musiałaś sama przed sobą przyznać, że powoli jego wizyta Cie męczyła. Miałaś dużo więcej roboty, gdy wracałaś do mieszkania, bo Marek robił straszny bałagan i poza tym nie radził sobie w kuchni, więc codziennie musiałaś coś gotować.
 - Przekaż mu, że dziś byli jacyś jego dwaj koledzy i pytali kiedy będzie i gdzie w ogóle pojechał.
 - Jacy koledzy?
 - Nie przedstawili się, ale powiedzieli, że Marek będzie wiedział o kogo chodzi, bo razem chodzą na imprezy. Może oni go przekonają do powrotu, bo ja już siły tracę – westchnęła.
 - Okej, przekażę mu. Może faktycznie jak sobie pomyśli, że tam ma towarzystwo do imprez, to zatęskni i wróci – uśmiechnęłaś się lekko. Porozmawiałaś jeszcze kilka minut z rodzicielką i zakończyłaś połączenie, aby znów ogarnąć  salon. Zastanawiałaś się jak można samemu zrobić taki bałagan w jeden dzień? W dodatku niecały. W ciszy i powoli wszystko zrobiłaś i zajęłaś się obiadem. W tym własnie momentu Twój brat wrócił do mieszkania.
 - Hej, ja tylko na chwilę – rzucił, znikając w salonie. Poszłaś od razu do niego, wycierając po drodze dłonie w ściereczkę.
 - Gdzieś się wybierasz? – uniosłaś pytająco jedną brew. Po cichu liczyłaś, że postanowił wrócić do domu.
 - Do Łodzi ze znajomymi. Idziemy na imprezę – powiedział, pakując parę rzeczy do plecaka.
 - Jakimi znajomymi? – zdziwiłaś się. Przecież on był w Bełchatowie tylko kilka dni. Kiedy zdążył spotkać kogoś i się zaprzyjaźnić na tyle, by jechać z nimi do obcego miasta?
 - 2 dni temu ich poznałem na imprezie. Wyluzuj, siostra – puścił Ci oczko i zaczął zapinać ubraną przed chwilą koszulę. Westchnęłaś.
 - Ale uważaj na siebie, okej? Nie przesadź z alkoholem, bo to jednak obce miejsce i towarzystwo – poprosiłaś, wiedząc, że i tak go nie odwiedziesz od tego pomysłu.
 - Jasna sprawa – rzucił.
 - Mama dzwoniła i kazała przekazać, że byli twoi koledzy i pytali kiedy wracasz – powiedziałaś, przypominając sobie wcześniejszy telefon.
 - Jacy koledzy? – spytał zdziwiony. Miałaś wrażenie, że jego ciało się dziwnie napięło.
 - Ci z którymi na imprezy chodzisz, tak powiedzieli. Coś nie tak?
 - Aaa ci – zaśmiał się, ale tak jakby trochę nerwowo. – Zadzwonię do nich dziś i powiem, ze muszą jeszcze się pobawić beze mnie, ale nadrobimy niedługo.
 - Nie tęsknisz za kumplami? – próbowałaś wzbudzić w nim jakieś wyższe uczucia, takie jak tęsknota.
 - Chcesz się mnie pozbyć z mieszkania, prawda? Spokojnie, niedługo wracam i będziesz mnie miała z głowy – uśmiechnął się lekko i minął Cię w drzwiach. Zrobiło Ci się głupio, że tak to odebrał.
 - To nie tak. Po prostu nie możesz tu być cały czas. Masz przecież swoje życie w Szczecinie – tłumaczyłaś się.
 - Wiem i niedługo do niego wracam. A teraz sorry, ale nie chcę żeby na mnie czekali. Do jutra! – rzucił i tyle go widziałaś. Nigdy nie nadążysz za tym chłopakiem.

