sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 12

Nie mogłaś uwierzyć długi czas, że było już tak blisko i jakiś pies wszystko zniszczył. Jak widać nie jest Wam póki co pisane zbliżyć się do siebie. Wspominałaś tą chwilę długi czas. Mogłaś znów poczuć ten cudowny smak Jego ust i nic z tego nie wyszło. Byłaś zła i taka bezsilna. Ze Zbyszkiem nie poruszaliście tego tematu. Zachowywaliście się tak, jakby nic takiego nie miało miejsca. Z jednej strony Ci to pasowało, ale z drugiej strony miałaś jakiś płomyk nadziei, że Zibi stanie w Twoich drzwiach i powie, że macie niedokończoną sprawę. Chciałaś wpaść w Jego silne ramiona i poddać się miłosnemu uniesieniu. W myślach nazywałaś się głupią idiotką, skoro masz takie marzenia.
W tygodniu spotkałaś się znowu z Olą. Tym jednak razem wybrałyście się do galerii w Bełchatowie, ponieważ blondynka uznała, że koniecznie musisz kupić konkretny kolor lakieru na to wesele. Nie miałaś za wiele do gadania w tej sprawie. Przynajmniej była to dla Ciebie jakaś odskocznia od ciągłego siedzenia w czterech ścianach po pracy.
 - Kurde, nie maja takiego koloru – skrzywiła się Twoja towarzyszka, stojąc pod szafami makijażowymi w Rossmanie.
 - A musi być akurat ten? – spytałaś znudzona. Stałyście w tym samym miejscu od 15 minut.
 - Musi! Ja jestem wizażystką. Zaufaj mi – powiedziała. – idziemy gdzie indziej. Westchnęłaś i ruszyłaś za nią.
 - Ale Zbyszek i tak nie zwróci uwagi na moje paznokcie – wzruszyłaś ramionami.
 - Może nie zwróci, a może zwróci. Nigdy nic nie wiadomo. Ale inne kobiety na tym weselu zwrócą na pewno!
 - Ale mi nie chodzi o inne kobiety – wywróciłaś oczami.
 - Słuchaj, będziesz na jednej imprezie z osobami, które pewnie w jakimś sensie zaczynały Cię traktować jak członka rodziny. Nie możesz się pokazać od złej strony. Musisz być idealna w każdym calu. Rozumiesz?
Pokręciłaś przecząco głową. Nie bardzo wiedziałaś, co do tego mają Twoje paznokcie. Nawet jakbyś chciała, to i tak Twoja towarzyszka nie przyjęłaby odmowy. Dlatego złaziłaś z nią całe centrum handlowe by wreszcie znaleźć odpowiedni lakier, który pasował do wizji blondynki. Wreszcie mogłaś sobie usiąść. Wybrałyście pierwszą z brzegu kawiarnię, którą spotkałyście po drodze.
 - Nogi mi odpadają – skrzywiłaś się.
 - Niedobrze, musisz je oszczędzać żeby potem móc przetańczyć ze Zbyszkiem całą noc – zaśmiała się.
 - Ej, bo ja zaczęłam mieć wątpliwości – westchnęłaś. Blondynka spojrzała na Ciebie zdziwiona.
 - Jakie znów wątpliwości?
 - Boję się, że tak się napaliłam na to wesele, a nasze relacje wcale się na nim nie poprawią – westchnęłaś, opierając głowę na ręce.
 - Nadmiar myślenia Ci szkodzi, jak widać – mruknęła. – Na mój gust jesteście na dobrej drodze.
 - Ostatnio w sumie Karol Nam pomógł – stwierdziłaś z uśmiechem.
 - Mój Karol? Jak pomógł?
 - Poszliśmy w czwórkę, razem z Wroną jeszcze, na nocny spacer po Warszawie i nagle Karol zaczął krzyczeć, że czegoś zapomniał, że to jest ważne, pociągnął Andrzeja i tyle ich widziałam.
 - Czyli uważasz, że mój kochany chłopak zrobił to specjalnie żebyście zostali sami? – zastanawiała się na głos. – Zaraz, zaraz. Skoro tak, to jest jedna opcja. Bo co, jak co, ale Kłos akurat jest strasznie niedomyślny i on by się sam nie skapnął, że patrzycie na siebie z Bartmanem jak na miłość swojego życia. A skoro ani ja mu nie powiedziałam, ani Ty, to pozostaje jedna osoba…
 - Że Zibi? – spytałaś, analizując jej dedukcję.
 - Bingo! A skoro mu opowiadał, to też coś musi do Ciebie czuć, nie sądzisz?
 - No nie wiem – zaczęłaś się nad tym głębiej zastanawiać. Chciałaś żeby tok myślenia Oli był prawidłowy, ale jakoś ciężko było Ci w to uwierzyć. Z drugiej jednak strony ostatnio na nowo się do siebie zbliżacie. Ba, prawie się pocałowaliście. Coś musiało w tym być.
Wszystkie te myśli minęły, gdy tylko weszłaś do swojego mieszkania. Tak jakby w jednym momencie cały Twój optymizm znów wyparował. Zastąpiło go zwątpienie i obawa. Chciałaś wierzyć, że wciąż jesteś dla Zbyszka kimś ważnym, ale wiedziałaś, że mogłaś być zbyt głupia i naiwna, tak myśląc. Zachowałaś się okropnie i nie wiesz, co mogłabyś zrobić, by ponownie odzyskać zaufanie bruneta, jak i Jego samego. Z Twoich rozmyślań wyrwał Cię dzwonek do drzwi. Spojrzałaś zdziwiona na zegarek. Gdy przychodził do Ciebie o tak późnej porze? Dochodziła przecież 21. Poprawiłaś swoją nieco za dużą bluzę i poszłaś otworzyć.
 - Marek? – spojrzałaś zdziwiona na gościa, stojącego na wycieraczce.
 - No co, ducha zobaczyłaś? – zaśmiał się. Kogo, jak kogo, ale jego się nie spodziewałaś.

Milimetry. Naprawdę niewiele. Właśnie tyle dzieliło Cię od ponownego poczucia Jej słodkich warg, za którymi tak bardzo tęskniłeś. Z jednej strony nie mogłeś przeboleć, że tyle brakowało byście znów złączyli się w pocałunku, ale z drugiej nie wiedziałeś, czy byłeś już gotowy by znów jej całkowicie zaufać, a jeden pocałunek sprawiłby, że tak właśnie by pomyślała.
 - Ej, Zbychu, Zbychu – pokręcił głową środkowy, któremu opowiedziałeś tą sytuację zaraz po powrocie do hotelu. – To ja tu kombinuję jak się z tego spaceru zmyć, a Ty marnujesz taką dobrą okazję.
 - Konkretnego powodu do tego zmycia się nie miałeś – mruknąłeś. – Było widać gołym okiem, że to zamierzone było.
 - No i dobrze. Niech dziewczyna wie, że wszyscy chcą żebyście znów byli razem.
 - Nie chcę Jej póki co dawać nadziei. Sobie tym bardziej – odparłeś stanowczo.
 - Ty to naprawdę głupi jesteś – pokręcił głową. – Jak dwoje ludzi się kocha, to powinno być razem.
 - A gdyby Ola odwaliła Ci taki numer, to też byś tak mówił? – warknąłeś zdenerwowany gadaniem Kłosa. Czasem miałeś dość tego, że Karol nie zawsze stara się Cię zrozumieć i za wszelką cenę przekonuje Cię, żebyś jak na skrzydłach od razu poleciał do Majki, wyznając Jej miłość. Były momenty, kiedy rozumiał, że nie umiesz jeszcze tego zrobić, ale odkąd Jego dziewczyna zaprzyjaźniła się z Mają, to był nie do wytrzymania.
Tak było i tego wieczora. Środkowy zaprosił Cię do siebie na piwko i mecz Ligi Mistrzów. Zgodziłeś się, bo była to lepsza opcja spędzenia wolnego wieczoru, niż samotne siedzenie w pustym mieszkaniu z czteropakiem Lecha. Ola wróciła do mieszkania równo z rozpoczęciem meczu. Uśmiechnęła się na Twój widok i przywitała.
 - Właśnie się z Majką widziałam – oznajmiła, siadając koło Karola na kanapie i witając się z nim całusem w policzek. Wiedziałeś, że znowu się zacznie…
 - I co tam u Majeczki słychać? Znów złaziłyście całą galerię? – zaśmiał się siatkarz. Upiłeś spory łyk piwa.
 - A okej. Strasznie mi jęczała nad uchem, że ją męczę – parsknęła śmiechem, a Ty uśmiechnąłeś się mimowolnie. Wiedziałeś doskonale, że Maja lubi zakupy, ale nie w dużej ilości czasowej. Natomiast Ola mogłaby siedzieć w galerii pół dnia i by jej się nie znudziło. Zacząłeś współczuć szatynce, że pewnie była zbyt miła by odmówić blondynce towarzystwa.
Myślałeś przez chwilę, że może jeden raz dadzą Ci spokój i przestaną mówić o tym, że powinniście z Majką do siebie teraz wrócić. Niestety nadzieja matką głupich, jak to mówią. Znowu się zaczęło. Zaczynałeś mieć tego dość. Nie wiedziałeś jednak, czy to zasługa wypitego piwa, czy argumentów przyjaciół, ale z każdym ich kolejnym zdaniem sam siebie w duchu zacząłeś się przekonywać. A może by jednak zaryzykować? W końcu odkąd na nowo ją spotkałeś, tutaj, w Bełchatowie, to nie zawiodła Cię ani raz. Poza incydentem z jej byłym, który okazał się być pomyłką, to widać było, że stara się odzyskać Twoje zaufanie. Widziałeś, że Jej oczy cieszą się na Twój widok. Ty również się cieszyłeś każdą chwilą, którą miałeś spędzić w Jej towarzystwie. Twoje serce przyspieszało na samą wzmiankę o Dębiec. Kiedy czułeś Jej zapach, to po Twoim ciele rozpływało się takie przyjemne ciepło. Czułeś to tylko przy Mai. Nigdy przy żadnej innej kobiecie. Kochałeś Ją do szaleństwa, Bartman. Nie mogłeś temu zaprzeczyć.
 - Ale, że co ja mam teraz niby zrobić? Iść do Niej? – westchnąłeś, chowając twarz w dłoniach.
 - Teraz, albo nigdy, Zibi. Przecież widzę, że walczysz sam ze sobą – powiedziała ciepło Ola.
 - Nie wierzę w to, co powiem… - zacząłeś, podnosząc głową. – Ale idę do Niej.
 - Zawiozę Cię – klasnęła w dłonie. Byłeś jej wdzięczny, bo z waszej trójki ona jedyna nie tknęła alkoholu. Nie byłeś pijany, ale jednak nie mogłeś prowadzić samochodu. Poczułeś nagły przypływ adrenaliny. Byłeś zdeterminowany żeby wyznać szatynce, co czujesz cały czas. Nie przestałeś Jej kochać nawet przez to pół roku, gdy nie wiedziałeś, gdzie zniknęła.
Wbiegłeś po schodach strasznie przejęty. Nawet się trochę stresowałeś. Miałeś nadzieję, że dziewczyna się ucieszy, słysząc Twoje wyznanie. Czułeś nawet lekkie podekscytowanie tym, że wreszcie przestałeś się wahać i rozmyślać o tym, co było. Pewny siebie wcisnąłeś dzwonek do drzwi i czekałeś, aż Ci otworzy. Gdy usłyszałeś przekręcanie zamku w drzwiach, to automatycznie postanowiłeś zacząć swoja przemowę.
 - Wiem, że jest późno, ale musisz mnie wysłuchać – zacząłeś, gdy drzwi zaczęły się uchylać. Wtedy nagle Twój entuzjazm gdzieś zniknął. Zamiast Majki w Jej korytarzu stał jakiś mężczyzna w samych bokserkach. Poczułeś ukłucie w sercu. Miałeś znów wrażenie, że świat Ci się zawalił.
 - Yyy Pan do Majki?– uśmiechnął się szczerze.

 - Nie. Przepraszam, pomyliłem klatki – wydukałeś i szybko zbiegłeś schodami na dół. Byłeś wściekły. Bardzo wściekły.

___________________

Tadaaaam, jak to z sielaneczki mozna przejść w zdenerwowanie xD ale nie zabijajcie! Wybaczcie, że rozdział z poślizgiem, ale miałam urwanie głowy i na śmierć zapomniałam !
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. świetny. Szkoda, że tak się skończyło. Mam nadzieję, że Zbyszek z Mają wytłumaczą sobie to nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To by było chyba zbyt proste, gdyby od razu udało im się ze sobą dogadać. Oj, Maja będzie się gęsto tłumaczyć! Oczywiście pod warunkiem, że Zibi zechce z nią w ogóle rozmawiać, bo przecież męska duma może wziąć górę. Jeśli potrafią uczyć się na błędach, porozmawiają ze sobą, jeśli nie - znów będą się "mijać"...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to czułam wiedziałam ze tak będzie xD Fajnie , że Zbyszek sie ogarnął ale no Majka teraz to poleciałaaa ....
    Czekam na kolejny ;) Pozdrawiam Toś :*

    OdpowiedzUsuń
  4. .
    ^-Tak, to kropka nienawiści :P No jak mogłaś? I co to w ogóle za Marek i czemu w samych bokserkach?
    Już tak dobrze im szło i nagle, traaach i co? Znowu od początku?
    No chyba nie... Kurcze, nie wiem, ale Majka na pewno będzie się musiała z tego jakoś Zbychowi wytłumaczyć, o ile oczywiście będzie chciał słuchać. Czekam na kolejny z perspektywy Majki żeby dowiedzieć się co to za Mareczek.
    Zapraszam cię na 105 u Eleny i Karola :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam bardzo co to za pan?!!
    Zbyszek ją musi przesłuchać no xD
    zapraszam na 6 do Marcjanny i Zbyszka http://marzenia-sa-jak-gwiazdy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nosz jasna dupa! Co Ty, chcesz żebym wpadła do Ciebie na herbatkę? Z nożem w ręce?
    Żądam natychmiastowych wyjaśnień kim jest Marek. Mam nadzieję, że to brat czy coś w ten deseń. Aczkolwiek same bokserki... pojechałaś po bandzie!
    Haha, na Olę rozumiem, rozumiem też Maję, Zbyszka i Karola. Jeśli chodzi o Olkę to ona ma rację, że Maja musi na weselu wyglądać idealnie, myślę, że pomimo jej dobrych relacji z byłym narzeczonym, nie wszyscy z jego rodziny przyjmą ją z uśmiechem i z przyjemnością będą obgadywać choćby najmniejsze potknięcie - takie jak właśnie te nieszczęsne paznokcie. Rozumiem Maję. Sama przeżyłam kiedyś coś podobnego. Też bardzo napalałam się na to, że COŚ się wydarzy (notabene, też na weselu miał mieć miejsce ten przełomowy moment). I czekałam na to COŚ tak bardzo, że aż się tego nie doczekałam. Niby pesymistyczne myślenie jest niewskazane, ale robienie sobie zbyt dużych nadziei, często wyrządza jeszcze większe szkody... Rozumiem Karola, że tak bardzo chce zeswatać Zbycha z Majką, w sumie wszyscy widzą co między nimi się dzieje. Ale jednocześnie rozumiem też Zbyszka. To irytujące, gdy ktoś ciągle suszy ci głowę na jeden i ten sam temat. Wiem, że jego choć do Mai ciągnie, jednocześnie ma od niej odrzut. Trudno się dziwić, skoro zostawiła go bez słowa i równie bez słowa pojawiła się ponownie. Zbychu ma prawo mieć wątpliwości i mętlik w głowie. Tutaj potrzebna jest raczej szczera rozmowa, niż rzucenie wszystkiego w niepamięć i rzucenie się w swoje ramiona. Co nie zmienia faktu, że im oczywiście bardzo kibicuję!
    Lol, rozpisalam się, ale chyba nie będziesz zła :D
    Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń