Siedziałeś na kanapie w swoim salonie i piłeś piwo. Było
już po południowym treningu, więc mogłeś sobie na to pozwolić. W telewizji nie
było nic ciekawego, więc przeskakiwałeś bez sensu z kanału na kanał. W głowie
cały czas miałeś pewną uroczą szatynkę o dużych, niebieskich oczach. Znowu się
pojawiła i wywraca Twój wciąż niepoukładany świat do góry nogami. Przynajmniej
dowiedziałeś się kilku ciekawych rzeczy. Wciąż jednak było to dla Ciebie
niejasne. Przecież gdyby przyszła i powiedziała o wszystkim, to byłbyś nawet w
stanie od razu Jej wszystko wybaczyć. Ona wybrała ucieczkę. Po pół roku
dowiedziałeś się, że nie wyjechała żeby wyjść za tamtego. Gdy Ci to
powiedziała, to poczułeś pewną ulgę. Wciąż miałeś nadzieję, ale z drugiej
strony coś Cię powstrzymało by wyznać Jej, że nadal Ją kochasz. Wybiegłeś za
Nią, ale rozum podpowiedział Ci, że nie możesz tak po prostu Jej od razu wszystkiego
wybaczyć. Za bardzo Cię zraniła. Zaproponowałeś to, na co w tym momencie było Cię
najbardziej stać. Chciałeś wiedzieć, co u Niej, co się z Nią dzieje. Chciałeś Ją
po prostu widzieć. Podświadomie bardzo tego potrzebowałeś.
Twoje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie
wstałeś i poszedłeś otworzyć. Na wycieraczce stał Twój kolega z drużyny, Karol.
On tak, jak Ty nie uczestniczył już w zgrupowaniu reprezentacji i trenował ze
Skrą. Uśmiechnął się szeroko, bo w sumie z Jego twarzy uśmiech nigdy nie
schodzi.
- Siemasz, Zbysiu
– zaczął i wszedł do środka.
- Cześć, Kłos –
odparłeś.
- Po nazwisku, to
po pysku – pogroził Ci palcem, a potem się zaśmiał. Weszliście do salonu. – No
co Ty, beze mnie pijesz, stary?
- Tak się złożyło
– wzruszyłeś ramionami.
- Ej, Zbychu, co
się dzieje? – zauważył Twój dziwny nastrój.
- Nic. Zmęczony
jestem – machnąłeś ręką, jednak kumpla nie dało się oszukać. W końcu powoli
zaczął od Ciebie wyciągać, co Cię dręczy.
- To Ty znasz
naszą Majeczkę? – spytał zaskoczony.
- Nie wiedziałeś,
że odbywała staż w Resovii?
- Wiedziałem. A
faktycznie, przecież Ty tam grałeś ostatnio – uderzył się z otwartej dłoni w
czoło. – Ale co w związku z Nią?
- Byliśmy razem –
wyznałeś, patrząc gdzieś w przestrzeń i wzdychając głęboko.
- To czemu już nie
jesteście?
- Obiecaj, że ta
rozmowa zostanie między nami – spojrzałeś na niego. Kiwnął głową.
- Masz to, jak w
banku.
- Oszukała mnie.
Pewnego dnia, tak po prostu zniknęła. Zostawiła tylko jakiś liścik, w którym
mnie przeprosiła i wyznała, że ma narzeczonego. Stary, świat mi się wtedy
zawalił – pokręciłeś głową. – A teraz znowu się pojawiła.
- Ale raczej ślubu
nie wzięła, bo podobno jest singielką – błysnął wiedzą.
- No właśnie dziś
się tego dopiero dowiedziałem. I wciąż nie mogę zrozumieć, że zostawiła zarówno
mnie, jak i tamtego. Widzisz tu logikę?
- No nie.. –
mruknął, zastanawiając się nad tym, co powiedziałem. – A Ty?
- Co ja?
- Kochasz Ją?
Nie spodziewałeś się tego pytania, ale doskonale znałeś na nie odpowiedź.
Nie spodziewałeś się tego pytania, ale doskonale znałeś na nie odpowiedź.
- Tak –
westchnąłeś i dopiłeś resztkę piwa, które zostało w puszce.
- Ja rozumiem, że
zachowała się źle, ale może spróbuj Jej wybaczyć?
- Karol, ja
naprawdę bym chciał, ale nie umiem – pokręciłem głową. – Nie wiesz, jak to
jest, kiedy zostawia Cię kobieta Twojego życia i okazuje się oszustką.
- Znam ją trochę i
wiem, że to naprawdę świetna laska.
- Najlepsza na
świecie – uśmiechnąłeś się.
- Przemyśl to
jeszcze. Nie daj Jej znowu uciec.
- Na razie
powiedziałem Jej, że możemy być znajomymi, tak jak to było na początku. Potem
zobaczymy, czy to coś da – wzruszyłeś ramionami.
- Zawsze to jakiś
krok naprzód.
Zwykli znajomi. Tak Zbyszek określił wasze relacje.
Zgodziłaś się, bo chciałaś być blisko. Dziwne, nieprawdaż? Sama od Niego
uciekłaś, a teraz tak po prostu potrzebowałaś żeby On był blisko. Zaśmiałaś się
z własnej głupoty i bezsilności. Cały wieczór po Twoich policzkach płynęły łzy.
Nie dziwiło Cię to, bo zawsze tak reagowałaś na każdą myśl o Nim. Kochałaś Go,
ale sama skazałaś siebie, jak i Jego na cierpienie. Byłaś tchórzem. Sięgnęłaś
po butelkę wina, która stała na stoliku i napełniłaś kieliszek. Postanowiłaś
jednak zatrzymać się na tych dwóch lampkach, bo potem mogło się to źle
skończyć. Miałaś słabą głowę, a po pijaku robiłaś dziwne rzeczy. To właśnie po
alkoholu pierwszy raz wyznałaś miłość Zbyszkowi. Uśmiechnęłaś się delikatnie,
przypominając sobie tamtą imprezę andrzejkową.
Głośna muzyka, dym,
gwar. Aby usłyszeć drugą osobę trzeba było się nieźle namęczyć. Impreza była
świetna. Wszyscy bawili się doskonale. Dałaś się skusić na kilka drinków oraz
setek i takim oto sposobem cały świat Ci się kręcił, co w tamtym momencie
wydawało Ci się bardzo zabawne. Śmiałaś się cały czas. Tańczyłaś już
praktycznie z każdym siatkarzem jaki był na sali. Oprócz Niego. Znalazłaś Go,
jak stał pod ścianą i obserwował parkiet. Był dziwnie zamyślony. Jego zielone
tęczówki zawsze zwalały Cię z nóg i musiałaś się nieźle maskować, żeby nie
zauważył Twojego dziwnego zachowania. Podeszłaś do atakującego z wielkim
uśmiechem na twarzy, co było normalne u Ciebie tego wieczora. Przegryzłaś dolną
wargę. Bartman wyglądał jeszcze bardziej przystojnie, niż zwykle. Szara koszula
idealnie prezentowała się na Jego umięśnionym torsie. Włosy w lekkim nieładzie
dodawały mu tylko uroku.
- A Ty, przystojniaku, co tu tak sam stoisz? –
zagadałaś, śmiejąc się.
- Patrzę sobie – wzruszył ramionami, a potem
spojrzał na Ciebie rozbawiony, widząc do jakiego stanu doprowadził Cię alkohol.
– A Ty przypadkiem nie za dużo wypiłaś, Majeczko?
- Może tak odrobineczkę – pokazałaś odległość
między kciukiem, a palcem wskazującym.
- Chyba dość sporą odrobineczkę – pokręcił z
głową z politowaniem.
- Ej, Zbysiu, Zbysiu – próbowałaś zrobić taką
samą minę co On, ale Ci to nie wychodziło. Wywołało to rozbawienie na twarzy
siatkarza. – Zatańcz ze mną!
Klasnęłaś w dłonie
i obróciłaś się wokół własnej osi. Siatkarski refleks bruneta uchronił Cię od
bardzo bliskiego kontaktu z podłogą. Zaśmiałaś się.
- Uratowałeś mnie – stwierdziłaś roześmiana.
- Można tak to ująć – uśmiechnął się. Cały
czas trzymał Cię w pasie, żebyś się nie wywróciła.
- Dzięki Ci, o cny rycerzu – chciałaś udawać
jakąś księżniczkę z filmu o średniowieczu, ale marnie Ci to wychodziło. –
Należy Ci się nagroda!
- A jaka? – zaciekawił się.
- No wiesz, dawniej rycerz dostawał w nagrodę
rękę królewny. Tylko mamy problem, bo ja nie jestem królewną – wykrzywiłaś usta
w podkówkę.
- Jak dla mnie jesteś prawdziwą księżniczką –
wyszeptał Ci wprost do ucha, a Ciebie przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzałaś w
Jego tęczówki.
- Więc ja Ci zdradzę taki sekret, rycerzu –
zachichotałaś.
- Zamieniam się w słuch – nadstawił ucho, a Ty
stanęłaś na palcach, aby Mu do niego coś powiedzieć.
- Kocham Cię, Zibi.
Popatrzył na ciebie
zdziwiony.
- Jesteś pijana, Majka – pokręcił głową.
- Może i jestem, ale jestem też szczera –
znowu popatrzyłaś w Jego oczy.
- Więc ja Ci też zdradzę sekret – uśmiechnął
się. – Też Cię kocham.
__________________________
Z racji, że zobaczymy się tu dopiero za tydzień , to życzę Wam radosnych Świąt Wielkanocnych! :*
Pozdrawiam ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