Wyszedłeś z sali zmęczony, wręcz ledwo żywy. Ale w ostatnich dniach to nic nowego. Dawałeś z siebie 200% i dawało Ci to satysfakcję i jednocześnie przynosiło ulgę. Tak jak sobie zaplanowałeś, żeby mniej myśleć o Majce oddawałeś się siatkówce. Jak zwykle przyniosło to wzrost formy. Identycznie było w Rzeszowie, gdy Cię zostawiła. Przynajmniej odbijając piłkę, czy ćwicząc na siłowni czułeś się choć trochę zrelaksowany.
 - Jako, że jutro mamy trening dopiero po południu, to co wy na to żeby się wybrać na drużynowe piwko? – zapytał Wlazły, gdy byliście wszyscy w szatni.
 - Dobry pomysł, kapitanie – wyszczerzył się Winiar. Reszta mu zawtórowała i każdy zadeklarował się, że pójdzie.
 - A Ty, Zbychu? – zagadał Kłos, gdy reszta była w trakcie ustalania miejsca waszej imprezki.
 - W sumie – zamyśliłeś się. – Czemu nie?
 - Zresetujesz się, pośmiejesz. Dobrze Ci to zrobi – poklepał Cię po plecach, a Ty uniosłeś lekko jeden kącik ust w górę. W myślach przyznałeś racje kumplowi. Piwo wypite samemu w pustych, czterech ścianach przy cichych odgłosach telewizora, to co innego, niż wyjście z kumplami na miasto. To rzeczywiście mogło Ci pomóc. Wreszcie odpocząłbyś, a przy nich i ich głupich żartach na pewno nie myślałbyś o szatynce. Dlatego pierwszy raz od dawna się szczerze uśmiechnąłeś.
Wyszedłeś z szatni jako ostatni. Nigdzie Ci się nie spieszyło. Miałeś jeszcze dużo czasu do wieczora, a w mieszkaniu nikt na Ciebie nie czekał, więc po co miałbyś się spieszyć? Trochę przytłaczała Cię myśl, że miałeś 27 lat i nie ustatkowałeś się. Ba, póki co się na to nawet nie zanosiło. Wszystko dlatego, że Twoim sercem zawładnęła pewna fizjoterapeutka, o której nie jest tak łatwo zapomnieć, jak by się wydawało. Miłość nie wybiera, jak to mówią. Miłość w ogóle jest dziwna.
 - Zibi! – czyjś głos wyrwał Cię z rozmyślań. Odwróciłeś się i zobaczyłeś waszego klubowego lekarza.
 - Coś się stało? – spytałeś.
 - Tak jakby – skrzywił się. – Strasznie się spieszę, a mam tu pewne dokumenty, które trzeba dostarczyć dziś Majce żeby na jutro przyniosła je wypełnione. Mógłbyś je Jej dostarczyć?
Wzdrygnąłeś się. Nie uśmiechało Ci się Ją odwiedzać z żadnymi dokumentami. Niestety nie mogłeś odmówić. Wojtek był świetnym lekarzem i nieraz wam pomagał, stawiał na nogi. Skoro miał ważną sprawę do załatwienia, to musiałeś być fair w stosunku do niego i się zgodzić. Nie miałeś wyboru.
 - Jasne, przekażę Jej – odparłeś, biorąc od niego plik spiętych ze sobą kartek.
 - Wielkie dzięki. Ratujesz mi tyłek – zaśmiał się, pożegnał i zniknął z Twojego pola widzenia. Westchnąłeś, patrząc na owe dokumenty. Starałeś się ograniczać Wasze kontakty, a tu znów musiałeś się z Nią zobaczyć. Z jednej strony wmawiałeś sobie, że zgodziłeś się wbrew sobie, tylko ze względu na to, że nie chciałeś odmówić Wojtkowi, który dwoi się i troi żeby wam nic nie dolegało. Z drugiej jednak mimowolnie cieszyłeś się na spotkanie z szatynką, mimo całego żalu, który do niej czułeś. Postanowiłeś jednak, że nie zrobisz tego od razu, tylko po południu. Będziesz się spieszył na spotkanie z kolegami, więc nie będzie mogła Cię zatrzymać na dłużej u siebie. Genialny pomysł, Bartman. Znów unikniesz sytuacji, w której musielibyście porozmawiać o Waszych relacjach.

Około 18 zacząłeś się szykować. Wziąłeś orzeźwiający prysznic. Włosy ułożyłeś za pomocą specjalnego żelu. Założyłeś ciemne jeansy i nową koszulę (link). Spryskałeś się swoimi ulubionymi perfumami. Mieliście iść do klubu, więc liczyłeś się z tym, że jeśli za dużo wypijesz i jednak zaczniesz rozmyślać o Majce, to jakaś nieznajoma niewiasta pomoże Ci ją wyrzucić z głowy choć na chwilę. Przed wyjściem wziąłeś jeszcze plik kartek i ruszyłeś w kierunku osiedla szatynki. Miałeś prosty plan. Zadzwonić dzwonkiem, wręczyć dokumenty i się szybko pożegnać. Gdyby Cię zapraszała do środka, to miałeś odpowiedzieć, że idziesz z chłopakami na piwo i nie chcesz się spóźnić. Nie naciskałaby, znałeś Ją doskonale. Powtarzałeś ten plan, idąc do góry w Jej bloku. Byłeś tak zamyślony, że prawie zostałeś staranowany przez dwóch facetów. Nie wyglądali zbyt milusio i widać, że bardzo się spieszyli żeby opuścić budynek. Poprawiłeś kurtkę i ruszyłeś do góry. Zobaczyłeś, że drzwi od mieszkania Majki są uchylone. Mimowolnie połączyłeś to z tymi mężczyznami. Miałeś złe przeczucia i przyspieszyłeś.

_________________________

I zaczynami zabawę, moi drodzy. Jakieś hipotezy?
Pozdrawiam :*

9 komentarzy:

  1. Ja Cie kręcę ale się dzieje. Mam przeczucie, że brat Majki wpakował się w jakieś kłopoty, a ci faceci mają z tym coś wspólnego. Mam tylko nadzieję, że nie zrobili nic złego Majce. Jejku dodawaj szybciutko nowy bo już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo :*
    Noooo ja cię zatłukę ! Jezusku jak mogłaś to zrobić !
    Jak napisałaś, że zaczynamy zabawę to na stówę tych dwoje mężczyzn nabroiło !
    Dodawaj szybciutko następny rozdział byśmy nie zeszły z tego świata z ciekawości :D
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo :*
      Serdecznie zapraszam na nowy 65 rozdział :D
      http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/
      Pozdrawiam Dooma :)

      Usuń
  3. Marek ewidentnie coś ukrywa. Ci dziwni "koledzy" to musi być jakieś szemrane towarzystwo, być może powiązane z narkotykami. Końcówka sugeruje, że chcieli zrobić krzywdę Mai... Na szczęście jest Zbyszek, któremu, mam nadzieję, uda się zapobiec najgorszemu. Wygląda na to, że pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Czekam z niecierpliwością na to, co wydarzy się dalej.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje, że dzięki temu Zbyszek i Majka porozmawiają ze sobą. W końcu dowie się, że Marek to jej brat, a nie żaden kochanek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem wreszcie
    Kurde ile mnie tu nie było, a tu się takie rzeczy teraz dzieją
    Obstawiam, że szukali Marka i pobili Majkę, bo ostatnio mam tak, że wolę założyć najgorsze, a potem się pozytywnie zaskoczyć XD
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha! A ja mówiłam, ze nie do końca wierzę Markowi i chyba się nie pomyliłam. Dla mnie jego osoba z każdym kolejnym zdaniem jest coraz bardziej podejrzana, teraz to już w ogóle nie kupuję wszystkich jego tekstów. Dziwię się Majce, że łyka te kłamstwa, ale z drugiej strony ona jest jego siostrą i będzie Marka zawsze traktować emocjonalnie. Zakończenie rozdziału trochę mrożące krew w żyłach, mam nadzieję, że wszystko z Mają będzie ok!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń