czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 17

Oczywiście Twoja sielanka nie mogła trwać długo. Jak już uporządkowałaś relacje z bratem i w miarę jako tako uspokoiłaś rodziców, że sytuacja wcale nie wygląda tak jak myślą, to pojawiły się inne problemy. Dla Ciebie chyba nawet większe. Nie wiadomo czemu Zbyszek zaczął Cię unikać. Nawet na Ciebie nie patrzył, a Wasze rozmowy ciężko było nazwać w ogóle konwersacją. Nie wiedziałaś co zrobiłaś źle, ale gołym okiem było widać, że jest na Ciebie zły, albo ma jakiś żal do Ciebie. Próbowałaś Go spytać, ale nie dawał Ci na to szansy. Szybko opuszczał Twój gabinet, zanim zdążyłaś zacząć jakikolwiek temat. Widziałaś tylko jakby współczujący wzrok Kłosa. Do tego Ola również z Tobą nie rozmawiała. Do wesela Jacka został tydzień, a Twoja osoba towarzysząca, a zarazem miłość życia traktowała Cię jak powietrze. Byłaś załamana, ale starałaś nie dać po sobie nic poznać. Zwykle wracając do mieszkania wydobywałaś swoje smutki na zewnątrz w postaci płaczu, ale odkąd miałaś lokatora, to było to niemożliwe. Nie chciałaś okazywać wewnętrznego bólu przy kimkolwiek, nawet jeśli to był Twój brat. Zastanawiałaś się też, kiedy on wraca do Szczecina. Nie poruszał tego tematu, tylko całymi dniami się obijał. Zagadywałaś o studia, ale wciąż się wymigiwał, mówiąc, że kolega póki co wpisuje go na wszystkie listy.
 - Halo? – powiedziałaś, odbierając połączenie od swojej rodzicielki.
 - Cześć, Majeczko. I jak tam sytuacja u Ciebie? – zapytała.
 - Tak jak zwykle. Leci – wzruszyłaś ramionami, mówiąc obojętnie. Akurat weszłaś do mieszkania, ale Marka nie zastałaś w środku. Ciekawiło Cię, gdzie on się włóczył, gdy Ty byłaś w pracy.
 - A Marek powiedział, kiedy wreszcie wróci? Tydzień już Ci siedzi na głowie.
 - Nic nie mówił. Twierdzi, że na uczelni ma wszystko załatwione i żeby się nie martwić – westchnęłaś. Musiałaś sama przed sobą przyznać, że powoli jego wizyta Cie męczyła. Miałaś dużo więcej roboty, gdy wracałaś do mieszkania, bo Marek robił straszny bałagan i poza tym nie radził sobie w kuchni, więc codziennie musiałaś coś gotować.
 - Przekaż mu, że dziś byli jacyś jego dwaj koledzy i pytali kiedy będzie i gdzie w ogóle pojechał.
 - Jacy koledzy?
 - Nie przedstawili się, ale powiedzieli, że Marek będzie wiedział o kogo chodzi, bo razem chodzą na imprezy. Może oni go przekonają do powrotu, bo ja już siły tracę – westchnęła.
 - Okej, przekażę mu. Może faktycznie jak sobie pomyśli, że tam ma towarzystwo do imprez, to zatęskni i wróci – uśmiechnęłaś się lekko. Porozmawiałaś jeszcze kilka minut z rodzicielką i zakończyłaś połączenie, aby znów ogarnąć  salon. Zastanawiałaś się jak można samemu zrobić taki bałagan w jeden dzień? W dodatku niecały. W ciszy i powoli wszystko zrobiłaś i zajęłaś się obiadem. W tym własnie momentu Twój brat wrócił do mieszkania.
 - Hej, ja tylko na chwilę – rzucił, znikając w salonie. Poszłaś od razu do niego, wycierając po drodze dłonie w ściereczkę.
 - Gdzieś się wybierasz? – uniosłaś pytająco jedną brew. Po cichu liczyłaś, że postanowił wrócić do domu.
 - Do Łodzi ze znajomymi. Idziemy na imprezę – powiedział, pakując parę rzeczy do plecaka.
 - Jakimi znajomymi? – zdziwiłaś się. Przecież on był w Bełchatowie tylko kilka dni. Kiedy zdążył spotkać kogoś i się zaprzyjaźnić na tyle, by jechać z nimi do obcego miasta?
 - 2 dni temu ich poznałem na imprezie. Wyluzuj, siostra – puścił Ci oczko i zaczął zapinać ubraną przed chwilą koszulę. Westchnęłaś.
 - Ale uważaj na siebie, okej? Nie przesadź z alkoholem, bo to jednak obce miejsce i towarzystwo – poprosiłaś, wiedząc, że i tak go nie odwiedziesz od tego pomysłu.
 - Jasna sprawa – rzucił.
 - Mama dzwoniła i kazała przekazać, że byli twoi koledzy i pytali kiedy wracasz – powiedziałaś, przypominając sobie wcześniejszy telefon.
 - Jacy koledzy? – spytał zdziwiony. Miałaś wrażenie, że jego ciało się dziwnie napięło.
 - Ci z którymi na imprezy chodzisz, tak powiedzieli. Coś nie tak?
 - Aaa ci – zaśmiał się, ale tak jakby trochę nerwowo. – Zadzwonię do nich dziś i powiem, ze muszą jeszcze się pobawić beze mnie, ale nadrobimy niedługo.
 - Nie tęsknisz za kumplami? – próbowałaś wzbudzić w nim jakieś wyższe uczucia, takie jak tęsknota.
 - Chcesz się mnie pozbyć z mieszkania, prawda? Spokojnie, niedługo wracam i będziesz mnie miała z głowy – uśmiechnął się lekko i minął Cię w drzwiach. Zrobiło Ci się głupio, że tak to odebrał.
 - To nie tak. Po prostu nie możesz tu być cały czas. Masz przecież swoje życie w Szczecinie – tłumaczyłaś się.
 - Wiem i niedługo do niego wracam. A teraz sorry, ale nie chcę żeby na mnie czekali. Do jutra! – rzucił i tyle go widziałaś. Nigdy nie nadążysz za tym chłopakiem.

Wyszedłeś z sali zmęczony, wręcz ledwo żywy. Ale w ostatnich dniach to nic nowego. Dawałeś z siebie 200% i dawało Ci to satysfakcję i jednocześnie przynosiło ulgę. Tak jak sobie zaplanowałeś, żeby mniej myśleć o Majce oddawałeś się siatkówce. Jak zwykle przyniosło to wzrost formy. Identycznie było w Rzeszowie, gdy Cię zostawiła. Przynajmniej odbijając piłkę, czy ćwicząc na siłowni czułeś się choć trochę zrelaksowany.
 - Jako, że jutro mamy trening dopiero po południu, to co wy na to żeby się wybrać na drużynowe piwko? – zapytał Wlazły, gdy byliście wszyscy w szatni.
 - Dobry pomysł, kapitanie – wyszczerzył się Winiar. Reszta mu zawtórowała i każdy zadeklarował się, że pójdzie.
 - A Ty, Zbychu? – zagadał Kłos, gdy reszta była w trakcie ustalania miejsca waszej imprezki.
 - W sumie – zamyśliłeś się. – Czemu nie?
 - Zresetujesz się, pośmiejesz. Dobrze Ci to zrobi – poklepał Cię po plecach, a Ty uniosłeś lekko jeden kącik ust w górę. W myślach przyznałeś racje kumplowi. Piwo wypite samemu w pustych, czterech ścianach przy cichych odgłosach telewizora, to co innego, niż wyjście z kumplami na miasto. To rzeczywiście mogło Ci pomóc. Wreszcie odpocząłbyś, a przy nich i ich głupich żartach na pewno nie myślałbyś o szatynce. Dlatego pierwszy raz od dawna się szczerze uśmiechnąłeś.
Wyszedłeś z szatni jako ostatni. Nigdzie Ci się nie spieszyło. Miałeś jeszcze dużo czasu do wieczora, a w mieszkaniu nikt na Ciebie nie czekał, więc po co miałbyś się spieszyć? Trochę przytłaczała Cię myśl, że miałeś 27 lat i nie ustatkowałeś się. Ba, póki co się na to nawet nie zanosiło. Wszystko dlatego, że Twoim sercem zawładnęła pewna fizjoterapeutka, o której nie jest tak łatwo zapomnieć, jak by się wydawało. Miłość nie wybiera, jak to mówią. Miłość w ogóle jest dziwna.
 - Zibi! – czyjś głos wyrwał Cię z rozmyślań. Odwróciłeś się i zobaczyłeś waszego klubowego lekarza.
 - Coś się stało? – spytałeś.
 - Tak jakby – skrzywił się. – Strasznie się spieszę, a mam tu pewne dokumenty, które trzeba dostarczyć dziś Majce żeby na jutro przyniosła je wypełnione. Mógłbyś je Jej dostarczyć?
Wzdrygnąłeś się. Nie uśmiechało Ci się Ją odwiedzać z żadnymi dokumentami. Niestety nie mogłeś odmówić. Wojtek był świetnym lekarzem i nieraz wam pomagał, stawiał na nogi. Skoro miał ważną sprawę do załatwienia, to musiałeś być fair w stosunku do niego i się zgodzić. Nie miałeś wyboru.
 - Jasne, przekażę Jej – odparłeś, biorąc od niego plik spiętych ze sobą kartek.
 - Wielkie dzięki. Ratujesz mi tyłek – zaśmiał się, pożegnał i zniknął z Twojego pola widzenia. Westchnąłeś, patrząc na owe dokumenty. Starałeś się ograniczać Wasze kontakty, a tu znów musiałeś się z Nią zobaczyć. Z jednej strony wmawiałeś sobie, że zgodziłeś się wbrew sobie, tylko ze względu na to, że nie chciałeś odmówić Wojtkowi, który dwoi się i troi żeby wam nic nie dolegało. Z drugiej jednak mimowolnie cieszyłeś się na spotkanie z szatynką, mimo całego żalu, który do niej czułeś. Postanowiłeś jednak, że nie zrobisz tego od razu, tylko po południu. Będziesz się spieszył na spotkanie z kolegami, więc nie będzie mogła Cię zatrzymać na dłużej u siebie. Genialny pomysł, Bartman. Znów unikniesz sytuacji, w której musielibyście porozmawiać o Waszych relacjach.

Około 18 zacząłeś się szykować. Wziąłeś orzeźwiający prysznic. Włosy ułożyłeś za pomocą specjalnego żelu. Założyłeś ciemne jeansy i nową koszulę (link). Spryskałeś się swoimi ulubionymi perfumami. Mieliście iść do klubu, więc liczyłeś się z tym, że jeśli za dużo wypijesz i jednak zaczniesz rozmyślać o Majce, to jakaś nieznajoma niewiasta pomoże Ci ją wyrzucić z głowy choć na chwilę. Przed wyjściem wziąłeś jeszcze plik kartek i ruszyłeś w kierunku osiedla szatynki. Miałeś prosty plan. Zadzwonić dzwonkiem, wręczyć dokumenty i się szybko pożegnać. Gdyby Cię zapraszała do środka, to miałeś odpowiedzieć, że idziesz z chłopakami na piwo i nie chcesz się spóźnić. Nie naciskałaby, znałeś Ją doskonale. Powtarzałeś ten plan, idąc do góry w Jej bloku. Byłeś tak zamyślony, że prawie zostałeś staranowany przez dwóch facetów. Nie wyglądali zbyt milusio i widać, że bardzo się spieszyli żeby opuścić budynek. Poprawiłeś kurtkę i ruszyłeś do góry. Zobaczyłeś, że drzwi od mieszkania Majki są uchylone. Mimowolnie połączyłeś to z tymi mężczyznami. Miałeś złe przeczucia i przyspieszyłeś.

_________________________

I zaczynami zabawę, moi drodzy. Jakieś hipotezy?
Pozdrawiam :*

czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział 16

Nie spałaś prawie całą noc. Nerwowo chodziłaś z okna do okna w całym mieszkaniu. Marek nie odbierał Twoich połączeń, aż w końcu wyłączył telefon. Martwiłaś się o niego. Był sam w nocy w obcym mieście. To nie było zbyt dobre połączenie. Odchodziłaś wręcz od zmysłów. A jeśli coś mu się stało? Nie darowałabyś sobie tego. Obwiniałaś się o jego złość. Niepotrzebnie na niego naskoczyłaś. Zamiast go wysłuchać, to wyciągnęłaś szybko wnioski tak jak Twoi rodzice. Byłaś straszną siostrą. Powinnaś go wspierać, spróbować zrozumieć, wysłuchać, a Ty jak zwykle nie umiałaś wywiązać się z podstawowych zadań, które należą do starszej siostry.
Około 4 nad ranem w końcu usłyszałaś ruch klamki. Szybko znalazłaś się w przedpokoju. Marek wrócił, ale aż dziwne, że o własnych siłach. Śmierdziało od niego alkoholem na kilometr. Skrzywiłaś się, widząc go w takim stanie.
 - Gdzie Ty byłeś? Wiesz jak się martwiłam? – podeszłaś do niego i pomogłaś ściągnąć mu kurtkę, bo sam sobie nie mógł poradzić. Zastanawiałaś się, jak on w ogóle się tu dostał.
 - Odstresować się chciałem – wymamrotał.
 - Jesteś całkowicie zalany – westchnęłaś. Pomogłaś mu dojść do salonu, gdzie czekała na niego rozłożona kanapa z pościelą. Od razu padł na łóżko jak nieżywy. Ściągnęłaś mu buty i spodnie. Po chwili usłyszałaś jak chrapie. Odłożyłaś jego ubrania na fotel i zgasiłaś światło. Poszłaś w końcu do swojej sypialni i mogłaś pospać choć kilka godzin. Wiedziałaś, że rano będziesz się czuła równie źle jak on, bo od jakiegoś czasu się nie wysypiasz, przez co przypominasz ranem zombie.

Rano wstałaś około 9. Oczywiście nie czułaś się najlepiej z tego powodu. Niechętnie wstałaś i wyszłaś z pokoju. Od razu odrzucił Cię unoszący się w powietrzu zapach alkoholu. Otworzyłaś okno w salonie. Marek spał jak zabity. Westchnęłaś, kręcąc głową. Obwiniałaś się o to, że się tak załatwił. Ogarnęłaś się szybko w łazience i postanowiłaś iść do osiedlowej piekarni po świeże pieczywo. Nie minęło 5 minut, a już byłaś z powrotem. Marek dalej spał. Przygotowałaś mu kanapki, a butelkę wody mineralnej postawiłaś koło łóżka. Sama z kubkiem kawy usiadłaś na kuchennym blacie koło okna. Obserwowałaś w ciszy miasto, popijając co jakiś czas czarny napój. W głowie układałaś sobie jak przeprosić brata, że tak szybko go osądziłaś.
Twoje rozmyślania przerwało jego pojawienie się w kuchni. Wyglądał jak siedem nieszczęść, albo i gorzej.
 - Dzięki za wodę – powiedział cicho i wyrzucił pusta butelkę do kosza.
 - Zrobiłam Ci śniadanie – przyznałaś, głową wskazując na stół.
 - Zaraz zjem, tylko wezmę prysznic.
Znów zniknął z Twojego pola widzenia i po chwili słyszałaś tylko lejącą się wodę pod prysznicem. Póki co było między wami trochę sztywno, ale nie dziwiło Cię to. Musiałaś jakoś załagodzić te napięte relacje. Chciałaś wykorzystać ten wolny dzień pożytecznie, czyli przeprosić Marka i choć trochę poprawić wasze relacje, bo zaniedbałaś go odkąd wyjechałaś ze Szczecina.

Z niezbyt dobrym humorem wstałeś rano z łóżka. Pocieszało Cię, że tym razem przynajmniej nie masz kaca. Na trening i tak Ci się nie uśmiechało iść, a tym bardziej później na masaż do Majki. Nadal byłeś zły na nią oraz na siebie, że ponownie dałeś się wkręcić. Czułeś się jak ofiara losu. Postanowiłeś jednak na treningu dać z siebie wszystko i choć na te 3 godziny wyrzucić wszystkie inne myśli z głowy. Liczyła się tylko siatkówka. W końcu niedługo czekał Was ważny mecz z ZAKSĄ. Musiałeś być w formie, bo to na Twoich barkach miał w głównej mierze spoczywać atak Skry.
Twoje postanowienie przyniosło efekt. Skupiłeś się w 100 % na treningu, za co dostałeś pochwałę od trenera. Czułeś się też lepiej. Wysiłek fizyczny jednak potrafił poprawić Ci humor. Może nie tryskałeś szczęściem na prawo i lewo, ale było lepiej, niż dzień wcześniej.
 - Na koniec jeszcze mam dla was informację – rzucił Falasca, gdy mieliście się już zbierać do wyjścia z Sali. Spojrzeliście na niego z uwagą. – Dzisiaj Majki nie ma w pracy, więc tylko nogi do zimnej wody i do domu odpoczywać.
Nie wiedząc czemu trochę Cie ta informacja zmartwiła. Majka nigdy bez powodu nie brała wolnego w pracy. Zacząłeś mimowolnie zastanawiać się, czy coś się stało? Mimo całej złości, którą odczuwałeś na myśl o tym, co Ci zrobiła, to bałeś się, że może ma jakieś problemy, może coś się stało, albo zachorowała.
 - Co Ty taki zamyślony? – Karol pomachał Ci ręką przed twarzą i dopiero wtedy zrozumiałeś, że środkowy coś do Ciebie mówił.
 - Co? Nie, nic – wzruszyłeś ramionami i upiłeś łyk wody mineralnej.
 - Jasne, nic – pokręcił głową niedowierzająco. – Też się zastanawiasz czemu Majki nie ma?
 - Jej sprawa. Nie interesują mnie jej problemy – skłamałeś.
 - Ta, wmawiaj sobie. To, że jesteś na Nią zły nie znaczy, że przestałeś się Nią przejmować – stwierdził, krzyżując ręce na piersi. Jak zwykle trafił w punkt.
 - Może i tak, ale co z tego. Muszę przestać o Niej myśleć.
 - A nie możesz z Nią porozmawiać? Gadałem z Olką i ona też tak uważa. Zbyszek, jak będziesz Ją teraz ignorował, to Ona nawet nie będzie wiedziała dlaczego.
 - I co, może Jej jeszcze przykro będzie? – prychnąłeś poddenerwowany. – Ona jakoś nie myślała, że mi też może być przykro, jak się dowiem, że kręciła z kimś na boku, a do mnie robiła słodkie oczka.
 - Dalej ciężko mi w to wszystko uwierzyć – westchnął, kręcąc głową i ruszył pod prysznic. Przynajmniej sobie poszedł i miałeś chwilę spokoju od jego gadania na temat Majki. Byłeś uparty, nawet bardzo. Dlatego nie chciałeś go słuchać, mimo że był Twoim przyjacielem. Patrzył na tą sytuację obiektywniej, ale do Ciebie jego słowa nie trafiały. Mógł na Ciebie nasłać też Olę, ale też nic by nie wskórała. Wolałeś żyć w swoich tezach, które sam stworzyłeś. Ale czy to jest dobra droga, panie Bartman?


Jakoś udało Ci się przeprosić i udobruchać brata. Stwierdził, że jego też za bardzo poniosło, a to że poszedł i się upił, to już w ogóle było głupotą. Postanowiłaś wstawić się za nim u rodziców, ale póki co chciałaś spędzić z nim miło dzień. Wybraliście się na miasto. Byliście w galerii, kawiarni, na pizzy i przeszliście z buta chyba pół miasta. Mieliście szczęście, że była ładna pogoda. Aż dziwne, że w listopadzie może być prawie 10 stopni i słońce. Wróciliście zmęczeni wieczorem do mieszkania. Cieszyłaś się, że tak dobrze wam się rozmawiało. Dowiedziałaś się co u niego słychać, a on co u Ciebie. Przyznałaś się mu, że odnowiłaś kontakt ze Zbyszkiem i Marek, tak jak wszyscy, życzył Ci powodzenia w odzyskiwaniu Jego zaufania. On natomiast uznał, że na miłość ma jeszcze czas i póki co żadnej dziewczyny nie ma na oku. Może to i lepiej? Przez miłość się głównie cierpi. Lepiej żeby nie sprawdzał na sobie jak boli złamane serce.

______________________

Strasznie mi smutno, że Naszym chłopakom nie uda się zdobyć medali IO. Poświęcili naprawdę dużo i przeszli najdłuższą drogę ze wszystkich drużyn, aby być w Rio. Już za to powinni mieć pewny półfinał... wolę nie myśleć, co teraz mają w głowach :/
Chłopaki, jesteśmy z Wami!
Pozdrawiam ;*

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 15

Wiedziałeś, że jeszcze tego samego dnia w Twoich drzwiach stanie Kłos. Nie pomyliłeś się. Niedługo po treningu przyszedł do Ciebie i od progu zaczął pytać, co Ci się stało.
 - Nic – mruknąłeś, usadawiając się na kanapie. Sięgnąłeś po pilot i zacząłeś bez celu przeskakiwać z kanału na kanał.
 - Nie denerwuj mnie, tylko powiedz co się stało. Nie gadałeś z Majką, prawda? Bo pytała się mnie dziś, co się z Tobą dzieje.
Nie odpowiedziałeś, tylko wciąż robiłeś tą samą czynność. Najchętniej nie chciałbyś usłyszeć już o szatynce, ale oczywiście było to nieuniknione. Środkowy w końcu się zdenerwował i wyrwał Ci pilota, wyłączając telewizor.
 - Co Ty odpierdalasz?! – warknąłeś, patrząc na przyjaciela.
 - Raczej co Ty odpierdalasz, stary – rzucił. – Czemu nie pogadałeś z tą Majką? Przecież odwieźliśmy Cię pod sam Jej blok.
 - Bo mnie znowu oszukała. Dałem się wkręcić, jak skończony idiota – wyrzuciłeś w końcu z siebie. Kłosa zatkało. Otworzył szerzej oczy i przez chwilę nic nie mówił.
 - Ale jak oszukała?
 - Zgadnij kto mi wczoraj otworzył drzwi. Jakiś pół nagi facet z bananem na ryju. Dodaj sobie dwa do dwóch i wychodzi, że kręci z kimś na boku, a mi oczy mydli cały czas.
 - A może jednak… - zaczął, ale mu przerwałeś. Wiedziałeś, ze pewnie znajdzie 100 różnych powodów żeby Ją wytłumaczyć. Zawsze Jej bronił, bo przecież w oczach wszystkich Majka była nieśmiałą i miłą kobietą, która muchy by nie skrzywdziła. Muchy może i nie, ale Zbigniewa Bartmana jak najbardziej. Mogłeś uznać, że opanowała to wręcz do perfekcji.
 - Nie ''może jednak'' , tylko taka jest prawda, Karol – powiedziałeś stanowczo. – Znowu się chce mną tylko zabawić. Nie wmawiaj mi, że to ktoś znajomy może chciał u niej przenocować , albo wpaść z wizytą, bo wiem co widziałem.
 - I tak uważam, że powinieneś o tym z Nią porozmawiać.
 - Nie zamierzam z Nią o tym rozmawiać, ani o niczym innym poza sprawami w klubie. Nic innego nas już nie będzie łączyć.
 - Przecież Ty Ją kochasz, Zbychu. Chcesz tak łatwo odpuścić? Nie dać Jej wytłumaczyć?
 - Chcę raz na zawsze zamknąć rozdział zatytułowany ‘Majka’ i zacząć na nowo żyć normalnie. W końcu miłość zniknie.
 - Sam nie wierzysz w to, co mówisz. Znam Cię trochę już.
 - Daj mi kurwa święty spokój. Koniec tego tematu.
Warknąłeś wkurzony i na nowo włączyłeś telewizor. Kłos został u Ciebie jeszcze chwilę, ale nie było za bardzo o czym gadać. Dalej byłeś zdenerwowany, a środkowy ewidentnie nie wiedział, co myśleć. Czułeś, że z jednej strony przyznaje Ci racje, ale nie chce się do tego przyznać. W końcu on się na Majce nie przejechał tak jak Ty, więc mógł sobie sądzić, że jest taka idealna jaką zgrywa. Ty byłeś w tym momencie zbyt zraniony żeby myśleć inaczej.

Czekałaś niecierpliwie na Marka. Dochodziła 20, a jego wciąż nie było. Denerwowałaś się coraz bardziej. Twój brat nie znał miasta. Miał iść tylko do kina i każdy możliwy film by się już przecież zdążył skończyć. Nie poinformował Cię, że zostanie na inny seans, czy gdzieś pójdzie. Poza tym co on miał tu do roboty sam? Chodziłaś niecierpliwie po mieszkaniu. Z nerwów aż zaczął Cię boleć brzuch. Wiedziałaś, że szykuje się zarówno poważna, jak i niezbyt przyjemna rozmowa.
W końcu usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi. Do środka wszedł wesoło Marek, nie świadomy tego, co go czeka i tego, że wiesz, co robił w Szczecinie do tej pory.
 - Cześć, siostra – zaczął, odwieszając kurtkę w przedpokoju. Ruszył w stronę kuchni.
 - Buty – mruknęłaś, zwracając mu uwagę.
 - Oho, chyba zły dzień w pracy – zaśmiał się i posłusznie ściągnął brudne obuwie.
 - Pracowity. Chyba należą mi się wyjaśnienia, nie sądzisz?
Spojrzał na Ciebie zdziwiony. Nie wiedział za bardzo o co Ci chodzi, więc postanowiłaś wyjaśnić, co już wiesz o jego nagłym wyjeździe.
 - Rozmawiałam z mamą.
Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy, a mięśnie się napięły. Widać było gołym okiem, że zadowolony nie jest.
 - Sprawdzasz mnie? I co, szczęśliwa jesteś teraz jak się dowiedziałaś? – mruknął z wyrzutem.
 - Zadzwoniłam żeby ją tak w żartach opieprzyć, że mi nic nie powiedziała i wtedy wyszło, że rodzice od zmysłów odchodzą, gdzie Ty się podziewasz! Czy Ty zwariowałeś już całkiem?!
 - Wkurzyli mnie, to chciałem ochłonąć. Mają za swoje!
 - Ty się słyszysz w ogóle? – nie dowierzałaś własnym uszom. Nie poznawałaś Marka. – Narkotyki są poważną sprawą.
 - Ile razy mam powtarzać, że one nie są moje?! – warknął. W jego oczach widziałaś wściekłość.
 - Mi też będziesz wciskał tą bajeczkę? – skrzyżowałaś ręce na piersi i spojrzałaś na niego znacząco. Nie byłaś taka głupia żeby uwierzyć w tą historyjką. Jeśli myślał, że dasz się nabrać to był w błędzie.
 - Jezu, no dobra, to moje. Ale to tylko jedna działka i skoro była w moim pokoju, to logiczne, że jej nie tknąłem, co nie?
 - Skoro ją miałeś, to dowód, że zacząłeś się tym gównem interesować. Chcesz sobie w takim wieku życie już zmarnować?! Marek, ogarnij się, nie jesteś dzieckiem, a zachowujesz się gorzej, niż ono!
 - No tak, bo przecież ja zawsze wszystko robię źle, a Majeczka jak zwykle idealna – warknął. W jego oczach zobaczyłaś coś dziwnego. Żal? Nienawiść? Nie wiedziałaś, ale nie było to przyjemne.
 - Tu nie chodzi o mnie, tylko o Ciebie. Nie rozumiesz, że jak raz w to wdepniesz, to ciężko będzie przestać? W domu, w szkole, wszędzie się w kółko wałkuje temat narkotyków. Jak możesz być tak nieodpowiedzialny?!
 - Nie rozumiesz, że jestem czysty?! Kupiłem z ciekawości, ale nawet nie tknąłem. Czemu nikt mi do cholery nie wierzy?!
 - Bo zauważ, że to wygląda…
 - Jak wygląda?! – warknął. – Rodzice znaleźli jedną działkę i od razu mnie skreślili. Ty robisz to samo. Dopowiedzieliście sobie sami, że jestem jakimś ćpunem. Niestety muszę was rozczarować, bo nie biorę tego gówna.
Patrzył na Ciebie z wielkim żalem w oczach. Powoli zaczynało Ci się robić głupio, że tak łatwo go osądziłaś. Może rzeczywiście powinnaś to inaczej załatwić? Wysłuchać, porozmawiać, a dopiero potem wyciągać wnioski. Jak zwykle zrobiłaś wszystko na odwrót. Myślałaś, co by w tej sytuacji powiedzieć, ale Marek Cię ubiegł i zaczął się ubierać. Spojrzałaś na niego zaskoczona.
 - Co Ty robisz? Gdzie idziesz? – spytałaś.
 - Gdzieś – mruknął. Narzucił kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Szybko pobiegłaś za bratem i wyszłaś na klatkę.
 - Marek, nie wygłupiaj się! Nie znasz miasta! – krzyczałaś za nim, ale szatyn szybko zbiegał schodami w dół, ignorując Twoje krzyki. Zrezygnowana wróciłaś po chwili do mieszkania. Oparłaś się plecami o drzwi i zsunęłaś się do pozycji siedzącej. Schowałaś twarz w dłonie. Popłakałaś się z bezsilności. Brawo Dębiec, wszystko potrafisz zniszczyć, jak nie miłość, to relacje z bratem.Bliżej dna się już chyba nie da być.


______________________


Wiem, zawaliłam znów. Wybaczcie. Ostatnio rzadko bywam w blogowym świecie i zastanawiam się czy po 3 latach nie jest już pora abym stąd zniknęła. Muszę dokończyć tą historię, ale kompletnie brak mi weny :/
Teraz i tak wszyscy myślami jesteśmy w Rio de Janeiro, gdzie nasi siatkarze walczą o medal Igrzysk. Trzymam kciuki żeby po 40 latach powtórzyli sukces! Bo skoro z MŚ się udało, to czemu teraz by nie miało? Jak na nich patrzę to widzę drużynę, na których szyjach mogą zawisnąć te jakże cenne krążki <3
Pozdrawiam ;*